Jurgenpool. The Klopp

Newspix / Andrew Yates / Na zdjęciu: Juergen Klopp
Newspix / Andrew Yates / Na zdjęciu: Juergen Klopp

Ma swój pub, kilka murali i już jest jednym z symboli miasta. Jurgen Klopp podbija Liverpool jak kiedyś Beatlesi, a polskiemu pracownikowi klubu od razu powiedział: "rusz d***!".

Z Liverpoolu Mateusz Skwierawski

Dzień przed podpisaniem kontraktu z klubem, na początku października 2015 roku, Jurgen Klopp poszedł z żoną na piwo niedaleko hotelu, w którym spali. W bluzie z kapturem i czapce z daszkiem siedział na zewnątrz restauracji i spokojnie sączył chmiel z dużego kufla. W końcu zauważyła go grupa dziewczyn idących na imprezę. Rozległ się pisk. - To on! - krzyczały. Zrobiło się zbiorowisko, niemiecki trener podpisał kilka koszulek i ustawił się do zdjęć. Z browarem w ręku.

Taki jest, ludzki, jakby chodził do baru regularnie, siadał z boku, nic nie mówił i słuchał, czego pragną kibice Liverpoolu. A później na treningu tworzył zespół, o jakim fani z czerwonej części miasta marzą od lat. Relacje z ludźmi są dla niego najważniejsze. Na pierwszym spotkaniu z pracownikami Liverpoolu wszystkich zaskoczył.

- Poprosił, żeby przyszli wszyscy zaangażowani w tworzenie klubu, także panie od pralni i sprzątaczki - opowiada Radosław Chmiel, Polak, który przez kilka lat tworzył media społecznościowe drużyny z Anfield.

ZOBACZ WIDEO: Cristiano Ronaldo ma tam swój pokój, Lewandowski będzie kolejny? Byliśmy w ośrodku, w którym Polacy będą przygotowywać się do Euro 2020

- Najpierw wygłosił gorące, piętnastominutowe przemówienie. Że jesteśmy jedną wielką rodziną i nieważne, czy strzyżesz trawę, wstawiasz pranie, oddajesz zdrowie i pracujesz na markę klubu tak samo jak Salah czy Firmino. Później podszedł do każdego, a było nas tam około trzystu, uścisnął dłoń i pytał o różne sprawy. Kiedy dowiedział się, że jestem z Polski, szeroko się uśmiechnął i odparł: "znam coś w twoim języku - rusz d***!" - wrzasnął. Od razu nas kupił - wspomina Chmiel.

Chodzi na mecze dziewięciolatków 

Nie znając historii, można by przypuszczać, że Jurgen Klopp urodził się w Liverpoolu i swoimi dokonaniami wyniósł miasto ponad przeciętność. Trener drużyny piłkarskiej już teraz, po zaledwie czterech latach, nawiązuje popularnością do największych symboli tego miejsca. Jego podobizna namalowana jest w kilku punktach miasta, tak jak zespół muzyczny The Beatles ma też własny pub. Nazywa się "Jurgen's", jest w samym centrum. Nad drzwiami wejściowymi wisi tabliczka "This is Anfield" - taka sama, jak w tunelu prowadzącym piłkarzy The Reds na boisko.

To miejsce jeszcze kilka miesięcy wcześniej nie miało nic wspólnego z piłką, można tam było zjeść burgera i posłuchać muzyki z telewizora. Zmienił się właściciel i przerobił restaurację na dom Kloppa i fanów Liverpoolu. Lokal wygląda jak stadion, w menu jest piwo trenera i piłkarskie dania Michaela Owena, Stevena Gerrarda i innych zasłużonych dla klubu postaci.

Pub Jurgena Kloppa w centrum Liverpoolu
Pub Jurgena Kloppa w centrum Liverpoolu

Klopp wywalczył z klubem trzy trofea - Ligę Mistrzów, Superpuchar Europy i Klubowe Mistrzostwo Świata. Jest na dobrej drodze, by wygrać mistrzostwo Anglii - pierwsze od trzydziestu lat. Chmiel poznał trenera osobiście, tłumaczył na język polski książkę Niemca pt. "Robimy hałas" Raphaela Honigsteina. Od ponad dziesięciu lat mieszka w Liverpoolu i opowiada, dlaczego ludzie w mieście właśnie z Kloppem najbardziej chcieliby spotkać się w wolnym czasie i pogadać przy piwie. I to niekoniecznie o piłce.

- To gość z klasy robotniczej, dla którego najważniejsza jest rodzina i ciężka praca, to z kolei najważniejsze wartości dla mieszkańców Liverpoolu. Klopp jest prawdziwy. Przekazuje czystą radość z futbolu, nieskażoną pieniędzmi, nie jest przesiąknięty całym tym biznesowym gównem, jakiego w piłce mnóstwo. Kibice pokochali go za emocje, wartości i poglądy. Jurgen twierdzi, że tylko harując jak wół możesz osiągnąć sukces. Kiedyś powiedział, że dla niego największy postęp zrobił Lewandowski. Bo ciągle chciał być lepszy - opowiada Chmiel.

Pracownicy klubu mówili między sobą po pierwszym spotkaniu z trenerem, że przyszedł fajny gość, jakiego dawno tu nie było. Kolejne przykłady pokazują, że Klopp działa, jak czuje i nie są to tylko tanie pokazówki.

Szkoleniowiec jest ciągle w zasięgu "zwykłych" ludzi", tak jak w barze przed podpisania umowy. Kibice wiedzą, że mogą go spotkać na spacerze z psem przy plaży na obrzeżach miasta. Jeżeli ktoś chce z nim pogadać, to w ciemno może się też wybrać na rozgrywki lokalnych amatorskich drużyn dzieci w okolicach Formby. Tam Klopp mieszka i w wolnym czasie ogląda spotkania ośmiolatków, dziewięciolatków, chłopców, dziewczyn. W stu procentach oddaje się temu miejscu.

Pub "Jurgen's"
Pub "Jurgen's"

Inspiracja

Wiele osób widzi w Kloppie siebie. - Pokazuje, że ciężką pracą i determinacją można osiągnąć cele, spełnić marzenia. Pamiętam swoją drogę. Przyjechałem do Anglii jako nastolatek, zaczynałem w fabryce cukierków, przerzucałem je z maszyny do opakowań. W ciągu następnych dziesięciu lat pracowałem w klubie, któremu kibicuję, przetłumaczyłem książkę Stevena Gerrarda, Jurka Dudka, Jurgena Kloppa, bardzo dobrze poznałem Jamiego Carraghera. Klopp inspiruje - podaje przykład Chmiel.

I dalej opowiada o miłości kibiców Liverpoolu do niemieckiego szkoleniowca. - Fani odebrali jego przyjście jak przedwczesny prezent pod choinkę, tak samo zareagowali na ostatnie przedłużenie przez Kloppa kontraktu do 2024 roku. To był cud, bo chciało go wtedy przecież pół Europy. Liverpool raczkował, nie liczył się w grze o trofea, ale Jurgen zaczął przekonywać ludzi, że warto chodzić na mecze. Tak jak kiedyś w Dortmundzie. Kiedy spadała sprzedaż karnetów, przychodził do centrali, zakładał słuchawki, dzwonił do fanów Borussii i prosił o przedłużenie biletów sezonowych - mówi.

Mural Jurgena Kloppa przy ulicy Jamaica Street w Liverpoolu
Mural Jurgena Kloppa przy ulicy Jamaica Street w Liverpoolu

W Liverpoolu zaczęło się podobnie, już na pierwszej konferencji prasowej. Wtedy Niemiec kupił wszystkich. Dziennikarz zapytał: - Mourinho to "special one", a ty? - Ja jestem normalnym gościem ze Szwarcwaldu. Jestem "the normal one" - odpowiedział Klopp. Na drugi dzień w klubowym sklepie można już było kupić gadżety z takim napisem: kubek, czapkę, koszulkę, a później jeszcze kilka innych rzeczy.

Artur Boruc: Głowa była chora

The Klopp

Wielu było znakomitych trenerów w Liverpoolu, ale trudno przypomnieć sobie takie wariactwo w czasach Rafy Beniteza, Brendana Rodgersa czy Kenny'ego Dalglisha. Dla kibiców The Reds Klopp jest największą gwiazdą zespołu, są i tacy fani, którzy noszą ten sam model okularów, co Niemiec.

Dziś w niemal wszystkich piłkarskich barach Liverpoolu w mieście na ścianie wisi zdjęcie Kloppa. Beatlesi mają The Cavern, czyli pub, w którym zaczynali koncertować, do którego zaprasza pomnik Johna Lennona. Klopp ma już swój pub, pomnika jeszcze nie posiada, ale powoli wprowadza do świadomości swoje muzyczne upodobania. Przed meczami na Anfield spiker puszcza ulubione niemieckie kawałki trenera, które świetnie znają już fani drużyny.

- Zawsze mówiło się, że nie ma osoby większej niż klub, ale to, co zrobił Jurgen, to szaleństwo. W porównaniu do Manchesteru City zbudował drużynę za grosze. To człowiek pełen pasji i energii. Jest szczery, potrafi przyznać otwarcie, że spieprzył mecz swoimi decyzjami, chodzi ciągle uśmiechnięty, ale jak się wkurzy, to umie słownie zmasakrować. Gdyby nie został trenerem, pewnie byłby showmanem. Nie jestem w stanie tego pojąć, jak po wygranym finale Ligi Mistrzów, w takich emocjach, stanął przed kamerą i zaczął śpiewać "let's talk about six baby!" - opowiada Chmiel.

Klopp łączy dwa kluby: Liverpool i Borussię Dortmund, gdzie pracował w latach 2008-15
Klopp łączy dwa kluby: Liverpool i Borussię Dortmund, gdzie pracował w latach 2008-15

- On nie pójdzie trenować Realu Madryt czy Barcelony. Nie pasuje tam. Manchester United go chciał, ale Jurgen nie czuł tego kierunku. On musi stworzyć drużynę od podstaw, na swoją wizję, mieć piłkarzy, jakich chce. Jak w Dortmundzie czy Mainz. W Borussii wymyślił sobie Piszczka, Błaszczykowskiego i Lewandowskiego. W Liverpoolu zbudował Lovrena i innych. To piłkarski Harry Potter - porównuje nasz rozmówca.

I wszyscy fani Liverpoolu wierzą, że w tym sezonie w końcu się uda i po trzydziestu latach zespół zdobędzie mistrzostwo Anglii. Nic nie jest ważniejsze, niż tytuł najlepszej drużyny w Anglii. A po takim osiągnięciu trzeba będzie dołożyć coś ekstra do murali i pubu, na przykład nazwę trybuny. Ta wydaje się oczywista, bo "The Klopp" pasuje idealnie.

Rozwód rodziców, ciągłe towarzystwo narkotyków czy pistolet przystawiony do głowy. Historia Richarlisona

Źródło artykułu: