Kamil Górniak: Jak oceni pan widowisko z udziałem Stali i Resovii?
Mirosław Hajdo: Chcieliśmy pograć trochę piłką. Na razie uczymy się grania prostopadłymi piłkami. Wydaje mi się, że niekiedy to wyglądało bardzo dobrze. Wynik nie jest aż tak ważny. Chciałbym, aby ten zespół cieszył się grą, nie biegał bez sensu i walczył. Wybieramy się jeszcze na małe zgrupowanie, gdzie będziemy ćwiczyć taktykę.
Resovia pokazała w sobotę bardzo dobrą piłkę i jako beniaminek drugiej ligi ma szansę nieźle tam namieszać.
- Cały czas powtarzam, że uczę tych chłopaków gry w piłkę i mam nadzieję, że się nauczymy. Ze Stalówką to wszystko wyglądało chyba najlepiej w porównaniu ze spotkaniami, które już rozegraliśmy. Uważam, że z meczu na mecz będzie coraz lepiej. Trzeba grać zawsze na zero z tyłu, ponieważ stwarza to możliwość grania o trzy punkty. Niestety nie potrafiliśmy się skoncentrować do końca i popełniliśmy błąd, po którym Stal zdobyła gola. Jakby sędzia nam uznał gola, którego zdobyliśmy to byłby wtedy dopiero remis. Chcemy grać piłkę, a nie rzucamy ją do przodu na 20-30 metrów.
Wprowadza pan do zespołu trochę krakowskiej piłki.
- Uważam, że zawodnik najlepiej się czuje wtedy, kiedy tą futbolówką operuje. Nie jesteśmy lekkoatletami, tylko piłkarzami. W treningu najważniejsza jest piłka i jeśli umiemy się z nią obchodzić to powinno się to przekładać na wyniki.
Resovia zaprezentowała się lepiej od Stali w tym pojedynku.
- Nie chciałbym tego oceniać. Niech to zrobią kibice.
Objął pan stery w Resovii. Dlaczego akurat ta drużyna?
- Przyszła konkretna propozycja, a że zostałem wystawiona do wiatru w poprzednim klubie to podjąłem się tej pracy. Resovia to beniaminek i mam nadzieję, że będzie wszystko dobrze się układało.
Praktycznie przez całą pańską karierę trenerską związany był pan z Krakowem i okolicami. Teraz nieco zmienił pan klimat.
- Przez 11 lat związany byłem z Cracovią. Prowadziłem zespoły, byłem asystentem. No teraz także jestem w Pasach. Resovia to klub o ogromnych tradycjach. Data powstania klubu nawet o tym mówi.
Stal Stalowa Wola nie jest chyba pana ulubionym klubem.
- Nie mam jakiś uprzedzeń. Pracuje teraz w Resovii i obecnie to ona liczy się dla mnie najbardziej.
Po raz kolejny przegrał pan ze Stalówką. W sobotę z Resovią a dwa lata temu w barażach, kiedy prowadził pan Kolejarz Stróże. O tym dwumeczu mówi się ostatnio sporo.
- Dokładnie tak, ale nie chciałbym się na ten temat wypowiadać. Było, minęło i niech to pozostanie w pamięci.
Jaki cel stawia pan sobie do osiągnięcia z rzeszowską ekipą?
- Dobrze grać i na półmetku zająć jak najlepsze miejsce. To jest dla nas najważniejsze. Jeśli będziemy chcieli grać w piłkę i dołożymy do tego determinację to nie będziemy chłopcami do bicia.
A jakie cele stawia przed panem zarząd?
- Zarząd stawia zawsze wysokie cele. Trzeba je jednak bardzo spokojnie weryfikować, ponieważ liga jest bardzo trudna. Będzie niezwykle ciężko.
Druga liga jest dość wyrównana, ale nie ma chyba zdecydowanego faworyta do awansu.
- Są faworyci ligi, ale nie chciałbym o niech teraz mówić. My na pewno nie wystraszymy się rywali i będziemy z każdym walczyć o pełną pulę.
Nie do końca wiadomo, kto w tej lidze jeszcze zagra.
- Nie patrzę na to kto zagra, tylko na to co mnie czeka w lidze.
Na inauguracje trzy punkty byłyby bardzo dobrym początkiem.
- Na pewno bardzo by nam się one przydały. Dodałoby nam to pewności siebie, wiary w to co robimy.
Początki sezonu dla beniaminków są z reguły udane, ponieważ nie zna się zespołu i nowicjuszowi gra się lepiej i dzięki temu inkasuje sporo punktów na początku.
- Chciałbym żeby nas tak traktowano. Życzyłbym sobie tego, żeby mówiono, że z nami będą łatwe punkty. Koncentracja tych zespołów jest wtedy mniejsza i szansa na zwycięstwo jest wtedy większa.
Podkarpacie jest ubogie w drużyny w najwyższych klasach rozgrywkowych. W minionym sezonie Stalówka grała w pierwszej lidze, a inne zespoły z tego regionu dopiero w trzeciej. W tym roku awansowały obie ekipy z Rzeszowa.
- Trzeba się z tego tylko cieszyć, że to Podkarpacie zaczyna żyć. Są ludzie, którzy robią wszystko, aby o tym regionie było głośno. Rzeszowskie drużyny są w drugiej lidze, a Stalówka po raz kolejny udowadnia, że jest w stanie utrzymać się na zapleczu ekstraklasy, mimo że gra z zespołami o dużo większych budżetach, o lepszych nazwiskach, niekoniecznie piłkarzach, bo jak wiemy nazwiska nie grają. To co jest na murawie jest jednak najważniejsze. Trzy razy już zachowali ligowy byt i teraz także im życzę utrzymania.
Wiele mówiło się, że w Resovii może zagrać Grzegorz Kmiecik, były gracz Stali Stalowa Wola.
- To były tylko spekulacje wyssane z palca.
Czy gdyby miał pan możliwość zabrania kogoś ze Stali do Resovii, to kogo by pan chciał?
- Koncentrowałem się na grze swojego zespołu. Jakbym miał wybierać, to znam bramkarza. Spotykaliśmy się już nie raz i jego bym wziął. Mamy w Rzeszowie dobrych golkiperów, ale muszą oni więcej żyć w tej bramce jak golkiper Stali.