W sobotę, w ramach odmrażania sportu, rząd zatwierdził przygotowany przez Ekstraklasę SA we współpracy z PZPN plan wznowienia sezonu PKO Ekstraklasy. Piłkarze mają wrócić na boiska 29 maja, po pięciu tygodniach przygotowań pod ścisłym kontrolą i według opracowanego przez specjalistów protokołu. Więcej TUTAJ.
Zawodnicy już 20 kwietnia rozpoczęli izolację w warunkach domowych. 3 i 4 maja wytypowane przez kluby osoby przejdą testy na obecność koronawirusa, a kilka dni później mają zostać wznowione pełne treningi pod ścisłą kontrolą. Wtedy ma rozpocząć się okres przygotowawczy przed dokończeniem sezonu. Przed restartem wszystkich zaangażowanych osób zostaną powtórzone.
Wariant częstochowski
Prof. Włodzimierz Gut, wirusolog i doradca Głównego Inspektoratu Sanitarnego, nie mówi "nie" wznowieniu piłkarskiego sezonu w najbliższych tygodniach, ale podważa pierwszą część planu przygotowanego przez Ekstraklasę SA i PZPN. Piłka nożna jest zjawiskiem kulturowym, masowym i biznesowym. Tylko czy znajdzie się tylu gladiatorów chętnych na poświęcanie zdrowia? - pyta, dodając: - To mogłoby się udać bez problemów tylko w warunkach pełnej izolacji. Wszyscy uczestnicy musieliby zostać zamknięci na czternaście dni w jednym miejscu na kwarantannę.
ZOBACZ WIDEO: Koronawirus. Michał Listkiewicz: Gra bez kibiców to jak lizanie cukierka przez szybę. Ale lepiej tak niż w ogóle
- Opuszczaliby te miejsca tylko na mecz, a po nim wracaliby do niego. I tak od meczu do meczu. Tylko w takich warunkach dogranie sezonu będzie bezpieczne, ale pamiętajmy, że stworzenie każdego skupiska ludzi, którzy będą mieli ze sobą kontakt, stanowi ryzyko - zastrzega prof. Gut.
Rekomendacja doradcy GIS jest tożsama z planem, który jeszcze w marcu przedstawił Raków Częstochowa. Zakładał on właśnie odizolowanie drużyn i sędziów w różnych ośrodkach treningowych i regularne badanie ich na obecność koronawirusa. Więcej TUTAJ. Piłkarskie władze zaproponowały jednak inne rozwiązanie, które jest już realizowane.
- Jeśli wypuści się tych ludzi do mieszkań, domów, rodzin, to w takich warunkach żadne środki ostrożności nie zagwarantują bezpieczeństwa. Wtedy już trzeba liczyć się z pewnym ryzykiem. Z drugiej strony, kiedy całkowicie się ich zamknie, to poszaleją. Skrajności nie są dobre, trzeba wybrać mniejsze zło. Kluczowa jest dyscyplina - mówi wirusolog.
To nie test ciążowy
Objęte programem osoby będą badane co najmniej dwukrotnie: najpierw 3 i 4 maja oraz tuż przed wznowieniem rozgrywek. - U wszystkich zostaną wykonane testy przesiewowe, a w uzasadnionych przypadkach wykonane zostaną testy wysokiej czułości - mówił nam współautor planu prof. Krzysztof Pawlaczyk. Więcej TUTAJ.
Prof. Gut wątpi w to, czy badania będą miały sens w warunkach niepełnej izolacji: - Wielu wydaje się, że to jest jak test ciążowy, ale tak nie jest. To wymaga pobrania odpowiedniego materiału we właściwym momencie. Najlepszy dzień do badania to drugi dzień choroby, a zaraża się już przed wystąpieniem objawów.
- Jeśli badani będą zdrowi, to badania nic nie dadzą. Uzyskanie odpowiedzi, że dziś zdrowy jest zdrowy, jest trochę paradoksalne. Badanie nie jest cudownym środkiem na chorobę. Służy ono określonym celom, czyli odizolowaniu zakażonych - tłumaczy.
- Tuż po zakażeniu wirus jest tam, gdzie badanie nie sięga, czyli w dole płuc, a my badamy wymaz w gardle. Wykonujemy badanie u już zakażonego, a dostajemy wynik ujemny. Mija kilka dni, pojawiają się u niego pierwsze objawy. Robimy badanie, on jest chory i wracamy do wszystkich, z którymi on miał kontakt. I tak w kółko - mówi prof. Gut.
Na stadionie jak w kościele
Premier Mateusz Morawiecki potwierdził, że rozgrywki zostaną wznowione, ale bez kibiców na stadionach. Kiedy fani mogliby wrócić na trybuny?
- Jeśli kibice byliby odpowiednio wychowani, można byłoby zastosować metody kościelne: jedna osoba na piętnaście metrów kwadratowych. Na świeżym powietrzu to byłoby w miarę bezpieczne. Tylko jak ktoś mi powie, że kibice będą tego przestrzegali, to ja się zacznę śmiać. Wyegzekwowanie tego byłoby trudne - przyznaje nasz rozmówca.
- Jest za wcześnie, by wskazać datę powrotu kibiców na trybuny. Musielibyśmy być po szczycie zachorowań, mieć serię dni z wyraźnym spadkiem liczby nowych zakażonych. Dlatego na początku jak najmocniej staraliśmy się, by szczyt zakażeń nie był duży, bo łatwiej zejść z dziesięciu niż ze stu tysięcy zachorowań. Potrzeba cierpliwości. Cudu nie będzie - tłumaczy doradca GIS.
Wznowienie rozgrywek podyktowane jest względami sportowymi i finansowymi, ale czy oglądanie spotkań w telewizji usatysfakcjonuje kibiców? - Trzeba znaleźć balans. Jak najmniej stracić, a jak najwięcej zyskać. Transmisje ze spotkań będą większą rozrywką niż śledzenie raportów z pola walki z epidemią - kończy prof. Gut.