Szef La Ligi krytycznie o Francuzach. "Nie są wzorem do naśladowania"

Getty Images / Irina R. H. / AFP7 / Europa Press Sports / Na zdjęciu: Javier Tebas
Getty Images / Irina R. H. / AFP7 / Europa Press Sports / Na zdjęciu: Javier Tebas

Rozgrywki francuskiej Ligue 1 w sezonie 2019/20 nie będą już wznowione. Taka decyzja mocno nie podoba się Javierowi Tebasowi, szefowi hiszpańskiej La Ligi. - Jestem pewny, że tam do głosu doszły inne interesy - podkreśla.

W tym artykule dowiesz się o:

30 kwietnia podjęta została decyzja, że rozgrywki francuskiej Ligue 1 nie będą wznowione. O kolejności miejsc zadecydował ranking ustalony na podstawie współczynnika "punkty-mecze". PSG znalazło się na czele z wynikiem 2,52 (68 pkt. w 27 meczach). Wicemistrzem Francji został Olympique Marsylia (współczynnik 2,0), a trzecie miejsce zajął Stade Rennais (1,79).

 Decyzja władz jest krytykowana zarówno we Francji (więcej TUTAJ), jak także w krajach, które robią wszystko, aby dokończyć ligi i mistrza wyłonić na boisku.

- Oni nie są wzorem do naśladowania, zdecydowanie się pośpieszyli. Uważam, że tam za późno rozpoczęto pracę nad bezpieczeństwem, a oprócz tego do głosu doszły inne interesy. Moim zdaniem dużo większe ryzyko podejmują teraz inne zawody, choćby pracownicy w supermarkecie - tłumaczy Javier Tebas.

ZOBACZ WIDEO: Koronawirus przewartościował piłkarskie kontrakty. "Futbol jest przepłacony, ale to prawo rynku"

Szef Primera Division pochwalił przy tym włoską Serie A , która podobnie jak Hiszpania za wszelką cenę chce wznowienia sezonu.

- Pogramy powrotu stworzone w Hiszpanii i we Włoszech są doskonałe i pozwalają zawodnikom, trenerom i pracownikom w spokoju wykonywać swoje obowiązki - dodaje.

Co ciekawe, Javier Tebas już kilka dni temu mocno zagroził klubom w Hiszpanii, które nie będą chciały wrócić na boiska (zobacz szczegóły-->). - Jeżeli będzie klub, który nie będzie chciał grać, to będzie to traktowane jako niepojawienie się na meczu. Najpierw zostaną odjęte trzy punkty, a potem nawet więcej zgodnie z przepisami - mówi Tebas (za "Daily Mail").

Zobacz także: Pożegnanie z Dortmundem. Robert Lewandowski z trudem powstrzymuje łzy

Komentarze (0)