Damian Gorawski wziął udział w poniedziałkowym treningu Górnika. Na razie jednak nie ćwiczy z pełnym obciążeniem, choć dostał od lekarzy zgodę na treningi z piłką. To dobra informacja dla trenera Ryszarda Komornickiego, który dysponuje okrojoną kadrą. Kilka dni temu szkoleniowiec skarżył się dziennikarzom, że może skorzystać tylko z dwunastu zawodników, a plaga kontuzji poważnie przeszkadza w przygotowaniach do nowego sezonu.
- To jest akurat taki zawodnik, któremu piłka nie przeszkadza, więc dzięki niemu wzrośnie siła rażenia ofensywy. Akcje staną się bardziej płynne - mówi Władysław Żmuda, były trener Widzewa Łódź i GKS-u Katowice. Rzeczywiście Górnik po powrocie Gorawskiego może zyskać na jakości. 30-letni piłkarz może grać na skrzydłach, ale w razie czego mógłby również zająć pozycję środkowego pomocnika. - Zaryzykowałbym nawet stwierdzenie, że gdyby nie kwietniowa kontuzja Gorawskiego, to dziś Górnik nadal byłby w ekstraklasie - twierdzi Żmuda.
Niestety są jednak tacy, którzy nie wróżą Gorawskiemu świetlanej przyszłości. Doktor Zygfryd Wawrzynek jest zdania, że "Gora" wraca tylko na chwilę, a kontuzja może nawet przerwać jego karierę. - On ma przewlekłą kontuzję. Szkoda, że działacze Górnika przed finalizowaniem tego transferu nie zobaczyli raportu medycznego sporządzonego przez wyjazdem reprezentacji Polski na mistrzostwa świata do Niemiec. Ja nie mogę zdradzić, co tam jest napisane, bo mnie obowiązuje tajemnica lekarska. Zapewniam jednak, że Gorawski ma wielki problem. I Górnik też ma kłopot. Jeśli Damian teraz wrócił, to za kilka tygodni znowu będzie wyłączony z gry. On nie jest zdolny, aby grać na pełnych obrotach przez cały sezon - wyrokuje były prezes zabrzańskiego klubu.