To był kolejny duży krok beniaminka w stronę awansu do grupy mistrzowskiej. W piątek czerwono-niebiescy pokonali w Bełchatowie mistrza Polski, Piasta Gliwice 2:0, a we wtorek w takim samym stosunku pokonali płocką Wisłę.
- Na pewno trudny mecz na trudnym terenie z ciężkim rywalem. Zaczęliśmy go z bardzo dobrym nastawieniem i energią. Przyjechaliśmy tu po zwycięstwo. Od początku było widać, że chcemy narzucić swój styl, zdominować gospodarzy w Płocku, ale nie było o to łatwo, bo Wisła też była dobrze nastawiona, grała u siebie i ta pierwsza połowa była trudna. Nie tyle ją przetrwaliśmy, co byliśmy w niej drużyną i nie dopuściliśmy Wisły do strzelenia bramki - analizował na pomeczowej konferencji prasowej trener częstochowian Marek Papszun.
Pierwszy gol padł w 9. minucie. Było to trafienie samobójcze Damiana Michalskiego. Z kolei w 59. minucie Tomas Petrasek trafił na 2:0. To był jego piąty gol w sezonie. Miał miejsce dzień po tym, jak otrzymał powołanie do reprezentacji Czech.
ZOBACZ WIDEO: Odwiedziliśmy bazę reprezentacji Polski na Euro 2020! Zobacz, jak będą mieszkać kadrowicze
- Serce rośnie, bo to jest piękna historia. Tomas jest fantastycznym zawodnikiem i kapitalnym człowiekiem. Jego droga była ciernista, przeszedł ciężką kontuzję. Był to stan poważny i groził przerwaniem kariery. Dziś widzimy, jak radzi sobie na poziomie ekstraklasy. Ciężko go będzie utrzymać w klubie, jeśli utrzyma taką dyspozycję - przyznał szkoleniowiec Rakowa Częstochowa.
Trenera Papszuna cieszy przede wszystkim postawa jego zespołu po przerwie w Płocku. Z rytmu nie wybiła go nawet czerwona kartka dla Igora Sapały w 78. minucie gry. Perspektywa gry w grupie mistrzowskiej, która łączy się z celem podstawowym, tj. utrzymaniem w PKO Ekstraklasie, wydaje się coraz bardziej realna.
- Ja się bardzo cieszę, że drużyna jest bardzo świadoma i na drugą połowę wyszła z takim samym nastawieniem, ale większą koncentracją. Dzięki temu lepiej realizowała założenia przedmeczowe. Druga połowa była pod naszą kontrolą. Zasłużenie wywozimy punkty. To bardzo, bardzo ważne punkty, bo cały czas liczymy się w walce o ósemkę. A wiemy, że to dałoby nam utrzymanie i zrealizowalibyśmy swój cel. Do tego jednak daleka droga. Przed nami już tylko pięć finałów - zakończył.
Tymczasem Wisła Płock wciąż czeka na pierwsze wiosenne zwycięstwo. Nafciarze rozegrali już pięć spotkań ligowych po zimowej przerwie. Na razie legitymują się bilansem 0-3-2.
- Widać gołym okiem, że największym problemem jest faza ataku. Wiedzieliśmy, że będziemy potrzebowali trochę czasu na wkomponowanie nowych ogniw do zespołu. Pracujemy nad tym i wiemy, że musimy to doskonalić - powiedział po spotkaniu trener Radosław Sobolewski.
To, w jaki sposób na boisku prezentuje się Raków, nie jest już dla nikogo zaskoczeniem. Dla Wisły też nie było, a jednak zespół nie potrafił sobie poradzić ze sforsowaniem defensywy beniaminka.
- Nie zaskoczyła nas postawa Rakowa. Problem tkwił bardziej w nas, w tym jak spożytkowaliśmy czas, kiedy mieliśmy piłkę. Martwi nasza nerwowość w rozgrywaniu piłki. Będziemy musieli to głębiej przeanalizować, ale mam nadzieję, że moi piłkarze pokażą charakter oraz jakość w następnym meczu - zapewnił szkoleniowiec płockiej drużyny.
Wisła spadła na dziesiątą pozycję w tabeli. Następny mecz płocczanie rozegrają w sobotę w Gdyni z Arką. Z kolei Raków w Bełchatowie w niedzielę o 12:30 podejmie Pogoń Szczecin.
Czytaj też:
Korupcja w polskiej piłce. Wśród skazanych były reprezentant Polski
Lech Poznań już na podium. Awans Rakowa. Zobacz tabelę PKO Ekstraklasy