[tag=19978]
Bartosz Bereszyński[/tag] jest pierwszym polskim piłkarzem, u którego zdiagnozowano koronawirusa. Obrońca na co dzień mieszka we Włoszech i jest zawodnikiem Sampdorii Genua. W tym klubie epidemia zasiała największe ziarno, bo aż sześciu graczy jest zakażonych.
Reprezentant Polski obecnie odbywa przymusową kwarantannę we własnym domu. Na Instagramie wypowiedziała się jego dziewczyna, z którą mieszka. Maja Mocydlarz zapewniła, że robili wszystko, by uniknąć zakażenia.
- My od początku lutego odkażaliśmy ręce, stół w restauracji, zmienialiśmy ubrania po powrocie do domu, myślimy ręce non stop. W końcu unikaliśmy tłumów, wyjścia ograniczyliśmy do szybkiego spaceru lub kawy. Finalnie ostatnich dziewięć dni spędziliśmy całkowicie w domu, bez wychodzenia - mówi partnerka "Beresia".
ZOBACZ WIDEO: Koronawirus. Ministerstwo Zdrowia opublikowało specjalny film
Jak zatem doszło do zakażenia? Wszystko wskazuje na to, że piłkarz zaraził się w szatni Sampdorii lub podczas meczu ligowego.
- Bartek udawał się do klubu, trenując codziennie, grając mecz i widując się z osobami z drużyny. To wystarczyło do zakażenia. Dlatego wszystko zostało zamknięte i to jedyna droga do polepszenia sytuacji - tłumaczy Mocydlarz.
Ukochana zawodnika Sampdorii przypomina, że wirus często objawia się dopiero po jakimś czasie.
- Przez długi okres inkubacji wiele osób nie wiedziało, że go w sobie ma. Do teraz tysiące osób tego nie wie i być może się nie dowie, ponieważ wiek i stan zdrowia odgrywa tu chyba ogromną rolę - tłumaczy.
Czytaj także:
Koronawirus. Leczenie Bereszyńskiego pod kontrolą
Koronawirus. Sampdoria Genua - najbardziej zarażony klub