Marek Wawrzynowski: PZPN odwrócił głowę, wykorzystali to dresiarze futbolu (felieton)

Newspix / DOMINIK BUZE/FOTOPYK / Na zdjęciu: mecz Legionovia - Sokół Ostróda
Newspix / DOMINIK BUZE/FOTOPYK / Na zdjęciu: mecz Legionovia - Sokół Ostróda

Legia II Warszawa chce zagrać zaległe spotkanie z Sokołem Ostróda. Miałoby ono rozstrzygnąć, kto ma awansować do II ligi. Tyle, że nie ma z kim grać, bo Sokół w tej chwili nie ma ani zawodników, ani trenera. To wynik zaniedbania PZPN.

Sytuacja pozornie jest prosta. W III lidze grupie pierwszej prowadzi Sokół Ostróda, zaś Legia II Warszawa zajmuje 3. miejsce. Między drużynami jest punkt różnicy. Skoro Warmińsko-Mazurski Związek Piłki Nożnej podjął decyzję o zakończeniu sezonu z powodu pandemii koronawirusa, naturalnym jest, że awansował Sokół.

Na czym więc polega problem? Otóż w rundzie jesiennej rozegrano wszystkie mecze poza jednym, Meczem Sokoła z Legią II w Ostródzie. Zawodnicy z Legii II dostali powołania do kadr narodowych, dlatego klub z Warszawy poprosił o przełożenie meczu. Mecz został przełożony i dlatego drużyny mają jeden mecz mniej niż pozostali. Legia chce grać, Sokół nie. - Proszę pana, takich sytuacji jest pełno w całej Polsce. Związki zakończyły rozgrywki, nie ma nawet pozwolenia na granie spotkań. Ktoś awansował, ktoś nie. I teraz będziemy płakać, bo sprawa dotyczy Legii. Przecież my stosowaliśmy się do zaleceń ministerstwa i nie trenowaliśmy, zawodnicy siedzieli w domach. A ich zawodnicy byli w treningu, bo mają takie możliwości - mówi Jarosław Kotas, dyrektor klubu z Ostródy. - Oni przełożyli mecz na własne życzenie. Przecież mogli przyjechać i zagrać bez kilku piłkarzy.

Jacek Zieliński zauważa, że Sokół miał obowiązek ustawić mecz na pierwszy możliwy termin, ale nie zrobił tego. Ustawił na 1 kwietnia, gdy było oczywiste, że Legia przyjedzie bez pięciu piłkarzy, bo znowu będą powołania na kadry. Ale Kotas mówi, że oni muszą kombinować, bo to mały klub. Zresztą z własnego doświadczenia powiem, że w niższych ligach zawsze mecze z rezerwami ustawiało się tak, żeby nie mogły przyjechać w zbyt mocnym składzie.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Rosjanie prowokują Cristiano Ronaldo

Szkoda Legii II. Jest tam grupa fajnych utalentowanych zawodników, którzy mogą coś znaczyć w piłce. - Chcieliśmy, żeby chłopcy sprawdzili się w II lidze. Oczywiście, o ile by awansowali. Na pewno nie chcieliśmy wystawiać pierwszego zespołu w meczu z Ostródą, bo to by nie miało sensu - tłumaczy Jacek Zieliński. Dyrektor akademii Legii zauważa, że Sokół Ostróda to "klub wydmuszka, który wiele do polskiej piłki nie wnosi".

To akurat prawda. Nie wnosi właściwie nic. Rok temu Sokół Ostróda pod koniec sezonu zaczął wystawiać pełno młodych zawodników, nawet bramkarza w ataku, dzięki czemu wygrał klasyfikację Pro Junior System. Dostał za to spore pieniądze, 400 tysięcy złotych i zaczęło się transferowe szaleństwo. Dziś po tych, którzy zarobili na nagrodę z PJS, nie ma śladu, zostali sprowadzeni szybko zawodnicy z całej Polski, dostali zatrudnienie u sponsora, francuskiej firmy wynajmującej jachty, pograli i już ich nie ma.

- Mamy teraz 3 zawodników, może dogadamy się z dwoma, czyli będzie pięciu. To najwyżej ja wyrobię sobie kartę i zagramy w sześciu jeśli nas dopuszczą. Jeśli to ma uratować świat przed pandemią koronawirusa, jesteśmy w stanie się poświęcić – mówi Jarosław Kotas. Dodaje, że klub dodatkowo został bez trenera.

- Prezes Boniek powiedział, że zadecyduje Warmińsko Mazurski ZPN, a ten podjął taką a nie inną decyzję. My się dostosowaliśmy i jesteśmy teraz już w trakcie przebudowy - rozkłada ręce Kotas. A więc Legia złożyła odwołanie do komisji PZPN do spraw nagłych. Ale nic to nie da, bo meczu po prostu rozegrać się nie da.

A Kotas ma rację, nawet gdybyśmy tego nie chcieli, nawet jeśli kibice Legii będą wylewać na niego pomyje i życzyć mu najgorszego. Co tu dużo mówić, świat nie jest idealny. Chciałoby się, żeby wszyscy byli fajni i porządni. Ale na świecie są różne typy, cwaniaki, dresiarze, ludzie, których nie chcesz mijać na ulicy po zmroku. Sokół Ostróda to właśnie taki dresiarz futbolu. Nie chcesz takiego w społeczeństwie, wiesz że byłoby ono lepsze bez niego. Ale on jest. I ma takie same prawa jak ty, jego głos waży tyle samo w wyborach. Jedyne, co możemy robić, to zwiększać świadomość, pokazywać dobre przykłady, pokazywać, że takie kluby jak Sokół to margines, zło, edukować, by takich klubów było jak najmniej. Bo klub lokalny ma szkolić, dostarczać zawodników, dawać szansę miejscowym, być ważnym elementem lokalnej społeczności, a nie poligonem doświadczalnym dla różnych dziwnych działaczy.

Podpowiadam - półżartem - Jackowi Zielińskiemu, żeby po prostu wypożyczył swoich piłkarzy do Sokoła, skoro ten i tak szuka. Ale dyrektor Legii daje do zrozumienia, że chce chłopców uczyć gry w piłkę, a nie "lagowania" i wywalania piłki w krzaki.

Ale to tylko złośliwości, bo tak naprawdę to nie Sokół jest tu winny. Sokół jest, jaki jest, nie jest jedynym dresiarzem futbolu, na podobnych zasadach działa wiele klubów na wielu szczeblach, również w PKO Ekstraklasie. Najlepszym czy właściwie najgorszym przykładem jest Korona Kielce. Taki klub, który wygrał Centralną Ligę Juniorów z ogromną przewagą, ale nie dał grać najlepszym juniorom w kraju. Natomiast ściąga na potęgę średniej i niskiej jakości obcokrajowców. I to wszystko przy błogosławieństwie władz miasta. Przykładów takich klubów, które nie są nikomu potrzebne poza garstką kibiców i działaczy, jest pełno. To futbol w starym stylu, futbol w ortalionowym dresie i z wąsem. Możemy patrzeć na to z niechęcią, potępiać, ale nie możemy tego zabronić. Problemem jest postawa PZPN, który dał możliwość rozstrzygnięcia sprawy WMZPN, czyli związkowi, do którego należy jedna ze stron konfliktu. Matka zawsze bardziej kocha własne dziecko.

PZPN po raz kolejny pokazał, dlaczego trudno uważać go za poważny związek. Umył ręce, wystraszył się odpowiedzialności, zostawił do rozstrzygnięcia sprawy okręgowym i związkom regionalnym, przez co doszło do wielu absurdalnych sytuacji.

Na przykład w jednym z okręgów na Mazowszu, dokładnie w radomskiej klasie B, awansowało aż 8 drużyn, choć miały awansować tylko 3. Ale co tam, jak się bawić, to się bawić. W mazowieckiej IV lidze dojdzie do meczów barażowych o awans. Zagrają w niej na przykład zawodnicy Świtu II Nowy Dwór Mazowiecki, którzy przecież nie mogą awansować. A to znaczy, że może wybierać, na kogo wystawić zawodników z pierwszego składu, a na kogo nie. Nie mówię, że dojdzie do handlu punktami, ale regionalny związek stwarza okazję do "ustawki".

Działacze związkowi odpowiadają, że to nieprawda, bo napisze się pismo do PZPN i w razie czego na pewno uda się awansować. I pada przykład Pelikana Łowicz, który ma drużynę w III lidze i rezerwy w IV. Jakoś tak wyszło i nikt nie zwrócił uwagi. A że niezgodnie z zasadami to już inna historia. Tak jakby złodziej ukradł rower i ktoś powiedział: "Ok, skoro jest już na twoim podwórku, to go sobie zatrzymaj".

Tak to działa w polskiej piłce. Się napisze, się załatwi, się awansuje. Musimy pamiętać, że jesteśmy w specyficznym okresie, gdy szykują się wybory na prezesów regionalnych związków. Dlatego dochodzi do dziwnych sytuacji spowodowanych zwykłym handlem głosami. PZPN oddając sprawy w ręce lokalnych bonzów ośmieszył polską piłkę na wszystkich poziomach.

ZOBACZ Szymon Mierzyński: PZPN chciał być jak król Salomon

ZOBACZ Inne teksty autora

Źródło artykułu: