Koronawirus. PKO Ekstraklasa. Propozycja Rakowa Częstochowa jak "Igrzyska Śmierci"

WP SportoweFakty / Agnieszka Skórowska / Na zdjęciu: piłkarze Rakowa Częstochowa
WP SportoweFakty / Agnieszka Skórowska / Na zdjęciu: piłkarze Rakowa Częstochowa

Przygotowana przez Raków Częstochowa propozycja dokończenia sezonu na pierwszy rzut oka wygląda jak zgłoszenie piłkarzy do "Igrzysk Śmierci". - Taki mini turniej nie musi jednak wiązać się z narażeniem piłkarzy na urazy - mówi nam Piotr Jankowicz.

Właściciel Rakowa Michał Świerczewski w czwartek oficjalnie przedstawi pozostałym klubom ligi i Ekstraklasie SA swój pomysł na dokończenie sezonu i tym samym zminimalizowanie strat finansowych spowodowanych paraliżem świata futbolu, do którego doprowadziła pandemia SARS-CoV-2.

Jak ujawnił "Przegląd Sportowy", plan Świerczewskiego zakłada skoszarowanie wszystkich 16 drużyn w hotelach specjalizujących się w organizacji zgrupowań piłkarskich, których w Polsce nie brakuje, i rozegranie 11 pozostałych do końca sezonu kolejek (łącznie 88 meczów) w sześć tygodni.

Spotkania miałyby się odbyć na kilku stadionach bez udziału publiczności, a wszyscy ich potencjalni uczestnicy mieliby zostać przebadani na obecność SARS-CoV-2. Przez dwa miesiące odizolowani mieliby być nie tylko piłkarze i trenerzy, ale też sędziowie, obsługa stadionów, ekipy telewizyjne i personel hotelów.

ZOBACZ WIDEO EURO 2020 przesunięte o rok. Zbigniew Boniek zabrał głos! "To jedyna rozsądna decyzja"

O etycznej stronie tego projektu pisał już TUTAJ Marek Wawrzynowski. Kontrowersje budzi jednak nie tylko to, czy w czasie pandemii laboratoria powinny zostać obciążone analizą próbek na potrzeby wznowienia sezonu piłkarskiego. Warto pochylić się nad tym, jak na tak duże natężenie meczów, po tak długiej przerwie w treningach, zareagują piłkarze.

Kluby PKO Ekstraklasy zawiesiły treningi 13 marca i co najmniej do końca miesiąca piłkarze będą pracowali tylko indywidualnie. Już teraz jednak wiadomo, że liga nie ruszy także w kwietniu. Powrót na boiska w maju, w myśl planu Rakowa, będzie równoznaczny z rozegraniem 11 meczów w 6 tygodni po 7-tygodniowej przerwie w treningach.

Tak długiego rozbratu z boiskiem piłkarze polskich klubów nie mają ani latem, ani zimą. A w obu przypadkach przed grą o stawkę mają blisko miesięczne okresy przygotowawcze. W tym kontekście plan Rakowa brzmi jak zgłoszenie zawodników do "Igrzysk Śmierci".

W czasie kwarantanny społeczeństwo może i potrzebuje chleba i igrzysk transmitowanych w telewizji, ale co ze zdrowiem zawodników, którzy z niemal z marszu mieliby wejść w obciążenia meczowe, jakich dotąd nie znali? Według Piotra Jankowicza, cenionego trenera przygotowania motorycznego, może to znacząco obniżyć atrakcyjność spotkań, ale piłkarze nie będą narażeni na urazy bardziej niż w trakcie sezonu rozgrywanego zgodnie z planem.

- Pamiętajmy, że przede wszystkim najważniejsze jest bezpieczeństwo. Jeśli będzie istniało jakiekolwiek ryzyko związane z wirusem, jeśli nie będzie odpowiednich warunków, to powinniśmy zrezygnować z dogrania tego sezonu do końca. Dopiero kiedy sytuacja będzie opanowana, będzie można rozmawiać o wznowieniu ligi - zastrzega Jankowicz.

- Teoretycznie, sam ten pomysł jest ciekawy. Jego realizacja będzie się jednak wiązała z dużymi obciążeniami. Duże, narastające zmęczenie w połączeniu z długą przerwą w piłkarskich treningach mogą spowodować, że te mecze mogą nie wyglądać najlepiej - mówi nam były trener Cracovii, Górnika Zabrze, Łódzkiego Klubu Sportowego, Pogoni Szczecin czy Jagiellonii Białystok.

- Abstynencja zawodników od piłki jest długa, a to jest ich podstawowe narzędzie pracy. Od trzeciej, czwartej kolejki to już może być mało atrakcyjna gra. Byle przetrwać. Nie będziemy mogli oczekiwać od piłkarzy wysokiej dyspozycji piłkarskiej. Trudno przewidzieć też, czy w takich okolicznościach będą w stanie wytrzymać 90 minut wysiłku meczowego - kontynuuje Jankowicz.

Gra co trzy dni przez sześć tygodni to maraton, do jakiego piłkarze klubów PKO Ekstraklasy nie są przyzwyczajeni. Nie oznacza to jednak, że kontuzje mogą się sypać jedna po drugiej.

- Nie demonizowałbym tego. Zawodnicy są przygotowani do sezonu. Nie tak dawno, bo w styczniu mieli okresy przygotowawcze, a teraz pracują indywidualnie. I pracują głównie nad profilaktyką. To, nad czym mogą pracować w warunkach domowych, to głównie prewencja - zwraca uwagę Jankowicz.

- Problem jest od strony wydolnościowej i piłkarskiej. Forma piłkarska jest specyficzna. Nie ma treningu biegowego, który skompensowałaby piłkarski wysiłek. Nie martwiłbym się o profilaktykę, bo po takich indywidualnych ćwiczeniach, które teraz wykonują, będą dobrze zabezpieczeni. A jeśli będą objęci właściwą odnową biologiczną, będą odpowiednio regenerowani, to ryzyko kontuzji nie będzie tak duże - mówi trener.

- Bardziej boję się o formę fizyczną, piłkarską. Nie można wejść na siłownię, nie można budować potencjału motorycznego. Owszem, część pracy da się wykonać, ale nie są to warunki optymalne. Brak sprzętu, z którego piłkarze mogą korzystać w normalnych okolicznościach, będzie zauważalny w efektach ich pracy. Ćwiczenia funkcjonalne można wykonywać, ale to nie zbuduje potencjału motorycznego piłkarza - podkreśla Jankowicz.

Czytaj również -> Piłkarze Śląska dali przykład i zgodzili się na zamrożenie pensji

Komentarze (1)
avatar
Cheers
25.03.2020
Zgłoś do moderacji
2
2
Odpowiedz
Tego kolegę prezesa i innych podobnie myślących powinni faktycznie skoszarować. W ośrodkach dla psychicznie chorych.