W tym artykule dowiesz się o:
Sytuacja w Japonii na razie wygląda podobnie jak w Polsce. Do tej pory potwierdzono 1866 przypadków zakażenia i 54 zgony. Już pojawiają się głosy, że za kilka tygodni wszystko wróci do normy. Dowodem na to jest fakt, że na początku maja rozgrywki piłkarskiej J-League mają zostać wznowione.
Do tej pory u żadnego piłkarza nie stwierdzono zakażenia, ale to zmieniło się w poniedziałek. Gotoku Sakai z Vissel Kobe w sobotę zaczął się źle czuć. Pojawiła się gorączka, ból gardła a do tego stracił węch. Od razu podejrzewano pojawienie się koronawirusa.
Japoński obrońca niemieckiego pochodzenia przeszedł testy na obecność koronawirusa, a wynik był pozytywny. Na szczęście pozostali zawodnicy Vissel Kobe na razie nie mają żadnych objawów, które sugerowałyby zakażenie.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Urubko pokazuje, co robić podczas epidemii koronawirusa
"Obecnie nie ma innych piłkarzy i członków personelu, którzy skarżyliby się na objawy, które pojawiają się przy koronawirusie. Zgodnie z zaleceniami japońskiego centrum zdrowia staramy się zidentyfikować osoby, które były z Sakaim w kontakcie. Ponadto całkowicie wysterylizujemy nasz ośrodek treningowy" - czytamy w oświadczeniu klubu.
W Vissel Kobe nie brakuje znanych nazwisk, a największą gwiazdą jest Andres Iniesta. W kadrze znajdują się także Thomas Vermaelen, czy Sergi Samper.
Władze J-League niedawno podjęły decyzję o przedłużeniu zawieszenia rozgrywek do końca kwietnia. Na razie jest plan, by walka o mistrzostwo Japonii została wznowiona na początku maja.
Koronawirus. Keylor Navas wrócił do ojczyzny. Kosztowało go to 200 tysięcy euro >> Koronawirus. Tottenham Hotspur chce oddać stadion na walkę z pandemią >>