Z nieba do piekła można trafić w zaledwie kilka sekund. Wielkie marzenia Atletico pryskają jak bańka mydlana. Czerwony byk z Andaluzji sprawia, że serca i twarze "Atleti" także stają się czerwone. Ze smutku, rozczarowania i płaczu.
Sergio Ramos przystawia tlen Realowi, któremu zabrakło właśnie Los Colchoneros. To moment, którego fani Królewskich nie zapomną nigdy.
ZOBACZ WIDEO: Koronawirus. Czy mecze piłkarskie są bezpieczne? Specjalista nie ma wątpliwości. "Duńskie badania to potwierdzają"
Bramkarze na dwóch biegunach
To nie był piękny mecz. Real był częściej przy piłce, starał się budować atak pozycyjny, jednak brakowało mu błysku w ofensywie, prostopadłego podania, które rozmontowałoby defensywę Atletico. Ta z kolei przez długi czas stanowiła monolit. W 36. minucie ekipa Diego Simeone wykorzystała fatalny błąd Ikera Casillasa, który źle obliczył lot piłki.
Real ruszył do ataku, jednak świetnie dysponowany był... Thibaut Courtois, który obecnie śrubuje rekordy dla Królewskich. Podopieczni Carlo Ancelottiego długo walili głową w mur i z każdą minutą wiara kibiców była coraz mniejsza.
Dla Los Blancos to był wyjątkowy mecz. Zagrali w finale po raz pierwszy po 12-letniej przerwie. Nawet w erze "Galacticos", nie potrafili zdominować europejskiego futbolu. Fundamenty pod kapitalną historię Realu położył dopiero Sergio Ramos.
Tego gola zapamięta na całe życie. Luka Modrić dograł piłkę na głowę Ramosa, który niczym Cristiano Ronaldo wyskoczył w górę i idealnym strzałem pokonał Courtois.
Biała część Madrytu oszalała. Co ciekawe, to po tym meczu prezydent klubu Florentino Perez miał obiecać Ramosowi, że w końcu będzie zarabiał jak prawdziwy kapitan. Obecnie inkasuje 17 mln euro rocznie.
"Byliśmy prawie martwi"
Dogrywka finału w Lizbonie była już tylko historią. Po ciosie Ramosa, Atletico nie potrafiło zatrzymać rozpędzonej maszyny Realu. Gola na wagę prowadzenia zdobył Gareth Bale, a dzieła zniszczenia dokonali Marcelo oraz Cristiano Ronaldo.
- Byliśmy już praktycznie martwi, ale zdołaliśmy się uratować. Musimy podziękować Sergio Ramosowi, dzięki któremu doszło do dogrywki. Wiedzieliśmy, że Atletico potrafi doskonale grać w defensywie, ale ostatecznie złamaliśmy ich opór i wygraliśmy zasłużenie - mówił pomocnik Sami Khedira.
Dla Realu Madryt był to punkt zwrotny. Rok później w Champions League triumfowała co prawda FC Barcelona, jednak w kolejnych trzech sezonach bezsprzecznie dominował Real. Złota era Królewskich zakończyła się wraz z odejściem Cristiano Ronaldo.
Inne teksty z serii #DzialoSieWSporcie.
Sprawdź też nasze cykle Sportowe rewolucje i Pamiętne mecze.