Katarzyna Kiedrzynek: Dostałam po dupie, ale poskutkowało

Newspix / LUKASZ GROCHALA/ CYFRASPORT / Na zdjęciu:  Katarzyna Kiedrzynek
Newspix / LUKASZ GROCHALA/ CYFRASPORT / Na zdjęciu: Katarzyna Kiedrzynek

- Kiedy zostałam kapitanem reprezentacji, powiedziałam w szatni głośno, że zrobię dla tej kadry wszystko. Mogą mnie zjeść, ale ta drużyna zasługuje na więcej. Na lepsze traktowanie - mówi Katarzyna Kiedrzynek, bramkarka Paris Saint-Germain.

[b]

Mateusz Skwierawski, WP SportoweFakty: Reprezentantki Polski mają już jednakowe buty?[/b]

Katarzyna Kiedrzynek, kapitan reprezentacji Polski: I buty, i stroje.

Nie zawsze tak było.


Nasz sztab liczy teraz trzynaście osób, kiedyś przy kadrze pracowało pięciu ludzi, a trener robił w międzyczasie za kierownika drużyny. W hotelach mamy siłownię, basen, odnowę biologiczną, a zdarzało się, że tego brakowało. Warunki do treningu są na najwyższym poziomie, nie musimy też martwić się podróżami. Na mecz do Azerbejdżanu polecimy czarterem, w innym przypadku lot mógłby zająć około 10 godzin. Oczywiście nie oczekujemy, że na każde spotkanie będziemy latały w ten sposób, nie chcę, żeby ktoś odniósł wrażenie, że jesteśmy wybredne. Mówię o zmianach na lepsze. Idziemy do przodu - nie tylko sportowo, ale też organizacyjnie. Tak jak widać - jestem ubrana w ten sam dres, który noszą piłkarze męskiej kadry, różni się tylko krój, nasz jest damski. Buty też mamy jednakowe.

ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: ponad 40 lat, a on ciągle zachwyca. Co za bramka Tottiego


Afera na lotnisku w Bydgoszczy w 2018 roku była punktem zwrotnym, jeżeli chodzi o traktowanie waszej reprezentacji? Na spotkanie eliminacji mistrzostw świata ze Szkocją leciałyście wtedy tanimi liniami, w dodatku lot opóźnił się o siedem godzin, przez co przepadł wam trening. A prezes Zbigniew Boniek pisał na Twitterze, że poćwiczycie rano, czyli w dniu meczu.

Wydźwięk po tej sytuacji był bardzo mocny. Trochę nam się wtedy ulało i zrobiła się aferka, ale dlatego, że zależało nam na dobrym występie w eliminacjach. Już do tego tematu nie wracamy, było, minęło! Dobrze, że teraz jest lepiej. Czasem trzeba się upomnieć o swoje.

I pani to zrobiła. W wywiadzie dla "Gazety Wyborczej" powiedziała, żeby "pozwolono kobietom grać w piłkę".

Taki mam charakter. Nie lubię tłumić emocji, jak się zdenerwuję, to się zdenerwuję. Wolę, jak to ze mnie wyjdzie, jak rozwiąże problem od razu, lżej mi wtedy. Krótka piłka, przynajmniej nie siedzę w nerwach. Czasem może to przeszkadzać, ale zazwyczaj pomaga. Jak trzeba, to potrafię walnąć między oczy, zawsze coś wywalczę.

Opaska kapitańska wywołała panią do tablicy?

Wcześniej nie pchałam się przed szereg, ale cztery lata temu, kiedy zostałam kapitanem reprezentacji, powiedziałam w szatni głośno, że zrobię dla tej kadry wszystko. Mogą mnie zjeść, krytykować, ale ta drużyna zasługuje na więcej. Na profesjonalne, lepsze traktowanie.

To się zmieniło?

Dostałyśmy to, o co poprosiłyśmy prezesa PZPN Zbigniewa Bońka. Miałyśmy rozmowę z naszym trenerem Miłoszem Stępińskim, on później przekazał sugestie drużyny podczas spotkania z zarządem i wypracowaliśmy porozumienie. Za akcję na lotnisku dostało mi się trochę po dupie, ale ważne, że poskutkowało. Dziś z prezesem Bońkiem śmiejemy się z tego. Dla mnie ważne jest, że normalnie rozmawiamy, że my, dziewczyny z kadry, czujemy w nim wsparcie. Prezes zmienił do nas podejście.

Rozmawiamy w pięciogwiazdkowym hotelu w centrum Warszawy, ale nie zawsze mieszkałyście w takich warunkach.

Pamiętam zgrupowanie w Gutowie Małym. Hotel i warunki do gry - rewelacyjne. Ale dookoła nic, pustka. Albo mecz w Ostródzie. Dla lokalnych kibiców to świetna sprawa, ale nawet mój tata musiał się namęczyć, żeby dojechać tam z Lublina. Duże miasto to więcej kibiców, lepsza otoczka, większe zainteresowanie. Na listopadowym spotkaniu z Hiszpanią w Lublinie padł rekord frekwencji. Przyszło ponad 7,5 tysiąca kibiców, a tylu na meczu kadry kobiet nigdy nie było. Nasza walka o przeniesienie spotkań reprezentacji do większych miast miała sens. Chcemy wychodzić do kibiców.

Z Mołdawią (5:0) w eliminacjach Euro 2021 mierzyłyście się na stadionie Polonii, po raz pierwszy zagrałyście w stolicy.

I to wiele dla nas znaczy. Chcemy grać w centrum Polski, dzięki temu zwiększy się zainteresowanie drużyną. Poza tym dziewczyny też mają swoje potrzeby, chcą gdzieś wyjść w czasie wolnym, spotkać się z rodziną czy załatwić jakieś sprawy.

Pani jest rozpoznawalna w Polsce?

Byłam, jak nie strzeliłam rzutu karnego w finale Ligi Mistrzyń i moje Paris Saint-Germain przegrało. Teraz nie, bardziej w Lublinie, rodzinnym mieście. W Warszawie swobodnie chodzę po ulicy.

Pytam, bo chociażby ta rekordowa frekwencja z listopada 2019 r. pokazuje, że coraz więcej osób zaczyna śledzić wasze mecze.

Myślę, że ludzie są ciekawi tej reprezentacji, przekonują się do nas, powoli kojarzą zawodniczki.

Można w ogóle porównać skalę popularności piłki kobiecej w Polsce i we Francji, gdzie gra pani w PSG?

Przepaść pokazały choćby ostatnie mistrzostwa świata we Francji rok temu. Dziewczyny były wszędzie - na bilbordach, autobusach, promocja drużyny była ogromna. Bardzo dużo zależy od zainteresowania mediów, dlatego zachęcam, żeby "Wirtualna Polska" wykupiła w Warszawie kilka bilbordów i nas promowała. Oczywiście puszczam oko. Widzę jednak duży postęp. Kiedyś pisały o nas tylko portale kobiece. Głośniej zrobiło się o nas, kiedy wyjechałyśmy do dobrych zagranicznych klubów. Wierzę, że to dopiero początek.

Oczywiście, nie ma się co porównywać do piłki w męskim wydaniu, ale czujemy, że to nasz czas. Od wielu lat walczymy, żeby kobieca piłka była szanowana. Bardzo bym chciała powiedzieć, że awansujemy na mistrzostwa Europy w Anglii, mam ochotę to obiecać, ale ugryzę się w język. Szanse są jednak bardzo duże.

Mówi pani, że z piłką męską nie możecie się równać. A robicie to w swoim gronie?

Jasne. Myślę, że pod względem technicznym nie ustępujemy panom. Taktycznym też. Trener Stępiński mówi, że szybko łapiemy, że powie nam coś raz i wystarczy. Jeżeli chodzi o inne aspekty, to nie porównujmy. Mężczyzna zawsze będzie silniejszy, szybszy, będzie skakał wyżej i biegał dynamiczniej. Czasem się wzajemnie zaczepiamy, pośmiejemy z siebie, kobiety z polskiej ligi, faceci z nas. Ale z dystansem, bez jadu.

To gdzie gra się bardziej techniczną piłkę, w męskiej polskiej ekstraklasie czy damskiej francuskiej lidze?

Powiem tak: technicznie kobiety naprawdę dają radę.

A porównania typu "Lewandowski w spódnicy" czy może, teraz wymyślam, "Boruc z kucykiem"?

Oj, dajcie już spokój z tym "gra jak Messi w spódnicy". Myślę, że Ewka Pajor ma już dosyć tych określeń. Ale samo porównanie do wielkiego piłkarza jest bardzo miłe. Dla mnie Artur Boruc czy Wojtek Szczęsny to świetni bramkarze i fajnie, jak ktoś powie, że Kiedrzynek przypomina któregoś z nich.

Podobnie się odżywiacie?

Ja ostatnio nie jem mięsa, zwracamy uwagę na dietę, ale oczywiście nie odmówię kotleta z buraczkami, który jest daniem specjalnym w rodzinnym domu.

Męska kadra was inspiruje?

Pewnie. Chłopaki wyjechali za granicę, zaczęli lepiej grać, dostali wsparcie od kibiców. Też byśmy tak chciały. Żeby ludzie interesowali się naszymi meczami, przychodzili na stadion. Nam o wiele trudniej się przebić, ale nie poddajemy się. Jesteśmy odporne na krytykę, dużo przeszłyśmy.

Pani zwłaszcza po wspomnianym finale Ligi Mistrzyń z Olympique Lyon prawie trzy lata temu.

Ludzie nie dali mi o tym zapomnieć, musiałam cierpieć. Zostałam zwyzywana od najgorszych, bo nie trafiłam karnego. Niektórzy mają z tego satysfakcję, czego nie potrafię wytłumaczyć. Bardzo prosto kogoś krytykować, pamiętajmy jednak, że wiele osób sobie z tym nie radzi, niektórzy przez hejt w internecie odbierają sobie życie. Zawsze mówię: masz coś do mnie, to pogadajmy twarzą w twarz. Ja czekam na następnego karnego. 

Podobno zmienia pani klub.

Nie spieszę się, kontrakt mam do czerwca tego roku, ale trwają różne rozmowy. Niedługo się dowiecie. W Paryżu jestem już siedem lat, najlepsze, co mogłam wyciągnąć z tego czasu, to różne doświadczenia. Chciałabym w końcu coś wygrać. Raz zdobyłyśmy Puchar Francji, ale ja wtedy nie grałam.

Adrian Mrowiec: W RB Lipsk miałem kontrakt życia

Damska kadra jeszcze nigdy nie awansowała na żaden duży turniej. Wy możecie to zmienić. Po remisie z Hiszpanią ograłyście Mołdawię, awans na Euro 2021 wydaje się bardzo realny.

Jesteśmy gotowe i fizycznie i mentalnie. Wierzę, że drużyna podoła. Na początku pracy trenera Stępińskiego grałyśmy ze słabszymi przeciwnikami, żeby nabrać pewności siebie. Wchodziłyśmy schodek po schodku i dziś jesteśmy gotowe rywalizować z najlepszymi. W październiku mierzyłyśmy się z Brazylią (1:3), później ten remis z Hiszpanią, a miałyśmy szansę wygrać. Taki wynik pewnie wzięłaby w ciemno męska kadra na Euro 2020. Przestajemy odstawać od najlepszych. Chcemy spełnić marzenia i awansować na Euro. W innym przypadku chyba dam sobie z tym wszystkim spokój.

Aż tak brutalnie stawia pani sprawę?

Żartuje sobie, bo wiem, że tak się nie stanie.

Tomasz Hajto: Lewandowski jest za bardzo eksploatowany

Komentarze (0)