Jeśli jest jakiś mecz PKO Ekstraklasy, na który kibice klubu z ul. Limanowskiego w Częstochowie czekali z utęsknieniem, to z pewnością było to spotkanie z Legią Warszawa. Dowód tego można było zaobserwować na sektorze gości GIEKSA Areny w Bełchatowie. Ten wypełniony był maksymalnie.
Drugi powód, już bardziej sportowy, to ten, że piłkarze Czerwono-Niebieskich wciąż pewnie mają w pamięci spotkanie w Pucharze Polski przed rokiem, kiedy to Raków wyeliminował Legię po golu w dogrywce. Jesienią przy Łazienkowskiej triumfował zespół Vukovicia 3:1, ale i tak częstochowianie pozostawili po sobie dobre wrażenie.
Na to spotkanie klub spod Jasnej Góry wyprzedał niemal wszystkie dostępne bilety. W tym święcie nie mogli jednak wziąć czynnego udziału Tomas Petrasek i trener Marek Papszun. Obaj z powodu kartek otrzymanych w ubiegłotygodniowym meczu z Lechem w Poznaniu. Pierwszy z nich pauzował z powodu czwartej żółtej, drugi zaś z powodu czerwonej.
ZOBACZ WIDEO: Nowy inwestor w Polonii Warszawa? "Ta sytuacja pokazuje, dlaczego wielki biznes nie wchodzi do polskiego futbolu"
- Na pewno mu współczuję. To nie jest przyjemne, że nie można prowadzić zespołu, szczególnie w takim meczu. Nie ma nic gorszego dla trenera - skomentował na przedmeczowej konferencji prasowej w Warszawie trener lidera Aleksandar Vuković - Sankcje dla szkoleniowców są takie, nie inne, ale chyba każdy trener wolałby zapłacić karę finansową niż mieć takie doświadczenie - dodał.
Mimo tego Raków nie zrezygnował ze swojego systemu gry z trzema środkowymi obrońcami. Tym razem tę rolę pełnili Tudor, Kościelny i Jach. Z kolei po stronie gości od początku szansę dostał m.in. Maciej Rosołek, autor pierwszego gola w poprzednim - wygranym 3:1 - meczu z ŁKS-em.
Legioniści ruszyli na bramkę, by od razu zaznaczyć swoją przewagę na boisku. Od razu ruszyli jak po swoje. Najpierw szczęścia spróbował Andre Martins z daleka, później agresywną wrzutkę zaprezentował Antolić, a Luquinhas zamknął ją głową, ale zbyt lekko. Wyglądało na to, że strzały z dystansu albo zatrzęsienie wrzutek to plan warszawian na to spotkanie.
Raków mógł raczej tylko kontratakować i... to właśnie robił. Raz refleks częstochowian stestował Radosław Majecki, który omyłkowo podał piłkę do Petra Schwarza. W ostatniej chwili próbę tę zblokowali obrońcy, ale w 22. minucie nic już nie zdołali zrobić. Schwarz wrzucił piłkę z prawej strony prosto na głowę krytego na radar Sebastiana Musiolika i "gospodarze" objęli prowadzenie.
Legia dalej próbowała z dystansu. Najpierw Jakub Szumski odbił mocny strzał Jose Kante, a minutę później - Luquinhasa. Nie można powiedzieć, że lider Ekstraklasy w Bełchatowie był w defensywie, ale brakowało skuteczności. A w 30. minucie mogło być 2:0, gdyby tylko Schwarz lepiej trafił w piłkę po dograniu Tudora. Chorwat się nie zniechęcał, a próbował dalej uderzać z daleka. Tym razem Majecki spisał się już dobrze.
Co nie udało się przyjezdnym w pierwszej połowie, powiodło się na początku drugiej. Legioniści szybko wznowili grę i przenieśli się z piłką w pole karne Rakowa, a tam Luquinhas zachował najwięcej zimnej krwi i pewnym uderzeniem trafił do siatki. Nie minęło 120 sekund, a częstochowianie mieli rzut karny po faulu Artura Jędrzejczyka. Daniel Bartl usiłował pokonać Majeckiego podcinką, ale uderzył nad poprzeczką.
Legia się otrząsnęła i nie przestawała atakować. Jose Kante dalej sprawdzał, czy Jakub Szumski znajduje się w stanie czuwania. Tak rzeczywiście było w 60. minucie, gdy Gwinejczyk pokusił się o strzał z dystansu. Było to chwilę po tym, jak Jarosław Jach zrobił to samo po drugiej stronie boiska.
Ale to nie był koniec emocji. Tuż przed rozpoczęciem ostatniego kwadransa wprowadzony z ławki Walerian Gwilia przyspieszył na prawej flance, po czym wymienił sobie piłkę z Luquinhasem i zagrał do świetnie ustawionego Jose Kante, któremu nie pozostało nic tylko wpakować piłkę do bramki. Ale Raków w 79. minucie dostał kolejny prezent od losu w postaci faulu Luquinhasa na Szczepańskim. Tym razem wykonawcą jedenastki był Schwarz. 28-letni Czech się nie pomylił i doprowadził do remisu.
Obie ekipy czuły, że remis to w tym meczu dla nich za mało. Zastępujący Marka Papszuna Goncalo Feio wprowadził na ostatnie dziesięć minut asa Felicio Browna Forbesa, który chwilę później popisał się ładnym strzałem z dystansu. Majecki jednak po raz kolejny dobrze odbił piłkę. Atakowała też Legia, głównie ze stałych fragmentów, ale bez efektu bramkowego.
Raków miał szansę zrównać się punktami z ósmą w tabeli Wisłą Płock, ale udało się jedynie utrzymać dystans. Za tydzień Czerwono-Niebiescy zmierzą się w Gdyni z Arką. Legię natomiast czeka domowe starcie z Jagiellonią.
Raków Częstochowa - Legia Warszawa 2:2 (1:0)
1:0 - Sebastian Musiolik 22'
1:1 - Luquinhas 46'
1:2 - Jose Kante 74'
2:2 - Petr Schwarz 79' - z karnego
Składy:
Raków: Jakub Szumski - Fran Tudor, Kamil Kościelny, Jarosław Jach - Daniel Bartl (69' Patryk Kun), Rusłan Babenko, Daniel Mikołajewski, Piotr Malinowski (46' Miłosz Szczepański) - Petr Schwarz (81' Felicio Brown Forbes), Igor Sapała - Sebastian Musiolik
Legia: Radosław Majecki - Michał Karbownik, Igor Lewczuk, Artur Jędrzejczyk, Marko Vesović - Andre Martins, Domagoj Antolić - Paweł Wszołek (72' Mateusz Cholewiak), Luquinhas, Maciej Rosołek (54' Walerian Gwilia) - Jose Kante
Sędziował: Piotr Lasyk (Bytom)
Żółte kartki: Karbownik, Jędrzejczyk (Legia)
Widzów: 4 153