PKO Ekstraklasa. Kamil Rozmus: To nie tak, że myślimy: "o kurde, co ja teraz zrobię?"

PAP / Piotr Augustyniak / Na zdjęciu: Kamil Rozmus (z lewej)
PAP / Piotr Augustyniak / Na zdjęciu: Kamil Rozmus (z lewej)

- Pierwsza bramka z wolnego, druga z karnego, trzecia z rożnego i czwarta po strzale z dystansu - wyliczał Kamil Rozmus, obrońca ŁKS-u Łódź po przegranym 2:4 meczu z Wisłą Kraków. Po tym spotkaniu beniaminek PKO Ekstraklasy okopał się na dnie tabeli.

Całe ełkaesiackie środowisko liczyło na to, że uda się przekonującym zwycięstwem w Łodzi zakończyć 2019 rok. Wszak Biała Gwiazda także walczy o utrzymanie w elicie. Rzeczywistość okazała się bardzo nieprzyjemna. Czerwona kartka już w 12. minucie spotkania dla Kamila Juraszka sprawiła, że łodzianie musieli raczej walczyć o "najniższy wymiar kary".

Czytaj też: ŁKS Łódź już się wzmacnia. Maciej Dąbrowski zasili obronę beniaminka

- Nas to boli szczególnie. Naprawdę liczyliśmy, że mecz z Wisłą wygramy i rozjedziemy się na świąteczną przerwę w lepszych humorach. Szybka czerwona kartka i jeszcze z tego bramka. Gdy zawodnik fauluje, liczy, że przynajmniej nie będzie z tego bramki - przyznał w rozmowie z ŁKS TV Kamil Rozmus.

Biało-czerwono-biali podjęli rękawicę i na bramkę Macieja Sadloka odpowiedzieli trafieniem Daniego Ramireza, ale jeszcze przed przerwą znów zespół trenera Kazimierza Moskala stracił dwa gole po stałych fragmentach gry.

ZOBACZ WIDEO: Sergiu Hanca kupił dom biednej rodzinie. Zobacz jak mieszkają

- Nie załamaliśmy się, wierzyliśmy, że nawet gdy gramy jednego mniej, jesteśmy w stanie coś zdziałać. Chyba nikt nie powie, że przeszliśmy obok meczu. Wiadomo, że musieliśmy nadbiegać te dodatkowe kilometry. To wszystko spowodowało, że zadanie było jeszcze bardziej trudne. Ale rzeczywiście pierwsza bramka z wolnego, druga z karnego, trzecia z rożnego i czwarta po strzale z dystansu - zauważył lewy obrońca ŁKS-u Łódź.

Wielu graczy Łódzkiego Klubu Sportowego dopiero zdobywa doświadczenie na ekstraklasowych boiskach. W czwartek po drugiej stronie byli tacy ligowi wyjadacze, jak Paweł Brożek czy Jakub Błaszczykowski. Ale to nie zmieniało podejścia piłkarzy z Łodzi do meczu.

- To na pewno zawodnicy, którzy tyle grali w piłkę, że żaden z nas - poza Arkiem Malarzem - nie ma nawet w części takiego doświadczenia i przeżyć jak oni. Ale to piłkarze jak wszyscy inni, też popełniają błędy. Choć to też nie tak, że myślimy "o kurde, co ja teraz zrobię?". Po prostu się walczy - przekonywał Rozmus.

Czytaj też: Kazimierz Moskal: W najczarniejszych snach nie przewidziałbym, że tak to się skończy

Teraz na święta piłkarze ŁKS-u dostali wolne do 6 stycznia, choć od 1 stycznia mają rozpisane jednostki treningowe. W tym czasie udają się do swoich rodzin.

- Czego życzę kibicom? Przede wszystkim żeby w nas wierzyli i cieszyli z tego, co udało się osiągnąć w poprzednim sezonie, bo chyba się tego nie spodziewaliśmy. A także, żeby każdy mecz, na który przyjdą, ich cieszył i żeby nas dopingowali oraz zapełniali stadion - zakończył.

Komentarze (0)