Damian Kądzior: Chorwacja wraca do życia

Newspix / Łukasz Grochala / Na zdjęciu: Damian Kądzior
Newspix / Łukasz Grochala / Na zdjęciu: Damian Kądzior

- Gdy jadę na trening, widzę ludzi w kawiarniach. Nie czuć, że trwa pandemia. Otwarto też granice dla turystów - mówi Damian Kądzior, piłkarz Dinama Zagrzeb i reprezentant Polski.

W tym artykule dowiesz się o:

[b]

Maciej Siemiątkowski, WP Sportowe Fakty: Za kilka dni miało zacząć się Euro 2020.
Damian Kądzior, piłkarz Dinama Zagrzeb i reprezentant Polski: [/b]

Gdyby nie pandemia, byłbym już po sezonie i może szykowałbym się na turniej. Ale od dawna wiemy, że w tym roku go nie będzie. Trzeba cały czas pracować, żeby być w odpowiedniej formie na kolejne zgrupowanie i może tam dostanę szansę. Ostatnio byłem w dobrej dyspozycji, rozmawiałem z selekcjonerem Jerzym Brzęczkiem przez telefon.

Podczas pandemii były też zmiany w pańskim klubie.

Klub zwolnił wszystkich sześciu współpracowników Nenada Bjelicy. Następnie Dinamo rozstało się także z nim i przyszedł nowy trener. Mieliśmy trochę czasu, żeby z nim przygotować się do wznowienia sezonu. Zagraliśmy dwa sparingi, zdobyłem dwie bramki. Teraz czekamy na sobotę i mecz z Varazdinem. Mam nadzieję, że wszystko będzie tak, jak przed pandemią. Że wrócimy do gry i szybko rozstrzygniemy sprawę mistrzostwa Chorwacji.

ZOBACZ WIDEO: Zrobimy sobie w Polsce "drugie Bergamo"? "We Włoszech wszystko zaczęło się od meczu piłki nożnej!"

Jak Chorwacja radzi sobie z koronawirusem?

Sytuacja wygląda inaczej niż w Polsce. W ciągu ostatnich 10 dni nie wykryto żadnego nowego zakażenia. W Zagrzebiu też było bardzo mało przypadków jak na duże miasto. Wszystko wróciło do życia. Gdy jadę na trening, widzę ludzi w kawiarniach. Nie czuć, że trwa pandemia. Otwarto też granice dla turystów. Można swobodnie przekraczać granice kraju.

Ma pan kontakt z rodziną w Polsce?

Rozmawiamy ze sobą niemal codziennie. Cały czas się o nią martwię. Mama ma sklep w centrum handlowym, nadal musi pracować w masce. Słyszę jak ma chrypę po całym dniu z zasłoniętymi ustami. Ma do czynienia z innymi ludźmi, to też ryzyko. Podobnie tata - prowadzi indywidualne treningi w akademii, ma kontakt z innymi. Na szczęście są zdrowi i bardzo się z tego cieszę.

Chorwacja wpuści kibiców na trybuny w tym sezonie?

Fani Dinama bardzo czekają na wznowienie ligi, klub musiał transmitować nawet nasze treningi i gry kontrolne, bo tak byli spragnieni piłki. Mocno się z nami utożsamiają, teraz musimy im się odwdzięczyć. Ale w pierwszych kolejkach nie będą mogli wejść na stadion. Jednak może to wyglądać tak jak w Polsce i dostaną pozwolenie by stopniowo zapełniać trybuny. Dostaliśmy informację, że w połowie lipca na nasz mecz z Hajdukiem Split będą mogli wejść wszyscy. Ale do tego jeszcze daleko.

Brak kibiców wpływa na motywację?

Nie mam z tym problemu. Zabrzmi to sloganowo, ale dla mnie każdy mecz jest taki sam. W Chorwacji kibice nie rozpieszczają nas na meczach. Bywają domowe spotkania, na które przychodzi zaledwie dwa tysiące osób. Nie ma ich tak dużo jak na Górniku Zabrze. Chłopaki w Ekstraklasie mogą odczuwać różnicę. Ale u nas kibiców nie ma tak dużo, do tego dochodzą mecze w mniejszych miejscowościach.

Naprawdę nie czuje pan różnicy między meczem Ligi Mistrzów a starciem w pucharze kraju z IV-ligowcem?

Na Lidze Mistrzów jest adrenalina, bo mocny rywal, dużo ludzi na stadionie, ale proszę uwierzyć - równie poważnie podchodzę do sparingów. Za każdym razem daję z siebie maksimum i nie kalkuluję. Bez różnicy czy gram z Manchesterem City w LM czy z IV-ligowcem. I wiem, że w Dinamie mnie za to cenią. Przy przedłużaniu umowy dyrektor sportowy powiedział mi, że jestem najbardziej zdeterminowanym piłkarzem w klubie, bo nie wybieram sobie meczów. Zawsze idę na maksa i nie kalkuluję. Grałem w niższych ligach w Polsce, wiem, jak trudno jest pójść w górę.

Jak wyglądały kulisy przedłużenia kontraktu na początku maja?

Już wcześniej o tym rozmawialiśmy. To dowód, że klub mnie docenia. Negocjowaliśmy przed pandemią, były inne propozycje, a podczas przerwy w graniu dostałem jeszcze lepsze warunki niż te, o których wcześniej rozmawialiśmy. To była inicjatywa prezesa Mamicia. Dużą pracę wykonał przy tym też trener Bjelica, bo powtarzał, że zasługuję na lepszą umowę i ją dostałem. Mam spokój w głowie. Teraz mogę skupić się na tym, żeby dobrze dokończyć sezon. A koledzy z klubu śmieją się, że teraz na świecie tylko Alphonso Davies, Manuel Neuer i Kądzior przedłużają umowy!

Dinamo w końcu słynie też ze sprzedawania zawodników. I gdyby wiedziało, że nie może zarobić za mnie dobrych pieniędzy, to nie dostałbym tego kontraktu. Mam dobre statystyki, mogę je jeszcze poprawić i chciałbym na koniec mieć double-double, czyli dwucyfrową liczbę goli i asyst. Mam 12 bramek i dziewięć asyst. Cel jest blisko, a przy okazji to pokazuje, że jest się wszechstronnym zawodnikiem.

Kiedy ostatni raz miał pan tak długą przerwę od piłki?

Kontuzje mnie na szczęście omijają. Ostatni raz tak długą przerwę miałem, gdy złamałem piątą kość śródstopia. Było to dziewięć lat temu, grałem jeszcze w Młodej Ekstraklasie w barwach Jagiellonii. Nie miałem problemów z oczekiwaniem na powrót ligi. Wykorzystałem to na wzmocnienie ciała, spędziłem więcej czasu z żoną, przeczytałem więcej książek i obejrzałem więcej filmów.

Dobra forma, pandemia, odwołane Euro, trzęsienie ziemi i nowy kontrakt. Ten sezon nie przypomina panu przejażdżki rollercoasterem?

O trzęsieniu ziemi już z żoną zapomnieliśmy. To było pod koniec marca. Najważniejsze że jesteśmy zdrowi i nikt w Zagrzebiu nie zginął.
 
Moja kariera to jeden wielki rollercoaster. Grałem w Motorze Lublin i przez sześć miesięcy nie dostawaliśmy pensji, potem był Dolcan Ząbki i klub się rozpadł, w Wigrach Suwałki biliśmy się o utrzymanie, a w następnym sezonie prawie doszliśmy do finału Pucharu Polski. Po Wigrach transfer do Ekstraklasy i z Górnikiem byliśmy rewelacją Ekstraklasy, a po 10. meczach w lidze trafiłem do reprezentacji.

Jesteście gotowi na powrót do gry?

Tak. W tym tygodniu rozegrano już mecze Pucharu Chorwacji, to był sprawdzian przed pierwszą kolejką po pandemii. Ta zacznie się w piątek od spotkania Hajduka. Trenowaliśmy przez pięć tygodni. W Chorwacji obostrzenia wyglądały inaczej - mogłem biegać i jeździć na rowerze. To był dobry okres, nie siedziałem w domu. Wykorzystałem to też na wypracowanie rzeczy, na które nie ma czasu podczas sezonu. Był czas, żeby popracować nad siłą nóg i postawą. Z trenerem indywidualnym robimy cyklicznie badania i widzimy, gdzie są jeszcze rezerwy.

Jakieś znaki zapytania?

Ciekaw jestem swojej formy. Przed przerwą wszystko wpadało do bramki, co strzał to gol i mam nadzieję, że to mi wróci. Wiem, że nie wszystko może być po myśli od pierwszego meczu. Oglądam ligi, które już grają i widzę, że nie wszystkim jest łatwo wejść do gry z marszu. Ale czuję się dobrze i nie mogę doczekać się naszego pierwszego meczu.

Roger Guerreiro: Sytuacja w Brazylii jest nadal niebezpieczna

Giorgi Merebaszwili: Początek pandemii był trudny dla Gruzinów

Źródło artykułu: