Holenderski Związek Piłkarski (KNVB) w kwietniu ogłosił decyzję o zakończeniu rozgrywek Eredivisie - w reakcji na zarządzenie władz Holandii, które zakazały organizowania zawodów sportowych w tym kraju do 1 września (w związku z pandemią koronawirusa).
Kilka klubów z Eredivisie i bezpośredniego zaplecza rozgrywek było oburzonych decyzją władz ligi. Chodziło głównie o brak przyznania mistrzostwa kraju (liderem był Ajax Amsterdam) oraz o brak spadków i awansów z II ligi. Doszło do paradoksu, że w ekstraklasie utrzymał się ostatni RKC Waalwijk (15 punktów w 26 meczach), a zgody na awans nie otrzymał SC Cambuur, który na zapleczu Eredivisie wygrał 21 z 29 meczów.
Ostatnią nadzieją dla działaczy miał być sąd w Holandii, który nie pomógł jednak klubom. Orzekł w czwartek, że decyzja o awansach i spadkach należy tylko i wyłącznie do KNVB, który jest organizatorem rozgrywek.
Przypomnijmy, że oprócz Holandii, rozgrywki zdecydowała się zakończyć liga francuska. Zdecydowana większość krajów chce jednak wrócić do gry. Jako pierwsza sezon wznowi Bundesliga, a w dalszej kolejności zagra liga czeska czy PKO Ekstraklasa. Primera Division oraz Serie A zagrają w czerwcu.
Zobacz także: Co za pech! Robert Lewandowski ofiarą pandemii. Koronawirus depcze marzenia "Lewego"
Zobacz także: Waldemar Sobota miał już pięć testów na koronawirusa
ZOBACZ WIDEO: Ekspert ocenia powrót Bundesligi. "Dynamika zdarzeń jest olbrzymia. To jak serial na Netfliksie"