Bodvar Bodvarsson: Waleczność jest w naturze Islandczyków
Przyszło mi to do głowy w związku z filmem, który kilka miesięcy temu pojawił się na twitterowym koncie Jagiellonii.
Aha, już rozumiem. Wtedy rzeczywiście zdarzyło mi się zaspać na trening, ale był to pierwszy i ostatni raz. Przez niemal 2 lata nie było z tym problemu, zapewniam. Zresztą gdyby było inaczej, to przecież klub nie wstawiłby takiego filmu. Niemniej nie gniewam się na autora, bo z perspektywy czasu jest to zabawne. Choć wtedy nie było mi do śmiechu.
Dziś nie wszystkie budziki zadziałały jak powinny Na szczęście spóźnialscy też mogą liczyć na miłe przyjęcie pic.twitter.com/kbOnI0WCiV
— Jagiellonia (@Jagiellonia1920) 11 July 2019
Trener był na pana zły?
Nie, wcale. Dostałem rutynową karę, którą zapłaciłem i było po sprawie. Chodzi mi o samą sytuację. To jednak przeszłość, bo wyciągnąłem wnioski - ustawiam 2 alarmy i nie ma mowy o powtórce.
Jak wspomina pan Ireneusza Mamrota?
Przede wszystkim bardzo miła osoba i dobry trener. Ogólnie miał z nami dobre relacje, ale kiedy trzeba było to potrafił też skrytykować. Wyłapywał wiele błędów i pomagał nam sie rozwijać. Niby nie grałem u niego tak często jakbym chciał, ale mimo to dobrze nam się pracowało. Respektowałem jego decyzje, wszyscy go szanowaliśmy i ze smutkiem przyjęliśmy informację o jego odejściu.
Tymczasowo zastąpił go Rafał Grzyb, który był piłkarzem kiedy przyszedł pan do klubu. Jak bardzo się zmienił w tym czasie?
No właśnie niewiele. Zauważalne jest to, że miał charakter lidera jako zawodnik i tak samo jest teraz, kiedy pełni funkcję trenera. Na pewno na boisku zebrał duże doświadczenie, które może mu pomóc w obecnej pracy.
Zaczął imponująco, wszak trudniej inaczej nazwać wygraną 3:0.
Cieszy nas to zwycięstwo. Oczywiście żałuję, że nie miałem w nim udziału, ale najważniejsze jest przełamanie po nieudanych dla nas meczach. Chcieliśmy dobrze pożegnać się z kibicami i to się udało.
Przy okazji w jakiś sposób zrewanżowaliście się za porażkę w finale Pucharu Polski.
Cóż, tamten mecz nadal wywołuje w nas uczucie rozczarowania. Chociaż z perspektywy czasu jest ono nieco mniejsze. Poza tym myślę, że kiedy się zestarzeję, to będę je chętniej wspominać ze względu na zachowanie naszych kibiców i ogólnie niesamowitą atmosferę na stadionie.
Latem jest szansa na podobne przeżycie. Wie pan o tym, że w czerwcu reprezentacja Polski zagra mecz towarzyski z Islandią?
Jasne! Regularna gra dla kadry jest wciąż marzeniem, za którym gonię. Dlatego też tak ważne jest dla mnie to, by regularnie występować w Jagiellonii. Wtedy miałbym szansę zbliżyć się do kadry i wystąpić w Poznaniu, co na pewno byłoby świetnym przeżyciem. Do tego jednak jeszcze sporo czasu.
Znacznie wcześniej kilkunastodniowy urlop i święta Bożego Narodzenia.
Ten cały czas zamierzam spędzić na Islandii. Będzie można odpocząć, zjeść tradycyjne obiady z rodziną. U nas świętowanie trwa nieco dłużej, bo spotykamy się w dniach 24-29 grudnia. A potem jeszcze koniecznie musi być impreza w Nowy Rok.
Nie ciągnie pana w tym czasie do egzotycznych krajów jak wielu innych piłkarzy?
Na wycieczki przyjdzie jeszcze czas. Reprezentacja wkrótce leci do Los Angeles, choć to będzie w innym czasie, więc mogę się tam nie dostać. Niemniej w wakacje rozważam wyjazd do Australii lub podobnego kraju w gronie przyjaciół. Obecnie wolę zaś nadrobić czas, bo rzadko bywam na Islandii. Poza tym może spotkam kolegę, z którym mam jeszcze do wyjaśnienia sprawę zakładu.
Chodzi o Arniego Villhjalmssona?
Tak, to z nim się założyłem. Odmówił zapłaty, ponieważ mojego gola ostatecznie uznano za samobójczego. Może jednak uda mi się przekonać... A poważnie to mam nadzieję, że zdobędę jeszcze jakąś bramkę i nie będzie miał wątpliwości czy powinien się wywiązać.