Wielki klasyk pomiędzy FC Barcelona a Realem Madryt w Hiszpanii pierwotnie miał odbyć się 26 października. Problem w tym, że kilkanaście dni wcześniej rozpoczęła się fala protestów w Katalonii. Ostatecznie El Clasico przełożono na środę 18 grudnia na godzinę 20:00, jednak problemu dalej nie rozwiązano.
W tym dniu pro-katalońska grupa Tsunami Democratic zapowiada masową demonstrację w okolicach Camp Nou. Protest ma się rozpocząć 4 godziny przed meczem, o 16:00. Biorąc pod uwagę gwałtowność wydarzeń z Katalonii, sytuacja jest poważna.
Nad całą sprawą debatowała w środę Hiszpańska Królewska Federacja Piłkarska, która uznała, że nie ma powodów, aby zmieniać datę Klasyku. "Federacja dystansuje się od tego, co dzieje się poza stadionem, a także na trybunach" - tłumaczą dziennikarze "AS".
ZOBACZ WIDEO: Cristiano Ronaldo ma tam swój pokój, Lewandowski będzie kolejny? Byliśmy w ośrodku, w którym Polacy będą przygotowywać się do Euro 2020
Oczywiście w tym dniu zostaną zastosowane wszystkie środki bezpieczeństwa, aby spotkanie mogło odbyć się bez zakłóceń. Według hiszpańskich mediów, piłkarze Realu Madryt pojadą na stadion bez żadnej identyfikacji czy logo na autokarze. "Policja będzie kontrolowała przejazd piłkarzy Realu na stadion i nie będzie on zagrożony" - dodaje "AS".
Władze Barcelony bagatelizują sprawę. Prezydent Josep Bartomeu utrzymuje, że pokojowy protest nie stanowi kłopotu. Real Madryt z kolei oficjalnie nie zabrał jeszcze głosu w tej sprawie. - Wokół tego jest wiele rzeczy i wiele opinii, a ja w to nie wchodzę. Skupiam się tylko na futbolu - podkreśla Zinedine Zidane.
Zobacz także: Gattuso w SSC Napoli, czyli szaleniec ma uspokoić sytuację
Zobacz także: Kluby zmieniły się w korporacje. Robert Lewandowski walczy o ogromne pieniądze