[b]
Mateusz Skwierawski, WP SportoweFakty: Gdyby nie pandemia, grałby pan teraz o mistrzostwo Europy. W sobotę z Hiszpanią.
[/b]
Kamil Grosicki, reprezentant Polski i piłkarz West Bromwich Albion: Dużo było ostatnio powtórek i obejrzałem w telewizji kilka wcześniejszych meczów reprezentacji. Tych z eliminacji u trenera Jerzego Brzęczka, z poprzednich turniejów. Na przykład z Niemcami na Euro 2016. Było 0:0, a ja mogłem mieć z trzy asysty. Szkoda też spotkania z Portugalią w ćwierćfinale. Fajną akcję zrobiliśmy z "Lewym" przy golu. Odpadliśmy, ale te mecze się oglądało. Graliśmy na najwyższym poziomie. Tak sobie myślę, że byliśmy wtedy naprawdę blisko finału. Fajne wspomnienia.
W maju miał pan urodziny. To już 32 lata czy dopiero?
Czas płynie, ale nie myślę o tym negatywnie. Na pewno mi nie ucieka. Lata lecą, wiadomo, ale ja myślę tu i teraz. Nie patrzę jakoś daleko w przyszłość. Jestem gotowy na wyzwania i ciągle głodny. Uważam, że znajduję się w dobrym momencie kariery. Walczę o Premier League, jesteśmy z WBA blisko zrealizowania celu. Urodziny spędziłem z najbliższymi, to był fajny rodzinny dzień. Na celebrowanie przyjdzie czas po sezonie. Oprócz zdrowia życzyłem sobie dwóch rzeczy: awansu i wywalczenia miejsca w pierwszym składzie w klubie.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: perfekcyjnie wykonał rzut wolny. Bramkarz bohaterem!
Pytałem o wiek, bo za rok na Euro, co oczywiste, będzie pan starszy.
Ale też bardziej dojrzały piłkarsko. Zrobię wszystko, żeby dalej być ważnym zawodnikiem reprezentacji - na mistrzostwach Europy i jeszcze później. Liczę na to, że przed Euro będę występował na najwyższym poziomie w Anglii, a to może mi tylko pomóc.
Te dodatkowe dwanaście miesięcy pomoże reprezentacji?
Na pewno. Młodzi zawodnicy, którzy z dobrej strony pokazali się w eliminacjach, będą mieli dodatkowy rok gry w nogach, nabiorą doświadczenia. Niektórzy, jak Krystian Bielik, wyleczą do tej pory ciężkie kontuzje. A my, jako drużyna, zyskamy dodatkowy czas na zgranie się ze sobą. Pamiętajmy, że do zespołu dołączyło kilku nowych zawodników. Musieli nauczyć się reprezentacji.
Mamy połowę czerwca, a pan zaczyna maraton meczowy.
To miesiąc, który kojarzy mi się ze zgrupowaniem reprezentacji i urlopem w fajnym, ciepłym miejscu. Ale teraz jestem nastawiony na walkę. Szczerze, nawet nie rozmyślam, że w sobotę gralibyśmy z Hiszpanią. Po decyzji o przeniesieniu Euro na 2021 rok w zasadzie od razu wyrzuciłem to z głowy. Oczywiście bardzo tęsknie za kadrą. Mecze w reprezentacji to widowiska, nie ważne czy są o punkty czy towarzyskie. Mam nadzieję, że we wrześniu wrócimy do gry. Ale teraz czas na klub.
Miał pan niezłe przetarcie przed startem Championship. Graliście z West Bromwich Albion sparing z Manchesterem United na Old Trafford.
Wróciły wspomnienia. Kilkanaście godzin po podpisaniu kontraktu z Hull City trzy lata temu przyjechałem właśnie na ten stadion. Nie mogłem jeszcze zadebiutować, ale zobaczyłem spotkanie z trybun. Zremisowaliśmy 0:0, a przed meczem przywitali mnie polscy kibice śpiewając polską piosenkę.
Przed kilkoma dniami miałem okazję zagrać na Old Trafford. Rozegraliśmy z Manchesterem Utd dwa sparingi, ja wystąpiłem z tą mocniejszą drużyną. W ofensywie mieli Pogbę, Martiala, Maticia czy Rashforda. Ale wygraliśmy 2:1. Myślę, że pokazałem się z dobrej strony. Miałem kilka sytuacji, ostatnie podanie mogło być lepsze, ale trener Slaven Bilić był zadowolony. Nie mam pewnego miejsca w pierwszym składzie, dlatego takimi meczami muszę pokazywać menadżerowi, że mi zależy i się nadaję. Rywalizacja jest bardzo duża, mamy mocną kadrę. Poza tym lepiej mierzyć się z mocniejszymi zespołami, wtedy podnosisz pewność siebie. Wierzę, że w następnym sezonie zagram na tym stadionie w lidze.
W Championship jesteście na drugim miejscu dającym awans, z sześcioma punktami przewagi nad trzecim zespołem.
Każdy znajomy zadaje mi to samo pytanie: "to jak, kiedy wracasz do Polski świętować po awansie?". Odpowiadam: "spokojnie, jeszcze 9 meczów". I tego się trzymam. Pozycja wyjściowa jest OK. Kluczowe będzie pięć pierwszych spotkań.
Jak forma po pandemii?
Dobrze, że długo się nie zastanawiałem i praktycznie od razu przyjechałem do Polski. W Szczecinie spędziłem dziewięć tygodni, córka śmiała się, że jeszcze nigdy mnie tak długo w domu nie było. W końcu całe życie na walizkach, od prawie dziesięciu lat za granicą. Sam w Anglii podczas pandemii bym się chyba zamęczył. A w Szczecinie miałem obok siebie bliskich i mogłem trenować na boiskach swojej akademii "Football Arena".
W internecie publikował pan ćwiczenia strzeleckie. Piłka nie przeszkadzała.
I dodam, że to akurat nie był montaż. Kolega zaczął spontanicznie nagrywać i złapał kilka uderzeń pod porzeczkę. Pytał pan o formę - na pewno nie był to łatwy czas, ale przed telewizorem nie siedziałem. W klubie byli zadowoleni, że oprócz planu treningowego wysyłanego przez sztab szkoleniowy, dokładałem jeszcze zajęcia z piłką. Kolega stanął w bramce, a ja uderzałem. Co prawda, nie jest typowym bramkarzem, ale czego nie robi się dla przyjaciela. Ja poczułem piłkę, on podszkolił się na tej pozycji.
Pana akademia przetrwała okres pandemii koronawirusa?
Od miesiąca jesteśmy już otwarci. Wspólnicy Tomek i Bartek pilnują wszystkiego na miejscu. Pierwsze dwa miesiące były trudne dla naszej firmy, ale przetrwaliśmy. Mamy ponad 350 dzieciaków, 20 profesjonalnych trenerów. Za prowadzenie akademii dostaliśmy od PZPN-u srebrną gwiazdkę, a to bardzo wysoka ocena. Piłka nożna to całe moje życie, dlatego cieszę się, że stworzyliśmy coś fajnego, to sukces wszystkich. Jest kilka talentów, za parę lat mogą coś znaczyć w piłce. Może trafią od nas do Pogoni Szczecin.
Szkolimy, uczymy od podstaw. Dysponujemy dwoma boiskami, to takie mniejsze orliki - czterdziestometrowe. Na ten moment nam wystarczają, ale w przyszłości chcielibyśmy się rozbudować. Mamy ligi biznesowe, wynajmujemy boiska. Prowadzimy rozmowy z prezydentem Szczecina na temat budowy dodatkowych, wymiarowych boisk. Jestem związany z tym miastem, mam w Szczecinie przyjaciół, rodzinę. Chciałbym po sobie coś zostawić.
W Polsce życie wróciło do normalności po pandemii koronawirusa. Jak jest w Anglii?
W tygodniu otworzyli już większe galerie handlowe, wcześniej funkcjonowały głównie sklepy spożywcze, czyli tak jak u nas w kwietniu. Ja i tak ograniczam się tylko do wyjścia na trening i spacerów z rodziną. Że tak powiem - unikam kontaktu z osobami, z którymi nie mieszkam. Nie chce złapać wirusa, albo nawet przejść go bezobjawowo. W takim przypadku musiałbym spędzić tydzień w domu, czyli uciekłoby mi siedem dni walki o podstawowy skład. Nie, nie ma takiej opcji.
Jak często jesteście badani?
Dwa razy w tygodniu. Władze ligi bardzo poważnie podchodzą do tematu bezpieczeństwa. Lekarz pobiera wymaz z gardła i nosa, trwa to może 30 sekund. Nie jest to jakoś super przyjemne, ale idzie się przyzwyczaić. U mnie każdy wynik był do tej pory negatywny.
Jesteśmy po dwóch tygodniach wspólnych treningów, wcześniej ćwiczyliśmy w mniejszych grupach, po trzech, pięciu. Na początku dużo biegaliśmy, trener postawił na wytrzymałość, ale forma musi być zrobiona. Czekam na pierwszy mecz z Birmingham (sobota 20 czerwca, godz. 16).
Pana dobry kolega zmienił ostatnio klub. Sławomir Peszko zagra w polskiej okręgówce.
Z tego co wiem, jest bardzo zadowolony z tego ruchu. Zabezpieczył się na kolejne lata i trzeba mu życzyć jak najlepiej. Sławek grał na najwyższym poziomie, ma już 35 lat. Zna Kraków, ma tam przyjaciół. Pan Wojciech Kwiecień, który wspiera Wieczystą, to nasz wspólny znajomy. Wielki fan piłki, który chce zrobić z drużyną coś więcej. Pan Kwiecień pomagał Sławkowi w Wiśle, dlatego Sławek mu się odwdzięczył.
Wpadnie pan do przyjaciela na mecz?
Jeżeli będzie okazja - na pewno z chęcią zobaczę Sławka w akcji. W Wieczystej będą mieli z niego wiele pożytku. To sympatyczny chłopak. Żeby go oceniać, trzeba go najpierw poznać. Że w przeszłości zdarzyły mu się wybryki? Takie jest życie. Gwarantuję, że jest profesjonalny w treningu, w meczach daje z siebie sto procent. Każdy trener powie, że wkłada w piłkę całe serce. To dusza szatni, zawsze był lubiany. Nie można oceniać go po wcześniejszych, niefortunnych sytuacjach.
Mówi pan, że zna się z Wojciechem Kwietniem. Dołączy pan kiedyś do Peszki?
Spokojnie. Mam jeszcze parę lat gry i na razie chcę zostać za granicą.
Francja. Polska piłkarka potraktowana jak legenda. "Popłakałam się"
PKO Ekstraklasa. Bogusław Leśnodorski: W tej lidze nie ma przeciwników dla Legii