Epidemia koronawirusa doprowadziła do zawieszenia rozgrywek PKO Ekstraklasy. Przypominamy zatem najciekawsze, najdziwniejsze i najbardziej pamiętne mecze sprzed lat.
7 maja 2004. Sezon 2003/2004, w którym oba kluby walczyły o udział w europejskich pucharach, a dla Dyskobolii było to wyjątkowo ważne, bo w tej samej edycji zszokowała Europę, wyrzucając z Pucharu UEFA Herthę Berlin oraz Manchester City. Długie występy na kilku frontach sprawiły jednak, że mocno zawaliła ligę i próbowała ratować miejsce na podium w ostatniej fazie rozgrywek.
Przed derbami Groclin był na 4. pozycji i miał pięć punktów straty do Amiki, która otwierała najlepszą trójkę. Do końca pozostało już tylko pięć kolejek, więc ekipa Dusana Radolsky'ego musiała zwyciężyć, by zachować realną szansę na zrealizowanie celu.
ZOBACZ WIDEO: Koronawirus. Radosław Majdan szczerze o obniżkach pensji dla piłkarzy. "Sportowcy nie mają wyjścia. Kluby przestały zarabiać"
Sędzią głównym był Krzysztof Słupik. Jak podaje blog "Piłkarska Mafia", po latach w procesie związanym z aferą korupcyjną były menedżer grodziskiego zespołu Władysław Kowalik zeznał, że na polecenie prezesa Zbigniewa Drzymały zaproponował arbitrowi z Tarnowa łapówkę w wysokości 10-15 tys. zł w zamian za zwycięstwo w derbach. Zwycięstwa jednak nie było, bo mecz zakończył się wynikiem 1:1 i Słupik ostatecznie pieniędzy nie dostał.
Trudno dzisiaj ocenić, na ile obietnica łapówki wpłynęła na przebieg spotkania. Dyskobolia prowadziła 1:0 po bramce Bartosza Ślusarskiego, a wyrównanie padło na kwadrans przed końcem za sprawą Marka Zieńczuka. Gola dla Amiki nie dało się nie uznać, bo został on zdobyty po wrzucie z autu (odpadała więc możliwość odgwizdania spalonego), a skrzydłowy wronczan przeprowadził akcję indywidualną i wygrał pojedynek sam na sam z Mariuszem Liberdą.
Zespół Stefana Majewskiego nie wypuścił z rąk jednego punktu i wtedy w praktyce zapewnił sobie 3. miejsce na koniec sezonu 2003/2004. Groclin na finiszu był dopiero 4. i nie zakwalifikował się do europejskich pucharów.
Słupik przyznał się do tego, że przyjął ofertę łapówki, z jego wersją zgadzały się też wyjaśnienia Kowalika. Do zarzutu nie przyznał się natomiast Drzymała, który później utrzymywał w wywiadach, że padł ofiarą nagonki i poszukiwania sensacji. Podkreślał też, że jego drużyna była bardzo mocna i tego typu "działań wspomagających" nie potrzebowała. Faktycznie, jeśli spojrzymy na to, jakim potencjałem dysponował Groclin w tamtym okresie, kupowanie meczów wydawało się bezsensowne. Z wersją Drzymały kompletnie nie współgrają jednak wyjaśnienia Kowalika, który twierdził, że sędziowie byli korumpowani właśnie na polecenie prezesa.
Do dziś krążą legendy o cudownym utrzymaniu Dyskobolii w ekstraklasie w sezonie 1999/2000. Po rundzie jesiennej zespół Janusza Białka miał zaledwie pięć punktów i był murowanym kandydatem do spadku. Wiosną wygrał jednak dziesięć z piętnastu meczów i ostatecznie wywindował się aż na 11. miejsce. Wtedy, jak podaje "Piłkarska Mafia", według Kowalika spotkania były ustawiane systemowo (tyle że nie było to jeszcze karalne). Kilka lat później zaś - gdy Groclin był już jedną z najsilniejszych drużyn w kraju - kupowano tylko potyczki ważne dla prezesa ze względów ambicjonalnych (m. in. derby Wielkopolski), bądź takie, które miały duży wpływ na układ tabeli.