Koronawirus kontra amatorskie zespoły. Najtrudniejszy rywal w tym sezonie

Materiały prasowe / Magdalena Olszewska / Na zdjęciu: drużyna AKS Zły podczas meczu
Materiały prasowe / Magdalena Olszewska / Na zdjęciu: drużyna AKS Zły podczas meczu

- Przetrwamy pandemię i wrócimy silniejsi - zapewniają w AKS "Zły". Ale dla wielu amatorskich klubów kryzys związany z koronawirusem to ogromne wyzwanie.

W tym artykule dowiesz się o:

Krajobraz po koronawirusie nie będzie taki sam. Pandemia uderza także w kluby sportowe i odcina je od największych zysków. Tlenu coraz bardziej brakuje amatorskim zespołom, które nie zostały uwzględnione w planie pomocowym PZPN-u. Związek jedynie zwolnił je z opłat za grę w przyszłym sezonie. Dla wielu z nich to za mało. Walczą o przeżycie.

"Nie bądź żyła"

Nie dotyczy to na razie AKS-u "Zły", wybranego we wrześniu przez UEFA najlepszym klubem amatorskim w Europie. Federacji zaimponowała oddolna praca prowadzona przez "Złego" na warszawskiej Pradze. Klub jest otwarty na wszystkich. Pokazuje, że możliwy jest stadion bez mowy nienawiści.

Podczas pandemii AKS motywuje kibiców do wspierania wielu środowisk. Z hasłem "nie bądź żyła" zachęca do oddawania krwi. Zbierają także komputery dla warszawskiego ośrodka dla uchodźców. A głuchonieme piłkarki w mediach społecznościowych uczą fanów "Złego" języka migowego.

ZOBACZ WIDEO: Jak piłka nożna będzie wyglądać po epidemii koronawirusa? "To bardzo poważnie zachwieje klubami"

- Nasza sytuacja finansowa jest relatywnie niezła - mówi Przemysław Fura, członek zarządu AKS-u, który ma już cztery sekcje sportowe: piłki nożnej kobiet i mężczyzn, koszykówki kobiet oraz ultimate frisbee. - Ludzie nie zawieszają swoich składek. Renegocjujemy umowy ze sponsorami, którzy też rozumieją sytuację. Dzielnica zawiesiła nam opłaty za wynajem stadionu. W związku z zawieszeniem rozgrywek nie ponosimy głównych kosztów związanych z meczami. Przetrwamy pandemię i wrócimy silniejsi - deklaruje.

- Jesteśmy specyficznym klubem. Zdecydowana większość naszych członków działa w ramach wolontariatu. W takiej sytuacji dajemy radę. Nie mamy ogromnej księgowości ani zawodników i trenerów na etatach. Ale zdajemy sobie sprawę, że są kluby amatorskie, które mają stałe koszty i ludzi zatrudnionych na etatach. Dla nich to może być problem - zauważa Fura.

Wirtualna zaraza

- Trudno będzie nam utrzymać płynność, kiedy nie będzie wsparcia z zewnątrz. Mocno zainwestowaliśmy w infrastrukturę. Mamy boiska, balony na kredyt, 14 tys. złotych samego czynszu za stadion i opłacamy trenerów oraz osoby z administracji. To koszt kilkudziesięciu tysięcy złotych miesięcznie - mówi nam Maciej Ziemba, prezes A-klasowego Kabla Kraków reaktywowanego w 2017 roku.

- Przez rządowe obostrzenia zamknęliśmy klub na cztery spusty - dodaje. Nie gra dorosła drużyna Kabla. Nie trenują także dzieci z akademii. Marcowe zajęcia odrobią, tak szybko, jak to możliwe. Z kwietniowymi nie da się tak zrobić. Dlatego działacze o połowę obniżyli składki.

O krakowskim klubie pisaliśmy już w ubiegłym tygodniu (sprawdź TUTAJ). W związku z pandemią działacze Kabla utworzyli projekt "KS Koronawirus". W internecie sprzedają bilety cegiełki na wirtualne mecze z wirusem. Do inicjatywy włączyły się już 62 drużyny. Liczą, że dzięki temu uda się załatać chociaż drobne dziury w budżetach. Jednocześnie pomagają służbie zdrowia. Dziesięć procent od sprzedaży biletów kluby grające z KS Koronawirus przeznaczają na służbę zdrowia. Dotąd kibice kupili łącznie 539 cegiełek (Kabel - 161)

- Nie sądzę, byśmy dali radę przetrzymać dłuższy kryzys, nawet sprzedając wirtualne bilety. To są drobne kwoty w porównaniu do potrzeb, ale pomagają nam przetrwać - podkreśla Ziemba.

"Koronawirus niewiele zmienił"

Dużo klubów amatorskich nie ma jednak akademii i dużej struktury. Składa się na nie wyłącznie zespół seniorski. Piłka to dla nich weekendowa rozrywka i okazja do spotkania dobrych znajomych. Nie mają dużych kosztów, ale pandemia może pogorszyć ich sytuację.

- Płacimy 200 złotych składki na początku każdej rundy. W kasie muszą być jakieś środki na opłaty czy rejestracje zawodników. Ale skoro nie gramy, wstrzymałem się z płaceniem. Dla studenta, aktualnie bez pracy, to dobry pieniądz. Na razie nie przyciskają nas do tego, żebyśmy płacili - mówi piłkarz A-klasowego klubu z Warmii. Zespół dotąd trenował na boisku należącym do pobliskiej szkoły.

- My zazwyczaj słabo staliśmy z kasą i ledwo ciągnęliśmy do ostatniego meczu w sezonie. Koronawirus niewiele zmieni - dodaje.

Czytaj też: El Polaco zawojował świat

Komentarze (0)