W Hiszpanii w najtrudniejszym momencie pandemii koronawirusa codziennie przybywało po kilka tysięcy chorych. Szpitale nie były w stanie nadążyć z przyjmowaniem i ratowaniem pacjentów. Lekarze często musieli decydować, kogo w danej chwili ratować.
Do tej pory zmarło ponad 27 tys. osób. Okazuje się, że wśród ofiar jest osoba bardzo bliska Jesusowi Jimenezowi. Zawodnik Górnika Zabrze z powodu koronawirusa stracił babcię.
- Miała 86 lat, ale na nic nie chorowała. Po prostu w szpitalach lekarze musieli wybierać, kogo ratować i wybierali młodszych ludzi. Babcia umierała w samotności. Nie mogłem się z nią pożegnać ani być na jej pogrzebie. Wolno było przyjść tylko trzem osobom, byli w tym gronie mój ojciec i wujek - opowiada Jimenez w "Fakcie".
ZOBACZ WIDEO: Znany specjalista ostro o powrocie kibiców na stadiony. "Może nas czekać ogromny wzrost zachorowań"
Na tym jednak nie koniec doświadczeń hiszpańskiego pomocnika z koronawirusem. Choroba zaatakowała także dwie inne bliskie mu osoby.
- Mój brat też miał tego wirusa, ale nie miał poważnego przebiegu, nie był w szpitalu. Chorował też mój wujek, dwa tygodnie miał z gorączkę - zdradza.
Na szczęście Hiszpania najgorszy okres ma za sobą. Przybywa coraz mniej zakażonych i zgonów. Od początku pandemii w tym kraju było ponad 242 tys. potwierdzonych przypadków i 27 136 ofiar śmiertelnych.