Sebastian Staszewski: Przed wami spotkanie z Levadią Tallin w kolejnej batalii o Ligę Mistrzów. Patrząc realnie zwycięzca tego pojedynku może być tylko jeden.
Arkadiusz Głowacki: - I oby tak było. Oczywiście szanujemy naszego rywala, ale nie możemy czuć przed nim strachu. Wiemy, na co nas stać. Potrafiliśmy wygrywać ze znacznie silniejszymi rywalami jak choćby Beitar Jerozolima. Nie ma więc innej możliwości niż awans.
Za wami natomiast zgrupowanie w austriackim Grosspetersdorfie. Twoja ocena obozu jest pozytywna?
- Mam nadzieję, że trener Skorża wie, co robi (śmiech). A na poważnie obóz w Austrii oceniam bardzo pozytywnie. W trakcie sparingów nie było czuć wielkiego zmęczenia. Zrobiliśmy kilkanaście akcji na najwyższym poziomie. Widać, że obciążenia zostały dobrane optymalnie. Ustrzegliśmy się także kontuzji, z wyjątkiem Petera. Pogoda, choć była kapryśna także raczej dopisywała.
Niestety dla Wisły pechową kontuzję odniósł właśnie Peter Singlar. Niemal na pewno nie zdąży wrócić na boiska w 2009 roku.
- Takie jest niestety życie piłkarza. Wydawało się, że z Peterem jest wszystko OK., trwa rozgrzewka i nagle dzieje się tragedia. Dlatego prawdą jest powiedzenie, że w życiu nie da się przewidzieć niczego. Życzę Peterowi jak najszybszego powrotu do zdrowia. Będzie potrzebny w walce o obronę mistrzostwa.
Peter Singlar, Łukasz Garguła, Marcin Baszczyński a niewiele brakowało, aby także Paweł Brożek. Wszyscy zerwali więzadła krzyżowe. Ktoś rzucił na Wisłę klątwę?
- Sam już nie wiem. Też to zauważyłem… Naprawdę nie wiem z czego to wynika. Jakieś fatum? Mam nadzieję, że to zwykły zbieg okoliczności. Limit pecha wreszcie musi się wyczerpać.
W swojej karierze zdobyłeś już trzy tytuły Mistrza Polski z rzędu. Było to w latach 2002-2005. Ponownie masz szansę ustrzelić mistrzowskiego hat-tricka. Trzeba tylko zdetronizować Legię i Lecha.
- Każdy kolejny tytuł jest ważny i każdy kolejny tytuł do osiągnięcia to wielki cel. Mam na swoim koncie sześć mistrzostw i każde smakowało wyjątkowo. Ale zdobyć trzy tytuły z rzędu to wielka sprawa. Celem numer jeden są jednak puchary. Chcielibyśmy w nich odegrać jakąś znaczącą rolę.
Pytanie tylko czy będzie to rola Kopciuszka czy królewicza.
- Rozumiem, że Kopciuszek jest skazany na porażkę (śmiech)? Nie no oczywiście wolelibyśmy zagrać rolę królewicza, bo łatkę Kopciuszka mamy przyszytą od pięciu lat i zawsze czegoś brakuje do awansu. Teraz awansować do fazy grupowej jest trochę łatwiej, co wcale nie oznacza, że łatwo. Mam nadzieję, że po tylu latach wreszcie powtórzymy sukcesy Legii i Widzewa i jako trzeci klub w historii naszej piłki awansujemy do Champions League.
Przeżyłeś już chyba wszystko. Smak bólu po losowaniu, kiedy trafialiście na Real czy Barcelonę, ale także smak straconej szansy jak po meczach z Anderlechtem czy Panathinaikosem. Jest jeszcze w stanie coś ciebie zaskoczyć?
- Pewnie coś by się tam znalazło. Na przykład smak awansu do Ligi Mistrzów (śmiech). I liczę, że w tym roku poczuję go bardzo dobrze.
Twoja umowa z Wisłą traci ważność pierwszego stycznia 2013 roku. Będziesz miał wtedy prawie 34 lata. Wygląda więc na to, że karierę zakończysz pod Wawelem.
- Trudno powiedzieć czy tak będzie. Taki jest mój cel, ale życie zweryfikuje moje plany. Każdy jednak zdaje sobie sprawę, że podpisując nową umowę miałem na celu związanie się z Wisłą do końca kariery. Oby tak było.
Nie żal ci, że nie spróbowałeś nigdy sił za granicą? Mówiło się o propozycjach z Francji i Anglii.
- Ale to były tylko małoznaczące zapytania. Nie było nic konkretnego. I pewnie dlatego moja przygoda z Wisłą trwa do dziś. Gdybym dostał jakąś ciekawą ofertę pewnie bym ją rozpatrzył, ale jak mówiłem, jeszcze się takiej nie doczekałem.
A może jeszcze dostaniesz szansę spróbować gry na Zachodzie. Cleber wyjechał do Tereka Grozny mając za sobą trzydzieści cztery wiosny.
- Kto wie, chociaż nie wydaje mi się. Muszę patrzeć na moją piłkarską przygodę przez pryzmat moich kłopotów zdrowotnych. Było ich niestety sporo, ale przez cały ten czas Wisła nigdy nie dała mi do zrozumienia, że jestem niepotrzebny. Klubowi jestem za to bardzo wdzięczny i naprawdę to doceniam. Wisła dała mi szansę, ja chciałbym się jej odwdzięczyć.
Z Wisłą zdobyłeś sześć mistrzostw i trzy puchary. Grałeś przeciwko Barcelonie, Realowi Madryt, Anderlechtowi Bruksela, Lazio Rzym czy Interowi Mediolan. Do dziś jednak nie spełniłeś oczekiwań związanych z twoja grą w reprezentacji Polski.
- Tak niestety jest i niewiele wskazuje, aby się to zmieniło. Chciałbym jeszcze zagrać mecz w kadrze, ale nie wiem czy tak się stanie. Beenhakker się ze mną nie kontaktował, nie słyszałem, żeby rozmawiał o mnie z trenerem Skorżą. Są widocznie lepsi środkowi obrońcy niż. ja.
Kandydatem do przejęcia schedy po Holendrze jest trener Maciej Skorża. Gdyby tak się stało los by się do ciebie uśmiechnął.
- Ja tak na to nie patrzę. W kadrze powinni grać najlepsi a nie ci, którzy są ulubieńcami trenera albo znają go z klubu. Reprezentacja to nie poligon doświadczalny. A co do Skorży na pewno ma wszystko, aby zostać trenerem kadry. Życzę mu, aby osiągnął to w przyszłości.
Korespondencja z Heiligenkreuz, Austria