W myśl powiedzenia "albo jesteś ze mną, albo przeciwko mnie", prezydent Josep Bartomeu rozpoczyna swoją prywatną wojnę w Barcelonie. Podczas przerwy związanej z pandemią koronawirusa postanowił usunąć kilku członków zarządu, z którymi od dłuższego czasu ma "nie po drodze".
Zabrać głos przeciwnikom
Jak podkreślają hiszpańskie media, na czarnej liście jest między innymi Emili Rousaud, który... chciał kandydować w najbliższych wyborach. Kolejnym niechcianym w klubie jest Enrique Tombas (skarbnik Barcelony).
"Bartomeu powiedział im, że stracili u niego zaufanie i zamierza odebrać im stanowisko. Mają 24 godziny na odpowiedź czy akceptują jego decyzję" - podkreśla dziennik "AS".
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Ronaldinho czaruje nawet w więzieniu
Członkowie zarządu Barcelony nie mogą zostać usunięci przez obecnego prezydenta, ale mogą oni zostać zwolnieni z pełnienia obowiązków. Do czasu wyborów nie będą mieli żadnej realnej władzy na Camp Nou.
Nowe decyzje Bartomeu z pewnością nie przysporzą mu zwolenników. 57-latek ma na pieńku nie tylko z kibicami, ale przede wszystkim z piłkarzami Dumy Katalonii, na czele z Lionelem Messim czy Gerardem Pique.
Afera hejterska
Apogeum konfliktu piłkarzy z Bartomeu była lutowa afera hejterska. Przypomnijmy, że działacze FC Barcelona wynajęli specjalną firmę, która w sieci miała zakładać fikcyjne konta. Z nich pracownicy agencji mieli zamieszczać na Twitterze i Facebooku treści przychylne obecnemu zarządowi, któremu przewodzi Josep Bartomeu.
Ofiarami ataków fanpage'y, opłaconych przez władze klubu, byli między innymi Lionel Messi, Xavi, Pep Guardiola, Gerard Pique, czyli wielkie postacie w historii katalońskiego klubu.
- Ten zarząd nie zasługuje na to, aby kontynuować pracę. To co zrobili mi i moim współpracownikom w ciągu ostatnich siedmiu lat, było powodem do wstydu, wielkim kłamstwem. Działali ze złymi intencjami. Są ludźmi, którzy oddają się kłamstwu i manipulacji - powiedział były prezydent klubu Joan Laporta.
Po lutowej aferze piłkarze poczuli się mocno dotknięci. Byli źli do tego stopnia, że decydują się odważnie krytykować działania Bartomeu w mediach. - Mamy wąską kadrę, bo takie niestety było planowanie - narzekał po jednym z meczów pomocnik Sergio Busquets.
Wymowne słowa padły ze strony Gerarda Pique. Obrońca Barcelony krótko skomentował na Twitterze wpis jednego z dziennikarzy, który wziął w obronę Bartomeu. Na słowa Marcala Lorente, który napisał: "Znam środowisko Barcelony i wiem, że staje się ono coraz mniej manipulowane i inteligentne. Wiem też, jak wiele osób chce wykorzystać klub do swoich interesów", Pique odpowiedział: "Marionetka".
Swoje trzy grosze postanowił dorzucić także Leo Messi. Kilka dni temu kapitan Blaugrany poinformował o cięciach w klubie. Przy okazji postanowił także wbić szpilkę Bartomeu. "Nie przestaje zaskakiwać nas to, że z wewnątrz klubu ktoś próbuje zwiększyć ciążącą na nas presję" - przyznał Argentyńczyk.
Kiedy wybory?
Josep Bartomeu pełni swoją funkcję od 2015 roku. W ostatnich wyborach, które odbywają się raz na sześć lat, głównym jego przeciwnikiem był Joan Laporta, który przystąpił do wyborów z silnym poparciem i realnymi szansami na zwycięstwo. Obecny prezydent otrzymał jednak 25 823 głosów, co dało łącznie 54,36 procent.
57-latek nie może kandydować na kolejną kadencję. Chciał oczywiście umieścić swojego człowieka na tym stanowisku, jednak ma wielki problem. Obecny wiceprezydent Jordi Cardoner zrezygnował już z kandydowania, a kolejny w kolejce - Emili Rousaud - jest już na czarnej liście prezydenta.
Zobacz także: Bayern Monachium czeka wietrzenie szatni. Klub robi miejsce na nowe gwiazdy
Zobacz także: Serie A. El Polaco zawojował świat