#DziałoSięWSporcie. Konkurs Deyny i Bońka. Dwóch dyrygentów na Meksyk

PAP / Jan Morek / Na zdjęciu: Zbigniew Boniek (z prawej)
PAP / Jan Morek / Na zdjęciu: Zbigniew Boniek (z prawej)

Kazimierz Deyna przejmuje piłkę przed polem karnym, precyzyjnie uderza z dystansu i daje Polsce prowadzenie z Meksykiem. Ale Zbigniew Boniek nie powiedział ostatniego słowa i chce pobić jego wyczyn. To jak rywalizacja starego i młodego lisa.

Zbigniew Boniek nareszcie doczekał się swojej szansy. Turniej nie układa się dla niego najlepiej. Remis z RFN - ława, wygrana z Tunezją - też łatwa. Gwiazda łódzkiego Widzewa niecierpliwi się coraz mocniej. Selekcjoner Jacek Gmoch stawia na niego od początku w ostatnim meczu fazy grupowej z Meksykiem. W linii pomocy gra obok doświadczonego już Kazimierza Deyny. Jest 10 czerwca 1978 roku.

- To była nieuchronna rywalizacja - mówi o konkurencji obu pomocników Stefan Szczepłek, dziennikarz "Rzeczpospolitej". - Jak stary lis, któremu próchnieją zęby, ale jeszcze jest mocny i nie daje się wyrzucić ze stada z tym młodym, który dybie tylko, żeby zająć jego miejsce - dodaje.

Strzeleckie popisy z Meksykiem zaczyna w 43. minucie Boniek. Po rajdzie Grzegorza Laty na lewej stronie, "Zibi" dostaje podanie w polu karnym i trafia z bliskiej odległości. Po przerwie odpowiada mu Deyna. I to jak! Szybko przejmuje piłkę, która odbiła się od kolegi i precyzyjnie uderza z dystansu. - Bramka palce lizać - wspomina Andrzej Iwan.

ZOBACZ WIDEO: #dziejsięwsporcie: co za przyjęcie piłki przez młodego Ukraińca! Nagranie podbija internet

Boniek nie powiedział ostatniego słowa. Po Deynie trafia drugi raz. Z jeszcze większej odległości oddaje strzał w sam róg bramki. Rywale z Ameryki Południowej są na deskach. Stać ich tylko na gola honorowego, którego strzelił Victor Rangel Ayala. A Biało-Czerwoni przypieczętowali awans z pierwszego miejsca.

Gmoch przed wylotem do Argentyny zapowiada, że jego kadrę stać na wygranie mundialu. Zabiera niezwykle silny skład. Boniek, Deyna, Szarmach, Lubański, Lato, Nawałka, Tomaszewski. Na mundialu ciągle rotuje składem. W drużynie są tarcia, przed pierwszym meczem z gospodarzami piłkarze kłócą się o pieniądze, a Gmoch podejmuje niezrozumiałe decyzje. Wysyła na trybuny podstawowego obrońcę Jerzego Gorgonia, a Mario Kempes strzela nam dwa gole.

Wygrana z Peru 1:0 daje Polakom nadzieje na walkę o medale, ale potem przegrywamy z Brazylią 1:3. Rywalizację w grupie 2. Biało-Czerwoni kończą na trzecim miejscu. Zostają sklasyfikowani na miejscach 5-8. Mundial wygrała Argentyna.

Adam Dźwigała: W Portugalii wraca normalność. Różnicę widać gołym okiem

Liga chorwacka. Wymarzony powrót Damiana Kądziora

Komentarze (0)