Bundesliga. Union Berlin - Bayern Monachium. Rafał Gikiewicz: Robert Lewandowski strzela jak profesor

- Nie ma obronionych rzutów karnych - są tylko źle strzelone, a Robert Lewandowski strzela je jak profesor. Trudno, nie udało się - mówi Rafał Gikiewicz. W niedzielę bramkarz Unionu Berlin skapitulował po uderzeniu rodaka z jedenastu metrów.

Maciej Kmita
Maciej Kmita
Na zdjęciu od lewej: Rafał Gikiewicz PAP/EPA / HANNIBAL HANSCHKE / Na zdjęciu od lewej: Rafał Gikiewicz
W 40. minucie meczu Robert Lewandowski pewnie wykorzystał rzut karny podyktowany przez sędziego za faul Nevena Suboticia na Leonie Goretzce. Kapitan reprezentacji Polski w swoim stylu zwolnił tuż przed oddaniem strzału, Rafał Gikiewicz czekał do końca z interwencją, ale i tak nie zdołał obronić uderzenia.

- Myślałem, że uderzy w środek bramki - przyznał bramkarz na antenie Eleven Sports. - Spodziewałem się, że zrobi ten swój naskok, wyczeka i chciałem zaczekać jak najdłużej, ale on strzela te rzuty karne jak profesor. Strzelił delikatnie w lewo, przeniosłem ciężar ciała na prawą stronę i nie byłem już w stanie szybko się zgiąć i rzucić w lewy dolny róg - wyjaśnił Gikiewicz.

Bramkarz Unionu nie ma do siebie pretensji, że nie udało mu się obronić strzału rodaka: - Nie ma obronionych rzutów karnych - są tylko źle strzelone. Jak się z jedenastu metrów uderzy nie za mocno, ale precyzyjnie, to bramkarz jest bez szans. Statystyka rzutów karnych Lewandowskiego w Bundeslidze robi wrażenie. Trudno, nie udało się.

ZOBACZ WIDEO: Dawid Kownacki będzie miał problem z dostosowaniem się do wytycznych ligi ws. koronawirusa. "Czasem porywa cię fantazja"
Bayern pokonał Union 2:0, ale nie zagrał w Berlinie dobrego spotkania. - Gra się tak, jak przeciwnik pozwala. Bayern miał przewagę w posiadaniu piłki, bo to wyśmienici piłkarze. Ale nie mówmy, że Bayern zagrał słabo - Union nie pozwolił rywalowi na strzelenie wielu goli. Przegraliśmy 0:2, ale to nie było tak, że Bayern miał piętnaście okazji, a my nic - skomentował Gikiewicz.

Po wznowieniu sezonu mecze Bundesligi rozgrywane są bez udziału publiczności. Dla Gikiewicza gra przy pustych trybunach nie jest jednak żadną nowością: - Jak miałem 17 albo 18 lat i grałem w czwartej, piątej lidze, to też nikt nie przychodził na stadion i nikt mnie nie oglądał. Różnica była taka, że spełniam swoje marzenie i gram przeciwko najlepszym zawodnikom na świecie.

- Przed meczem tylko było dziwnie, bo bez kibiców na rozgrzewce samemu trzeba było sobie dodawać adrenaliny, ale od pierwszej minuty jesteś skupiony na meczu i nie przejmujesz się brakiem kibiców. Ja się cieszyłem, że wraca Bundesliga, że mogę grać - widziałem same plusy. Szkoda, że przegraliśmy - zakończył bramkarz Unionu Berlin.

Czytaj również:
Wawrzynowski: Sport prowadzi z koronawirusem
"Lewy" zdecydowanym liderem klasyfikacji strzelców

Czy Union Berlin utrzyma się w Bundeslidze?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×