Koronawirus. Łukasz Cieślewicz: Wracamy do normalności. Trenujemy całym zespołem

- Od 20 kwietnia trenujemy całym składem. Na boisku wszystko wygląda tak, jak przed pandemią - opowiada Łukasz Cieślewicz, napastnik Vikingura Gota. Na Wyspach Owczych nie ma ani jednej ofiary koronawirusa.

Maciej Siemiątkowski
Maciej Siemiątkowski
Łukasz Cieślewicz Getty Images / Lars Ronbog / Na zdjęciu: Łukasz Cieślewicz
Wyspy Owcze są fenomenem, jeśli chodzi o walkę z koronawirusem. Na niewielkim archipelagu między Islandią a Norwegią nie ma ofiar choroby COVID-19. Łącznie wykryto tylko 187 zakażeń. Wiele państw zazdrości Wyspom takiej sytuacji. Opowiada nam o niej Łukasz Cieślewicz, polski napastnik gra tam od dziewięciu lat.

- Prawie siedem tysięcy osób miało testy na koronawirusa - mówi napastnik Vikingura Gota. - Testy i szybkie odnajdywanie zakażonych sprawiło, że sytuacja na razie jest opanowana. Na wyspach jest łatwiej, bo dużo osób się zna. Jak ktoś zachorował, to szybko przypomina sobie, z kim miał kontakt. Łatwo te osoby odnaleźć i odizolować - dodaje Cieślewicz.

Wyspy Owcze są w czołówce, jeśli chodzi o liczbę wykonanych testów w przeliczeniu na liczbę mieszkańców. Cały archipelag zamieszkuje ok. 50 tysięcy osób. Tyle ile przebywa w Ostrołęce czy w Raciborzu.

ZOBACZ WIDEO: Koronawirus. Czy zabraknie pieniędzy na polski sport? "Liczę na to, że budżet ministerstwa sportu będzie wyglądał tak samo"

- Nie ma drastycznych obostrzeń podobnych do tych w Polsce. Ostatni miesiąc pokazuje, że wszystko idzie w dobrym kierunku. Dozwolono zgromadzenia do 50 osób, musimy zachowywać dystans i pamiętać o dezynfekcji rąk przed każdym wejściem do sklepu. Bez masek. Ludzie nie zbzikowali. Wiedzą, że panika nie pomoże - mówi Polak.

Kryzys związany z pandemią na Wyspach nie osłabi znacząco krajowej gospodarki. - Połowy ryb i inne przemysły funkcjonują. To się nie zapadnie. Będzie brakowało turystów, których z roku na rok było coraz więcej. Na pewno koronawirus odbije się na gospodarce, ale ludzie nie będą z tego powodu bankrutować.

- 9 maja zaczynamy ligę. Na razie jest ustalone, że pierwsze kolejki odbędą się bez kibiców - mówi napastnik.

Mimo pandemii, przygotowania do startu rozgrywek przebiegły nieźle. Od 20 kwietnia piłkarze znowu trenują w pełnych składach. Rozgrywali także przedsezonowe sparingi. Jednym z problemów są tylko zamknięte szatnie.

- Na trening przyjeżdżamy w stroju sportowym. W nim też wracamy do domu - mówi Cieślewicz. Nie możemy przebrać się w klubie, wziąć prysznica. W dniu meczu w szatni na raz może przebywać do dziesięciu osób. Przed spotkaniem nie będziemy się witać z rywalami. Ale nie będzie masek, żadnych przerw na dezynfekcję. Powoli wracamy do normalności - przyznaje 32-latek.

W maju Cieślewicz zainauguruje swój dziesiąty sezon na Wyspach Owczych. W styczniu po dziewięciu latach gry piłkarz odszedł z B36 Torshavn i dołączył do Vikingura Gota.

Kiko Ramirez: FC Barcelona pytała mnie o Aleksandra Buksę

Mateusz Młyński: Świadectwo czeka w szkole

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×