- To, o co walczyliśmy, zostało osiągnięte. Cieszę się, że Komisja ds. Nagłych podjęła tak mądrą dla polskiej piłki decyzję. Chciałbym podziękować władzom PZPN, które były tak krytykowane za swoją opieszałość, za to, że w najważniejszym momencie górę wzięła sprawiedliwość - mówił na specjalnie zwołanej konferencji prasowej prezes Korony, Tadeusz Dudka. To właśnie słowo "sprawiedliwość" najczęściej padało z ust władz kieleckiego klubu w komentarzach po decyzji związkowej komisji.
W świętowaniu działaczom oraz pracownikom klubu nie przeszkodziła ani późna pora, ani szalejąca nad świętokrzyskiem burza. Trunki wyskokowe lały się w siedzibie klubu do wczesnych godzin porannych. Popołudniu schodzących się na trening zawodników przywitały triumfalne napisy flamastrem na… drzwiach ich szatni. Zaplanowany na godzinę 17:00 w czwartek trening znacznie się opóźnił. Poprzedził go szampan w szatni zawodników oraz podziękowania za zaangażowanie od prezydenta miasta, Wojciecha Lubawskiego. Piłkarze nie pozostali dłużni prezydentowi. W ich imieniu głos zabrał Paweł Sobolewski, który z kolei dziękował za to, że po degradacji do I ligi miasto podało klubowi pomocną dłoń.
Sukces rodzi się w bólach
Trudno domniemywać, jak potoczyłyby się losy kieleckiej Korony, gdyby przed rokiem pełen pakiet akcji klubu nie trafił we władanie miasta Kielce. Klub po karnej degradacji o jedną klasę rozgrywkową opuścił sponsor strategiczny - firma Kolporter S.A. Po kilku tłustych latach w Kielcach miały nastać chude. Nie wiadomo, na jak długo. Z tonącego okrętu zaczęli uciekać czołowi piłkarze: Marcin Robak, Maciej Mielcarz, Marcin Kaczmarek czy Grzegorz Bonin. Drużynę przejął nowy stary szkoleniowiec, Włodzimierz Gąsior. Miał zbudować zespół w oparciu o młodych graczy i wychowanków, wspartych kilkoma doświadczonymi zawodnikami, którzy pozostali.
Ciężki był to sezon dla kieleckiej Korony, a najcięższe pierwsze spotkania na zapleczu Ekstraklasy po degradacji. Porażki ze Stalą Stalowa Wola, GKS Jastrzębie czy Odrą Opole chluby spadkowiczowi z najwyższej klasy rozgrywkowej na pewno nie przynosiły. Zespół grał "w kratkę". Jeszcze dwa miesiące temu Korona miała iluzoryczne szanse nawet na grę w barażach o Ekstraklasę. A jednak stał się cud. Długo w Górach Świętokrzyskich będzie pamiętało się finisz minionych rozgrywek i walkę o trzecią lokatę z Podbeskidziem Bielsko-Biała. Bielszczanie potracili punkty w dwóch ostatnich grach, podczas gdy kielczanie odnieśli skromne zwycięstwa nad Dolcanem Ząbki i Flotą Świnoujście, co dało im zajęcie miejsca nie tylko barażowego, ale premiowanego, jak się później okazało, awansem.
Z inwestorem czy bez…
Właśnie w taki sposób - piłkarski - Korona chce, aby zapamiętano jej drugą w historii klubu promocję do Ekstraklasy. - Nie byłoby tego wszystkiego, tych emocji, tego wyczekiwania, gdyby nie drużyna, o czym w tym bałaganie zapominamy. Teraz widać, jakie to było ważne, żeby się znaleźć na tym trzecim miejscu oraz żeby wierzyć. Podkreślam, Korona awansowała do Ekstraklasy sportowo, a nie wyniku decyzji PZPN-u - powtarzał prezes Świętokrzyskiego Związku Piłki Nożnej i jednocześnie członek zarządu PZPN, Mirosław Malinowski. - Pan Bóg też nam pomógł, bo kto by się spodziewał, że trzy ostatnie mecze Podbeskidzia tak się potoczą. Zdarzyło się coś nieprzewidywalnego - wtórował mu prezydent Kielc.
Ostatni szalony sezon odchodzi już jednak w niepamięć. Przed klubem nowe wyzwania i problemy. Jednym z nich jest znalezienie nowego inwestora. Wydaje się to potrzebne, choć jak uważa Wojciech Lubawski, nie niezbędne. - Nie sprzedajemy worka ziemniaków. To bardzo delikatny i złożony proces. Są zainteresowani przejęciem części naszych akcji, ale nie ma pośpiechu. Nie jesteśmy pod presją finansową - zapewnił. Pełnego pakietu akcji Korony nikt już jednak nie dostanie. Klub oferuje "jedynie" około 70%. Budżet na nowy sezon bez inwestora ma wynieść 15-20 mln złotych.
Litwin i Egipcjanin wystarczą?
Czas odejść nieco od spraw organizacyjnych, a zająć się czysto sportowymi. Na co stać młodą i niedoświadczoną drużynę w Ekstraklasie? W Kielcach panuje wielki optymizm. - Jeśli ktoś powie, że powalczymy o utrzymanie, to nie zachowa się sportowo. Gramy o mistrzostwo Polski! - przyznał Wojciech Lubawski. Z wielkimi ambicjami "wejdą" więc w nowy sezon kieleccy piłkarze. Dla wielu z nich gra w Ekstraklasie to coś więcej niż spełnienie marzeń. Czy jednak sprostają jej trudom? - Nie zapominajmy, że w naszej drużynie większość to gracze techniczni, a w I lidze gra się bardziej siłowo. Stać nas na wiele - powiedział Edi Andradina, jeden z najbardziej zaawansowanych wiekowo zawodników Korony, a wciąż lider zespołu.
Przez zawirowania wokół sytuacji klub opuściły już tego lata dwa ważne ogniwa - Robert Bednarek (odszedł do Arki Gdynia) oraz Marek Szyndrowski (GKS Bełchatów). Trener Marek Motyka ma już jednak ich następców. "Bednara" na prawej stronie defensywy ma zastąpić Litwin Paulius Paknys, a alternatywą na środku obrony będzie Egipcjanin Mohammed Eid Wahab. Obaj nie są jeszcze oficjalnie piłkarzami Korony, ale najprawdopodobniej wkrótce się nimi staną. - Pozostaje nam rozmowa z przedstawicielami tych dwóch zawodników - poinformował wiceprezes klubu, Jarosław Niebudek. Poza tym do pierwszego zespołu dołączył wychowanek Piotr Malarczyk. - Warto w niego inwestować - uważa trener Motyka. Czy dwóch mało znanych obcokrajowców oraz 18-latek to wystarczające wzmocnienia jak na beniaminka Ekstraklasy? Czy powracająca po trzech latach do elity Korona rzeczywiście powalczy o czołowe lokaty? W Kielcach znów zapowiada się sezon pod kryptonimem "znak zapytania".