PKO Ekstraklasa: Lech Poznań - Lechia Gdańsk. "Kolejorz" znów pod ścianą, czołówka odjeżdża

WP SportoweFakty / Krzysztof Porębski / Na zdjęciu: Dani Ramirez (z lewej) i Tymoteusz Puchacz
WP SportoweFakty / Krzysztof Porębski / Na zdjęciu: Dani Ramirez (z lewej) i Tymoteusz Puchacz

Po efektownej inauguracji nadszedł zimny prysznic. Mecz z Lechią Gdańsk to kolejny egzamin dojrzałości Lecha Poznań. Poprzednie zazwyczaj wypadały blado.

Zespół Dariusza Żurawia świetnie zaczął ligową wiosnę i po bardzo solidnym występie pokonał Raków Częstochowa (3:0). Ten triumf rozbudził nadzieje kibiców, lecz już tydzień później ich ulubieńcy musieli przełknąć gorzką pigułkę, bo mimo objęcia prowadzenia w wyjazdowym starciu z Cracovią, przegrali 1:2 i obecnie mają aż 11 pkt. straty do liderującej Legii Warszawa.

Po ostatnim niepowodzeniu pod Wawelem, mecz z Lechią staje się dla "Kolejorza" następnym z gatunku tych o być albo nie być w czołówce.

Marny bilans z najsilniejszymi

Lech nie potrafi w tym sezonie punktować z zespołami z góry tabeli. Przegrał z Legią (1:2), dwukrotnie uległ Cracovii (w obu przypadkach 1:2), a w potyczkach ze Śląskiem Wrocław i Pogonią Szczecin na obiektach rywali wywalczył remisy 1:1. Nie powiodło mu się także jesienią w Gdańsku, gdzie uległ lechistom 1:2, a gdyby przeciwnik zademonstrował lepszą skuteczność, straty byłyby jeszcze większe.

ZOBACZ WIDEO: Menadżer Kamila Grosickiego zdradza kulisy transferu. Potwierdził, że były dwie inne ciekawe oferty

- Nie wiem dlaczego w tych statystykach pomija się wyniki z Piastem Gliwice, z którym w dwumeczu zdobyliśmy cztery punkty - ripostował na konferencji prasowej przed niedzielnym spotkaniem trener Dariusz Żuraw. Trzeba jednak pamiętać, że przed 23. kolejką mistrz Polski był dopiero na 7. pozycji, trudno go więc było zaliczać do czołówki.

Progres jest, ale to wciąż za mało

Trener Żuraw podkreśla, że nawet mimo porażki z Cracovią, jego drużyna gra wiosną lepiej i nie daje się już zdominować w takim stopniu, jak bywało w niektórych meczach poprzedniej rundy. - Mieliśmy w Krakowie lepsze i gorsze momenty, ale tych lepszych było więcej. Po analizie czujemy duży niedosyt, bo zawodnicy wykonali dużo dobrej pracy, która nie dała efektów. Mimo to uważam, że w porównaniu do jesiennego spotkania z "Pasami" progres jest zauważalny.

Czy ta poprawa formy wystarczy, by wreszcie się przełamać i wygrać z silnym rywalem? - Mamy kolejny mecz z podobnie grającym, trudnym przeciwnikiem - uważa Żuraw. - Lechia też atakuje wysokim pressingiem i myślę, że nie schowa się za podwójną gardą. My musimy zagrać momentami podobnie jak na Cracovii, ale dłużej utrzymywać się przy piłce, żeby nie było strat takich jak na początku tamtego spotkania.

Trener "Kolejorza" wrócił też do sytuacji, w której w Krakowie podyktowany został rzut karny dla "Pasów". Bartosz Frankowski po wideoweryfikacji orzekł wówczas faul Thomasa Rogne na Rafaelu Lopesie. - Nie mam pretensji do sędziego, bo są przepisy, które bronią jego decyzji. Kontakt w tej sytuacji był, ale gdy sam jeszcze grałem, to wiedziałem, kiedy zawodnik mnie mijał, a ja nie trafiłem w piłkę czy go złapałem. To jest coś innego niż walka noga w nogę i wejście, które nie powoduje upadku. Myślę, że dziesięć podobnych zajść w środku pola w ogóle nie zostałoby odgwizdanych. Oglądam mecze lig zachodnich i tego się po prostu nie gwiżdże. U nas sędziowie przed monitorami wyłapują każdy kontakt. To dziwne, bo nie reaguje arbiter główny, ani asystent i dopiero ktoś w wozie VAR widzi jakiś kontakt. Dla mnie to nie są zagrania na rzuty karne i nie chcę także, żeby takie jedenastki były dyktowane na korzyść mojej drużyny. To nie idzie z duchem gry.

Mecz Lech Poznań - Lechia Gdańsk rozpocznie się w niedzielę o godz. 17.30.

->Szczegółowy terminarz 28. kolejki PKO Ekstraklasy

->PKO Ekstraklasa: Lech - Lechia. Bohdan Butko może zadebiutować już w niedzielę

Źródło artykułu: