Marcin Burkhardt jeszcze do niedawna był uznawany za jeden z największych talentów w polskiej ekstraklasie. Niestety jego kariera nie potoczyła się tak pomyślnie, jak wcześniej zakładano. Teraz reprezentuje barwy drugoligowego szwedzkiego przeciętniaka IFK Norrkoping. W ostatnich tygodniach miał jednak dużą szansę na zwrot kariery. Znalazł się na celowniku Metalista Charków, klubu, który w poprzednim sezonie świetnie prezentował się w Pucharze UEFA. Zajął też trzecie miejsce w lidze ukraińskiej i będzie występował w Lidze Europejskiej. Niestety bez Burkhardta.
Wszystko już wydawało się przesądzone. "Bury" świetnie zagrał w sparingu, brał udział w kilku treningach Metalista. W Charkowie wszyscy byli pod dużym wrażeniem. Ostatecznie jednak szwedzki klub zablokował transfer. - Jestem zmęczony i rozczarowany. Myślę, że teraz będzie mi bardzo trudno znaleźć motywację do dalszej gry w Szwecji. Najlepszym wyjściem byłoby dla mnie zostać na Ukrainie i nie wracać do Norrkoping - mówi 26-letni pomocnik. Szefowie IFK Norrkoping początkowo wyceniali swojego zawodnika na 300 tysięcy euro. Po udanych testach na Ukrainie cena wzrosła prawie do miliona!
Bliżej transferu na Wschód jest za to inny polski piłkarz. Wojciech Kowalewski najprawdopodobniej opuści Iraklis Saloniki i podpisze kontrakt z FK Rostów. Ósmy klub ligi rosyjskiej stracił swojego podstawowego bramkarza i intensywnie poszukuje następcy. - Niedawno przebywałem w Rosji, choć moim celem nie było poszukiwanie klubu, ale spotkanie z przyjaciółmi. Słyszałem też o zainteresowaniu Rostowa i przyznam, że znam dobrze tę sprawę. Na razie czekam jednak na oficjalną propozycję transferową dla Iraklisu. Transferowe okno jest wciąż otwarte, więc może w najbliższych dniach coś jeszcze się wyjaśni - przyznaje tajemniczo polski bramkarz.