Jeszcze niedawno wynik tego meczu byłby oczywisty, Borussia Dortmund mogłaby sobie dopisać 3 punkty przed meczem, ale pandemia koronawirusa wiele zmieniła. Teraz klub z Dortmundu długo męczył się z Herthą Berlin i dopiero po godzinie gry Emre Can strzelił pierwszą bramkę dla gospodarzy. Jak się potem okazało, jedyną w meczu.
BVB raczej ma niewielkie szanse na mistrzostwo Niemiec, właściwie matematyczne, ale bycie drugą siłą jednej z najlepszych lig Europy też nie jest wstydem. A jednak długo zawodnicy Luciena Favre czaili się, by oddać pierwszy celny strzał na bramkę Rune Jarsteina. Norweski bramkarz oglądał piłki lecące obok bramki, ale nie był zmuszony do poważnej interwencji. Może dlatego, że gospodarze grali bez jego rodaka Erlinga Haalanda, który jeszcze nie wyleczył urazu z meczu z Bayernem. Gdy w końcu Can wykorzystał podanie Juliana Brandta, Jarstein niewiele mógł zrobić.
Trener gości widząc bezradność swoich piłkarzy ofensywnych, w 63. minucie zdjął Pera Skjelbreda i wpuścił naszego Krzysztofa Piątka. Polski snajper zaczyna powoli łapać równowagę, po tym jak trafił - tak się wydawało - z deszczu pod rynnę. Gdy wiele wskazywało na to, że nie może być gorzej grającego klubu w Europie niż jego AC Milan, Polak poszedł do Herthy, która okazała się znacznie większym rozczarowaniem. Ale tylko do czasu.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Robert Lewandowski założył maseczkę i... popełnił błąd. Celowo
Wiele wskazuje na to, że pandemia koronawirusa przysłużyła się Hercie. Pod wodzą nowego trenera, Bruno Labbadii, klub zaczyna wykorzystywać potencjał. Niestety Niemiec stawia na rywala Polaka, Vedada Ibisevicia, ale trzeba przyznać, że i nasz zawodnik swoje szanse dostaje. W ostatnich dwóch meczach strzelił dwie bramki i wiele wskazuje na to, że powoli się odbudowuje. W meczu z BVB Ibisević był właściwie niewidoczny, więc na pół godziny przed końcem musiał otrzymać wspomaganie.
Niestety Piątek również był bezradny, mimo że Favre, zresztą były szkoleniowiec Herthy, wystawił w końcówce aż pięciu zawodników, który w Polsce "łapaliby się" do przepisu o młodzieżowcu.
Jeden z nich, Jadon Sancho - a więc młodzieżowiec z doświadczeniem - miał dwie dobre szanse w tym spotkaniu, ale ich nie wykorzystał. Angielski skrzydłowy został niedawno ukarany przez Borussię finansowo za to, że przed spotkaniem obciął włosy. Oczywiście nie za samą fryzurę, ale za to, że on i jego fryzjer nie używali maseczek i dodatkowo dali się na tym złapać. W brytyjskich relacjach pojawiły się już więc żarty, że pudła Sancho to efekty Samsona.
Nie było to wielkie spotkanie i do światowych mediów nie trafią wielkie zagrania, ale gest z początku, gdy piłkarze uklęknęli na środku boiska i w ten sposób okazali solidarność z protestującymi w Stanach Zjednoczonych.
Borussia wygrała byle jak, choć przeważała i mogła wygrać wyżej. Hertha rozczarowała i jej marsz ku pierwszej szóstce został powstrzymany. Zwłaszcza biorąc pod uwagę, że apetyt rośnie w miarę jedzenia. Polacy - Łukasz Piszczek i Krzysztof Piątek - specjalnie się nie wyróżnili.
Borussia Dortmund - Hertha Berlin 1:0 (0:0)
1:0 - Can 58'
Składy drużyn
Borussia: Burki - Hakimi, Piszczek, Akanji, Guerreiro (90. Schmelzer) - Delaney, Can, Witsel (79. Balerdi) - Sancho, Hazard (79. Mateu Morey), Brandt (68. Reyna)
Hertha: Jarstein - Pekarik, Boyata, Torunarigha, Mittelstadt - Skjelbred (62. Piątek), Grujic (88. Maier) - Lukebakio (46. Ngankam), Darida, Dilrosun (30. Esswein, 88. Samardzić) - Ibisevic
Sędzia: Osmers
Żółte kartki: Esswein
ZOBACZ Polski trener prowadził Kaia Havertza
ZOBACZ Kazimierz Piszczek: Marzyłem, by Łukasz grał choć w drugiej lidze