"Wszystko po staremu. DFB łamie słowo. Hopp był i będzie sku***" - tak wyglądała treść na transparencie wywieszonym przez ultrasów Bayernu Monachium.
Mecz przerywano, do kibiców podchodzili piłkarze, trener, sztab, a w końcu także Hasan Salihamidzić, Oliver Kahn i Karl-Heinz Rummenigge.
Piłkarze TSG 1899 Hoffenheim i Bayernu Monachium przez blisko kwadrans chodzili po boisku, kopiąc piłkę w środku pola. Miał to być protest przeciwko takiemu zachowaniu ultrasów. Sytuacja ta odbiła się szerokim echem po całej Europie.
ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: kamerzysta ucierpiał przez Urszulę Radwańską
- Naprawdę osiągnęliśmy dno. To katastrofa. Jednak dzięki solidarności obu drużyn, a także zachowaniu sędziego, pokazano, że na trybunach nie ma miejsca na takie rzeczy, bo mecz kontrolują piłkarze, a nie tacy kibice - mówił Fritz Keller, prezes niemieckiej federacji na antenie ZDF.
Nikt nie chce wrzucać kibiców do jednego worka, ale są tacy, których zachowanie trzeba potępić. - Musimy potraktować to poważnie. Pierwsze transparenty związane z właścicielem Hoffenheim pojawiły się w 2008 roku, od tamtej pory nakładaliśmy kary grzywny. Wierzę, że zdecydowana większość kibiców potępia takie zachowanie - skwitował Keller.
Czytaj też:
Niemieckie media zgodne po aferze w meczu Bayernu: Wstyd!
Sprawdź, dlaczego sędzia przerwał mecz TSG 1899 Hoffenheim z Bayernem Monachium (wideo)