1 luty 2020. Real Madryt w bardzo dobrym stylu pokonuje w derbach Atletico. Królewscy byli liderem Primera Division i śrubowali passę 21 meczów bez porażki. O październikowej wpadce z Realem Mallorca (0:1) mówiono wówczas - to był punkt zwrotny.
W stolicy Hiszpanii zaczęto snuć mocarstwowe plany o potrójnej koronie. Real Madryt był do bólu pragmatyczny, wykorzystywał prawie każdy błąd rywali, a drugą młodość przeżywał Karim Benzema.
- Nie zaszła jakaś wielka zmiana z dnia na dzień. To ciągła praca. Początek sezonu był trudny pod względem wyników, ale teraz czujemy się pewnie. Wierzymy w naszą pracę i nie chcemy obniżać rytmu. Chcemy dalej robić to samo. Mamy fantastyczną grupę i każdy z nas musi dorzucić swoją cegiełkę - zauważył w lutym Raphael Varane.
Duża rysa
Wszyscy zdawali sobie sprawę, że trudno będzie utrzymać wysokie tempo do końca sezonu. Nikt nie spodziewał się jednak, że napompowany balon pęknie tak szybko. Minął miesiąc, a Królewscy mogą pozostać z pustymi rękami.
Pierwsza wyraźna rysa pojawiła się na początku lutego. Los Blancos sensacyjnie odpadli z Pucharu Króla (przegrana z Realem Sociedad 3:4), a porażka w 1/8 Ligi Mistrzów z Manchesterem City (1:2), może przekreślić ich marzenia o zawojowaniu elitarnych rozgrywek. Wszystkie siły zostaną rzucone na El Clasico.
Podopieczni Zinedine'a Zidane'a nie mają wielu argumentów. Asem w rękawie miał być Eden Hazard, który po długiej kontuzji zagrał dwa mecze i znowu doznał urazu. Jeśli potwierdzi się zły scenariusz, reprezentant Belgii nie zagra już w tym sezonie. Swoją skuteczność stracił także Benzema, który ostatniego gola strzelił miesiąc temu.
Największym sprzymierzeńcem Realu może okazać się... FC Barcelona. Duma Katalonii rozgrywa najgorszy sezon od lat, a oprócz słabej formy, drużynę rozbijają konflikty zewnętrzne.
Szczęście w nieszczęściu
- El Clasico jest jak wyścig kulawych. Barca i Madryt przeżywają trudne czasy. Powrót Barcelony na prowadzenie w La Liga był możliwy tylko dzięki Realowi. Jego zła forma wzmocniła pozycję Barcy - stwierdził Jorge Valdano na antenie radia "Onda Cero".
Do kuriozalnej sytuacji na Camp Nou doszło już na początku roku. Dyrektor sportowy Eric Abidal, kilka dni po zwolnieniu Ernesto Valverde, postanowił publicznie wbić szpilkę kilku piłkarzom Barcelony. Kolejnym problemem była afera hejterska, którą miał zarządzać Josep Bartomeu. Prezydent klubu broni się przed zarzutami, jednak zła atmosfera pozostała.
Zobacz wideo. Trening Realu przed meczem z Barceloną:
Sternikowi Barcelony dostaje się także od samych piłkarzy, którzy narzekają, że ich kadra jest niewystarczająca. - Mamy wąską kadrę, bo takie niestety było planowanie - przyznał Sergio Busquets.
Real Madryt musi to spotkanie wygrać, jednak problem w tym, że po raz ostatni w ligowym El Clasico triumfował u siebie w 2014 roku. Duma Katalonii w tym czasie wygrywała 4:0, 3:2, 3:0, 1:0. Po pierwszym z Klasyków pracę w stolicy Hiszpanii stracił Rafael Benitez, po którym rozpoczęła się wielka era Zinedine'a Zidane'a.
Pod względem piłkarskim Real prezentuje się jednak lepiej od Barcelony. Dobrze funkcjonuje środek pola, a Królewskim brakuje przede wszystkim przełamania Benzemy. Nerwy na wodzy musi utrzymać także kapitan Sergio Ramos, który bije niechlubne rekordy w liczbie czerwonych kartek. W pojedynkach z Barceloną sześciokrotnie oglądał czerwone kartki.
- To nie jest zwykły mecz. Mimo to, że stawką wciąż są tylko trzy punkty, to Klasyk jest zupełnie innym starciem niż pozostałe spotkania. Pokonanie Barcelony daje ci wielką radość - podkreślał Ramos.
Początek niedzielnego El Clasico o godz. 21:00.
Zobacz także:
FC Barcelona miażdży Real w Madrycie. Wstydliwa statystyka Królewskich
Real Madryt - FC Barcelona. Tak strzelali Królewscy w El Clasico (wideo)