Ile powinno być w futbolu miejsca na błędy sędziów? ZVARiowana wojna z dokładnością

Niemal 20 tysięcy kibiców podpisało już petycję o usunięcie VAR-u z Premier League. A przecież w założeniu miał być to system eliminujący to, co irytuje najbardziej - błędy sędziowskie. Okazało się jednak, że perfekcjonizm drażni jeszcze mocniej.

Bartłomiej Bukowski
Bartłomiej Bukowski
Typy na Premier League Telebim informujący o decyzji VAR Getty Images / Martin Rickett/PA Images / Typy na Premier League. Na zdjęciu: Telebim informujący o decyzji VAR
Założenie VAR-u jest proste. Arbiter ogląda kilka ujęć, w razie potrzeby nakładane są linie spalonych i mamy jasny werdykt - spalony, karny, anulowanie bramki itp. Każdy widział i nie ma z czym polemizować. A jednak - VAR spowodował, że w świecie piłki, a zwłaszcza w Premier League, rozgorzała nowa, jeszcze gorętsza dyskusja.

Against modern football 

Pierwszym najbardziej błahym powodem, dla którego część fanów jest przeciw VAR-owi to tradycja. Kiedyś przecież grało się bez tych wszystkich powtórek i zbędnej technologii, więc po co grzebać przy czymś, co działało? Zerknijmy zresztą do wspomnianej petycji (całość znaleźć można TUTAJ).

"VAR skradł serce i duszę piłce nożnej. Futbol był najbardziej popularnym sportem na świecie przed VAR-em, nie był zepsuty i nie potrzebował naprawy. Skończmy to szaleństwo, postawmy fanów na pierwszym miejscu i usuńmy VAR!" - czytamy.

ZOBACZ WIDEO: Michał Pol o zachowaniu Fede Valverde. "Nie ma się co obrażać. To jest futbol. Na tym to polega"
To nic, że cofając się jeszcze dalej, dojdziemy do czasów gdy dla przykładu grało się w ogóle bez spalonych, a bramkarze mogli łapać piłkę po podaniach od własnych zawodników. W przypadku tych zmian nikt nie dyskutuje, że "niszczą futbol". Najczęściej bowiem "święta" tradycja zaczyna się w momencie, do którego sięga nasza pamięć. Gdy narusza się pewne przyzwyczajenia.

To jednak skrajne przypadki. Nie wszyscy przeciwnicy aktualnego kształtu VAR-u są bowiem za całkowitym usunięciem go z gry. Nie brakuje najróżniejszych pomysłów na jego reformy. Tu jednak pojawia się pytanie: w jakim celu? Bowiem...

...gdzieś zawsze będzie granica

Jednym z najnowszych pomysłów odnośnie VAR-u jest wprowadzenie marginesu błędu. W skrócie - byłaby po prostu nakładana grubsza linia spalonego, dokładnie 12-centymetrowa. To miałoby promować grę ofensywną i zlikwidować przypadki, gdy bramka jest anulowana, bo napastnik wychylił ramię dalej niż obrońca.

I po części ma to sens. Na pewno stawiałoby to w uprzywilejowanej sytuacji snajperów, którzy mogliby pozwolić sobie na nieco więcej. Tylko w żadnym stopniu nie rozwiązuje to aktualnych problemów. Wciąż bowiem 12 centymetrowy pas będzie się gdzieś kończył. I wciąż ta granica będzie mogła być przekroczona o czubek buta, a arbiter będzie zmuszony to dokładnie przeanalizować.

Jakiekolwiek zmienianie zasad spalonego może bowiem jedynie przesunąć bądź zmodyfikować wspomnianą granicę. Liczy się tylko ustawienie stóp? Decydować mogą milimetry, dokładnie tak samo jak teraz przy wysuniętym barku. Dajemy margines? Gdzieś on musi się kończyć. Zawsze będzie pole do dyskusji i do podważania zbyt "aptekarskich" decyzji.

Czytaj także: La Liga. Pierwsze decyzje Setiena w Barcelonie. Kluczowy jest Leo Messi

Takie sytuacje chciałby wyeliminować sekretarz generalny Międzynarodowego Związku Piłki Nożnej (IFA) - Lukas Brud.

- Jeżeli poświęcasz wiele minut, próbując ustalić, czy jest spalony, czy też nie, to nie jest jasne i oczywiste. Wówczas powinna pozostać pierwotna decyzja. Teoretycznie 1-milimetrowy spalony to spalony, ale jeżeli sędzia zadecyduje, że nie było ofsajdu, a VAR będzie starał się go znaleźć używając do tego 5, 7, 10 czy 12 kamer, to niezależnie od tego, oryginalna decyzja powinna pozostać - mówi Brud.

Na pewno propozycja Bruda wpłynęłaby pozytywnie na płynność gry oraz podejmowanych decyzji. Czy jednak pozbędziemy się kontrowersji? W tym przypadku po prostu zamiast narzekań przy milimetrowym spalonym, będzie narzekanie przy spalonych kilkunastocentymetrowych, bo "przecież mógł puścić". Poza tym w którym momencie "jasny i oczywisty błąd" przechodzi w "nadmierną skrupulatność"? Gdzie jest ta niewidoczna granica?

W tym momencie dochodzimy do nieco absurdalnego momentu, gdy zaczynamy debatę na temat tego, na jak duży błąd należy pozwolić sędziom. Jeżeli uznajemy, że błędy są częścią tej gry, to nie lepiej po prostu całkowicie wyeliminować VAR?

Czytaj także: Transfery. Pozycja Krzysztofa Piątka w AC Milan nie zmieniła się. "Teraz będzie łatwiej go sprzedać"

Idealnie też nie jest

Aby nie pełnić jedynie roli "adwokata diabła", należy przyznać, że VAR wciąż nie działa perfekcyjnie.

Największym problemem pozostaje wybranie odpowiedniej stopklatki do oceny spalonego. Bowiem od momentu kiedy stopa zawodnika podającego zetknie się z piłką, do momentu kiedy futbolówka się od tej stopy "odklei" mija, krótki bo krótki, ale ułamek czasu. To wystarczy, by napastnik przesunął się o kilkanaście centymetrów, co może całkowicie zmienić optykę na daną sytuację.

I tu faktycznie warto byłoby doprecyzować, którą dokładnie klatkę poddajemy analizie (dla przykładu zawsze pierwsza, na której widać jakikolwiek kontakt z piłką).

Jasne, można też psioczyć na fakt, że VAR zabija futbol, zabiera radość z bramek oraz nie działa z duchem gry, bowiem wiele goli bez jego udziału nigdy nie zostałoby anulowanych. Z tym ciężko polemizować. Czy jednak to nie jest cena, którą musimy zapłacić, jeżeli chcemy gry niezależnej od błędów ludzkiego oka?

Chyba jednak, że faktycznie nieodzownym elementem futbolu jest możliwość dyskusji nad zasadnością poszczególnych decyzji. Nie da się bowiem zaprzeczyć, że wywołuje to mnóstwo emocji, gdy po meczu jeszcze długi czas toczymy spory ze znajomymi o tym, że gdyby nie ten jeden błąd, wynik na pewno byłby inny. A emocje to przecież to, co kochamy w sporcie najbardziej. A nadmierna dokładność i brak pomyłek, z części tych emocji go odziera.

W przypadku VAR należy:

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×