El Clasico. FC Barcelona - Real Madryt. Klasyk zagrożony przez Tsunami

PAP/EPA / ALEJANDRO GARCIA / Na zdjęciu: protesty w Barcelonie
PAP/EPA / ALEJANDRO GARCIA / Na zdjęciu: protesty w Barcelonie

El Clasico - chociaż przełożone z października na grudzień - dalej może być zagrożone. Tajemniczy ruch chce zorganizować protest, a kibiców będzie pilnować ponad 3000 funkcjonariuszy.

W tym artykule dowiesz się o:

Ponad 3000 policjantów i pracowników prywatnych firm ochroniarskich będzie w środę zabezpieczało Camp Nou. 500 z nich to funkcjonariusze oddziałów szybkiego reagowania. Wbrew planom lokalnych władz i działaczy La Liga, El Clasico znowu nie odbędzie się w całkowicie spokojnym terminie.

Rakitić wracał pieszo

Pierwotnie starcie hiszpańskich gigantów, na które czeka cały świat, miało odbyć się 26 października. Taką datę zaakceptowały latem FC Barcelona i Real Madryt. Jednak zamieszki, które dwa miesiące temu wybuchły w stolicy Katalonii wymusiły zmianę terminu. Wszystko przez decyzję hiszpańskiego sądu o skazaniu dziewięciu liderów ruchu dążącego do oddzielenia Katalonii od reszty kraju. Byli oskarżeni o organizację referendum niepodległościowego w 2017 roku. Dostali wyroki pozbawienia wolności w przedziale od 9 do 13 lat. To był zapalnik.

Na ulicę wyszły tysiące protestujących. Barcelona została zabarykadowana, doszło do starć z policją. "Manifestanci rzucali w funkcjonariuszy butelkami, kamieniami oraz koktajlami Mołotowa" - informowały światowe agencje prasowe. "Miasto płonie"-dodawali.

[b]ZOBACZ WIDEO: pierwszy hat-trick Lionela Messiego w El Clasico

[/b]

Rannych zostało prawie 700 osób. Z kolei straty materialne w mieście oszacowano na 2,5 mln euro.

Zaraz po rozpoczęciu zamieszek, czyli 15 października na lotnisku El Prat lądował piłkarz Barcelony, Ivan Rakitić. Pomocnik wracał po zgrupowaniu reprezentacji Chorwacji. Na własnej skórze przekonał się o powadze sytuacji. Z zablokowanego lotniska musiał wracać pieszo.

Bomba cały czas tyka

W grudniu, dwa miesiące po najpoważniejszych starciach, na mieście nie ma barykad i koktajli Mołotowa. Jednak bomba wciąż tyka.

Władze obawiają się wtargnięcia manifestantów na murawę, protestów w okolicach stadionu, a nawet - w najgorszym wypadku - powtórki z października. Zawczasu władze klubu zabroniły grupie wniesienia transparentu o politycznym charakterze.

Jednak przede wszystkim dalej nie wiadomo, co tego dnia zorganizuje tajemniczy ruch "Tsunami Democratic". Ci separatyści organizują się za pomocą internetowej aplikacji, do której mają dostęp tylko nieliczni. Żeby ją uruchomić, potrzeba specjalnego kodu QR, posiadanego wyłącznie przez najbardziej zaufanych aktywistów. Na środę zapowiedzieli pokojową akcję w czterech miejscach w okolicy Camp Nou, która może zgromadzić nawet 20 tys. ludzi.

Czytaj też: Pep Guardiola. Wojownik Katalonii

El Clasico to dla protestujących ogromna okazja. W końcu transmisję z meczu może obejrzeć nawet 650 mln osób na całym świecie.

Policja obawia się blokady, która może zablokować nawet całe miasto. Dlatego szybko zapowiedziała, że wyśle tysiąc funkcjonariuszy, dwa razy tyle w ramach prywatnej ochrony ma zorganizować FC Barcelona.

Natomiast w trosce o bezpieczeństwo piłkarzy, obie drużyny zameldowano w jednym hotelu oddalonym 500 m od stadionu. Barcelona i Real opuszczą go w tym samym czasie, pojadą oddzielnymi autobusami eskortowanymi przez policję. Trenerzy powtarzają, że skupiają się wyłącznie na tym, co ma dziać się na boisku. Dlatego Ernesto Valverde i Zinedine Zidane będą na tyle zapracowani, że nie zdążą spotkać się na wspólnej kawie w tym samym hotelu.

"Tsunami Democratic" planuje swoje zgromadzenie w środę o godzinie 16. Cztery godziny później planowany jest początek pierwszego w tym sezonie El Clasico.

Sprawdź także: Zinedine Zidane: Nie myślimy o zamieszkach

Komentarze (0)