- Poczekaj, bo jeszcze szczęki zbierają z podłogi - zażartował jeden z rodziców. I miał rację. Dzieci długo nie mogły uwierzyć, że ich gościem jest jeden z najlepszych napastników na świecie.
Kilka dni przed meczem z Unionem Berlin Robert Lewandowski sprawił ogromną niespodziankę blisko dwudziestce dzieci i podczas godzinnego spotkania złożył im obietnicę. Jej efekt w niedzielę zobaczyli kibice na całym świecie.
Palce dłoni złożone w literę "C", które napastnik Bayernu Monachium pokazał po golu strzelonym Unionowi (1:0), nie miały nic wspólnego z pandemią koronawirusa, tak jak sugerowali niemieccy dziennikarze. Przekaz był zupełnie inny i czekało na niego kilkudziesięciu fanów Lewandowskiego w Polsce.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Robert Lewandowski założył maseczkę i... popełnił błąd. Celowo
Gwiazdy dla dzieci
Gest był skierowany do dzieci i nastolatków chorych na cukrzycę, a jednocześnie trenujących piłkę nożną i zebraną dzięki stowarzyszeniu "CukierAsy Poznań". Pomysłodawcą akcji był jego prezes i trener. Kiedy koronawirus zamknął najmłodszym możliwość treningów, Mikołaj Ilukowicz postanowił działać.
- Gdy z powodu koronawirusa dzieci utknęły w domach, pomyślałem, że trzeba zrobić coś, żeby ich pobudzić. Wpadłem więc na pomysł stworzenia "Akademii CukierAsa". Dzięki znajomości z aktorem Arturem Barcisiem udało mi się go zaprosić do wirtualnego spotkania z dziećmi - ujawnia. To był dopiero początek.
- Następnie naszymi gośćmi był Kabaret Paranienormalni, Szymon Ziółkowski, Karol Bielecki, aktor Zbigniew Zamachowski, komentator Dariusz Szpakowski i Bartosz Bosacki. To właśnie dzięki Bartkowi, który jest też naszym ambasadorem, udało się doprowadzić do spotkania z Robertem.
Ilukowicz postanowił sprawić najmłodszym niespodziankę i tym samym dzieci do końca nie miały pojęcia, kto będzie odpowiadał na ich pytania. - Tym razem postanowiłem nie informować chłopców o tym, kto będzie ich gościem, kto pojawi się okienku odtwarzacza. Widzieć ich zdumione twarze, gdy pojawił się tam Robert, było bezcenne. Tak naprawdę do końca nie wierzyli, że to naprawdę ich idol.
W trakcie godzinnego spotkania ze swoimi fanami, Lewandowski musiał odpowiedzieć na kilkadziesiąt pytań, w tym np. o najważniejszego gola w swoim życiu, o najtrudniejszy moment w swojej karierze czy o to, czy na zakończenie kariery wróci do Lecha Poznań. Nie zabrakło też pytań o narodziny jego drugiej córki, Laury.
Obietnica spełniona
Z kolei kapitan drużyny z najstarszego rocznika "CukierAsów" Miłosz Michalski poprosił o zadedykowanie im następnego strzelonego gola. Kapitan reprezentacji Polski długo się nie zastanawiał i wkrótce ustalono, że po bramce Lewandowski pokaże im literę "C".
Ilukowicz: - Muszę powiedzieć, że to, co zrobił w niedzielę, niesamowicie ich podbudowało. Robert to dla nich idol absolutny. Moim celem było, żeby dać im radość, dumę i sprawić, by poczuli się wyjątkowi. Jednak nie dlatego, że są chorzy, tylko dlatego że chcą ze swoją chorobą walczyć.
Skąd wziął się pomysł na założenie stowarzyszenia, skupiających dzieci kochające piłkę nożną i chorujące jednocześnie na cukrzycę?
- Niedawno obchodziliśmy naszą trzecią rocznicę. Pomysł założenia stowarzyszenia zrodził się w Gnieźnie na Mistrzostwach Polski dzieci z cukrzycą, organizowanych przez Polskie Stowarzystwo Diabetologiczne. Było tam bardzo wiele drużyn i zobaczyłem, że jest duża szansa na stworzenie czegoś dużego - wspomina.
Od tego momentu wszystko potoczyło się bardzo szybko. Sprawne działania Ilukowicza spowodowały, że pozyskano sponsorów, a wkrótce o jego akcjach dowiedziano się również poza granicami kraju.
- Już w kolejnym roku zorganizowaliśmy halowe mistrzostwa Polski, już mamy za sobą trzy edycje. Zamierzamy zorganizować mistrzostwa Europy, chcą przyjechać do nas drużyny z Anglii i Niemiec, zapowiedzieli się też Włosi - wylicza.
Stowarzyszenie nie zamyka się tylko na piłkę nożną i sport.
Ilukowicz: - Zorganizowaliśmy też lekkoatletyczne mistrzostwa Wielkopolski, wydaliśmy książkę o cukrzycy, tworzymy dzieciom możliwość obcowania z kulturą - wizyty w operze, Pan Zamachowski zaprosił nas już do Warszawy do teatru. Gdy zaczęło się tak dużo dziać wokół nas, postanowiłem to sformalizować i założyć stowarzyszenie.
Co ważne, rodzice nie płacą za treningi a także pozostałe akcje żadnych pieniędzy. - Nasze spotkania i treningi są całkowicie non-profit, dzieci grają za darmo. Zapewniamy im żywienie, podobnie jak rodzicom, zorganizowaliśmy też badanie wzroku i słuchu.
Świadomość, że nie jest się samym
W tym momencie "CukierAsy" liczą ponad kilkadziesiąt młodych ludzi. Ilukowicz tłumaczy, jak wyglądają szczegóły.
- My nie jesteśmy klasycznym klubem, nie mamy codziennych treningów. Większe zgrupowania mamy raz na kwartał, do tego kilka razy w roku jeździmy na turnieje, mamy też mistrzostwa Polski. Gramy w dwóch grupach - z rocznika 2004 i 2007. Mamy w obu łącznie około 60 osób, ale pojawiają się też dzieciaki z rocznika 2011.
Treningi w "CukierAsach" to nie tylko aktywność fizyczna. Dla najmłodszych chorujących na nieuleczalną chorobę, przynależność do dużej grupy jest ważniejsza niż przebiegnięte kilometry i strzelenie kilku bramek.
- Dla dzieci jest to ogromna radość. Po pojawieniu się na treningach orientują się, że nie są sami. Niestety, często jest tak, że dzieci nie znają innych chorych, rodziny też się zamykają. A tu nagle okazuje się, że obok niego jest 40 chłopców z tymi samymi problemami - tłumaczy. Treningi i spotkania pomagają również rodzicom.
- Efekt tych spotkań jest bardzo budujący, wyjątkowe są ich przyjaźnie. Chłopcy stają się najlepszymi kolegami, gotowymi sobie pomagać w różnych sytuacjach, liczę, że te ich silne relacje przetrwają. Przyznam, że dla rodziców też jest to terapia, gdy mogą spotkać się z innymi rodzicami - przekonuje. Ilukiewicz wie o czym mówi. Kapitanem najmłodszej drużyny "CukierAsów" jest jego syn, u którego cukrzycę wykryto siedem lat temu.
Prezes stowarzyszenia "CukierAsy" działa również z reprezentacją Polski cukrzyków i ujawnia, że jesienią kadra wybiera się do Niemiec.
- Chcemy tam rozegrać 6-7 meczów, między innymi z RB Lipsk czy Bayernem Monachium, a przy okazji spotkać się z Robertem. To są najlepsi zawodnicy w Polsce, którzy wygrywają mecze ze zdrowymi ludźmi. W Niemczech chcemy wysłać poważny sygnał, że osoby chorujące na cukrzycę mogą grać na wysokim poziomie.