[b]
Mateusz Skwierawski, WP SportoweFakty: Sportowcy panikują?[/b]
Michał Dąbski, psycholog Legii Warszawa: Kilku zawodników powiedziało mi, że dawno się tak komfortowo nie czuło. Paradoks, ale składa się na to kilka kwestii: niedostępna dotąd regeneracja, dłuższy sen, mniej stresu i presji startowej. Nie każdy "wariuje" w domu. Ale jedno muszę od razu sprostować.
Co takiego?
Pewnych nazw używamy w sposób nieadekwatny do tego, co się dzieje. Słowo panika jest często stosowane potocznie, ale w rzeczywistości oznacza scenariusz krytyczny, zaburzenie psychiczne związane z lękiem panicznym. Możemy się obawiać, mieć zmartwienia, dlatego żeby to redukować, dobrze jest coś wyjaśniać na bieżąco, zdobywać wiedzę o sobie, o procesach, które się w nas dzieją.
To co jest największym problemem?
Chcąc zrozumieć pewne rzeczy, by poczuć się bezpiecznie, zaczynamy nazywać je i postrzegać poprzez zagrożenie, często w za dużej skali. Nie tak, jak faktycznie to wygląda. Strach ma wielkie oczy i mówi do nas silną emocją.
ZOBACZ WIDEO: Koronawirus. Ministerstwo Zdrowia opublikowało specjalny film
Jakie są pana wnioski?
Że sportowcy mogą lepiej radzić sobie z tą sytuacją.
Dlaczego?
Sportowcy to taka grupa społeczna, która potrzebuje rytmu dnia, dyscypliny. Do tego zaliczają się choćby obowiązek niewychodzenia z domu - to już trzymanie dyscypliny. Dodajmy jeszcze przykładowo: dwa treningi indywidualne, rozmowa na skypie z trenerem i dzięki temu tworzy się sekwencja zadań do wykonania. Zawodnik ma cele do zrealizowania i czuje się bardziej skuteczny, lepiej radzi sobie ze stresem, to daje mu przewagę.
A co z "Kowalskim"?
Osoba, która nagle zaburzyła dotychczasową rytmiczność dnia, zaczęła późno chodzić spać, w końcu zadaje sobie pytanie: co mam ze sobą zrobić? Jest to uwarunkowane tym, że chcemy mieć na wszystko wpływ, nawet pozorny. Jeżeli nie mamy, odczuwamy niepokój. Taki brak codziennego zahartowania przeszkadza. To duży problem społeczny.
Sprawy nie ułatwia powszechny strach przed koronawirusem, mówienie, a nawet trąbienie o nim wszystkich możliwych kanałów: informacyjnych, społecznościowych.
Wszystko na nas oddziałuje. Nadmiar informacji jest tak samo szkodliwy, jak ich niedobór. Odłączenie się od takiego bodźca da nam komfort psychiczny. Dbamy wtedy o porządek w głowie - naszą ekologię.
Łatwo powiedzieć, ja nie potrafię odłączyć się od informacji.
To zrozumiałe, bo odłączenie, to poczucie straty kontaktu, co za tym idzie: braku wiedzy. A brak wiedzy może być związany z brakiem poczucia wpływu. To prowadzi do tego, czego nie lubimy: bezsilności. Ale dla zdrowia psychicznego to kluczowe. Lepiej jest się wyłączyć, naładować baterię, poświęcić czas sobie, na przykład wziąć gorącą kąpiel, poczytać książkę, albo poćwiczyć, niż zaserwować głowie kolejną pigułę, dużą dawkę informacji do strawienia. To trudne, ale dobrze jest czasem wyjść ze swojej roli, przełączyć się i nie mieć z tego powodu wyrzutów sumienia.
Jak wy przygotowaliście do pandemii koronawirusa zawodników Legii?
W takiej sytuacji ważny jest proces poinformowania drużyny. Czyli rozmowa, co nas czeka, jaką rolę będziemy pełnić w najbliższym czasie w sytuacji, którą nazywamy nową. W momencie, gdy zawodnik otrzyma wytyczne, rozwiązania, że pracuje z trenerem X, że może zadzwonić do trenera Y, zwiększamy jego poczucie bezpieczeństwa. To tak, jak ze sprawdzianem w szkole: uczyłeś się, jesteś przygotowany, czujesz się pewniej. Dlatego od początku staraliśmy się uświadamiać, informować.
Osadzenie się w tym, co jest, zobaczenie, gdzie się znalazłem, zwiększa naszą siłę. Zawodnicy znają zasady współpracy, my też nie pytamy ich codziennie, czy wszystko jest w porządku, żeby nie wytwarzać sztucznego napięcia. Człowiek z natury patrzy na nowe zagadnienie nieufnie, negatywnie, przejmuje się. A jak za mało wie, to sam szuka wiedzy i istnieje duże ryzyko, że trafi na niesprawdzone źródło czy fake newsa.
Jakie pytania najczęściej padały, padają?
Sportowcy, z którymi współpracuję pytają najczęściej: czy to mnie dotyczy, czy mogę zachorować, czy moi najbliżsi są bezpieczni. Pojawił się też temat bezpieczeństwa związanego z finansami. Co ja będę robił, jak przestane zarabiać pieniądze. Wtedy też zwiększa się poziom stresu.
To w świecie sportu ostatnio bardzo trudny temat.
Sportowiec też człowiek, w większości dzieje się nam to samo, dlatego możemy porównać wszystkie zawody i mieć podobne wnioski. U każdego człowieka sama myśl o utracie zasobów, czyli np. pieniędzy, pracy - wszystkiego co ważne, wywołuje lęk. A rzeczywista strata, to jeszcze większy stres, napięcie. Przykład: jeżeli znajdziemy na ulicy tysiąc złotych, ucieszymy się, ale to chwilowa radość. Natomiast stratę tysiąca złotych zapamiętamy na długo. Zauważyłem, że wiele osób chce rozmawiać o sytuacji kryzysowej, lubi kończyć dyskusję z pozytywnym przesłaniem. Że to, co się dzieje teraz, jest po coś. Ma nas wzmocnić.
Z dnia na dzień jest w Polsce coraz więcej ludzi zarażonych koronawirusem, więcej też umiera. Fala dopiero do nas idzie. To może wywołać większą obawę w społeczeństwie?
Na początku szokiem było dla nas, kiedy liczba osób zarażonych wzrosła z jednej do kilku. Obecnie jesteśmy na etapie oswojenia się z sytuacją. Przyzwyczailiśmy się, że skala rośnie. Następną fazą, kolejnym uderzeniem dla kogoś może być dopiero choroba lub śmierć bliskiej osoby. Dlatego tak ważne jest, żebyśmy nie lekceważyli wytycznych i zostali w domach.
Koronawirus. Kierownik LegiaLab: Fala dopiero idzie. Zawodnicy są przygotowani
Koronawirus. Aleksandar Vuković: Nie popisujmy się. Pomyślmy, co jest ważne
Koronawirus. Białoruś - miejsce wolne od zarazy