Związek przeznaczył ponad 116 milionów na pomoc różnym podmiotom krajowego futbolu. 50 milionów złotych otrzymają kluby ekstraklasy, I, II i III ligi. Z czego 30 mln złotych trafi do zespołów z najwyższej klasy rozgrywkowej. - Na wstępie powiem, że to wielki gest i świetna decyzja PZPN-u - zaczyna Michał Listkiewicz. - Mam tylko nadzieję, że te pieniądze nie pójdą na pensje piłkarzy, a szkółki, młodzież. W Niemczech jest odwrotnie. Największe kluby z Bundesligi przekazały pieniądze na ratowanie drużyn z niższych klas - komentuje były prezes federacji w latach 1999-2008.
PZPN zaleca, żeby środki z ich pakietu pomocowego pomogły przede wszystkim w utrzymaniu ciągłości szkolenia młodzieży. Nie wiadomo jednak, jak w rzeczywistości zostaną spożytkowane. - Jestem ciekawy, w jaki sposób te środki zostaną rozdysponowane. Związek nie powinien ich przelewać, tylko refundować koszty na podstawie faktur na pensje trenerów akademii czy sprzęt dla młodzieży. Pokusa przeznaczenia pieniędzy na pensje dla zawodnika kręcącego nosem będzie duża - przestrzega Listkiewicz.
Zdaniem byłego prezesa najważniejsze jest ratowanie akademii klubów, szkółek, które bazują na składkach rodziców i całego dołu piramidy. - Jak jest powódź, to ratujemy piwnice, żeby nie zgniła, a nie piękne meble ze strychu - obrazuje. - Dla malutkich kwota 10 tysięcy jest znacząca, to od małych drużyn zależy życie polskiej piłki. A jeden czy dwa miliony nie uratują Legii czy Cracovii - twierdzi.
ZOBACZ WIDEO EURO 2020 przesunięte o rok. Zbigniew Boniek zabrał głos! "To jedyna rozsądna decyzja"
Listkiewicz z zaskoczeniem słuchał opinii prezesów drużyn ekstraklasy, którzy domagali się pomocy związku. PZPN do tablicy wywołał między innymi Janusz Filipiak z Cracovii. - Ja się nie zgadzam z prezesami, że im się należy. Kluby ekstraklasy to firmy zawodowe, im bym w ogóle nie dawał pieniędzy. Przy dużych budżetach kilka milionów straty to nie jest wiele. Widzę totalny egoizm płynący z niektórych zespołów ligowych. Jakby zapomniano, że w Polsce jest tysiące drużyn i prawie pół miliona zarejestrowanych zawodników. Ekstraklasa to tylko wycinek - komentuje nasz rozmówca.
Listkiewicz przypomina sobie swoją sytuację kryzysową, kiedy zarządzał związkiem. - Po powodzi na Śląsku przeznaczyliśmy setki tysięcy złotych właśnie na pomoc mniejszym klubom, poniżej czwartej ligi. I to pomogło uratować szatnie, budynki, boiska. Choć też zdarzały się kwiatki i próby naciągnięcia. Na szczęście Eugeniusz Kolator potrafił wyłowić takie jednostki. Nagle okazywało się, że klub proszący nas o wsparcie znajduje się 50 kilometrów od najbliższej rzeki - wspomina z uśmiechem.
Listkiewicz spodziewa się krytyki skierowanej w PZPN. - Obawiam się, że pojawią się głosy, dlaczego związek dał tak mało. Jak u Lewandowskich, że to wręcz jałmużna. A federacja, porównując budżety, dała od siebie nawet więcej niż Robert i Ania. Jakby na to nie patrzeć, PZPN-owi należy pogratulować za tę decyzję - kończy Listkiewicz.
Koronawirus. Aleksandar Vuković: Nie popisujmy się. Pomyślmy, co jest ważne
Koronawirus. Łukasz Gikiewicz: Więzienie za wyjście z domu