Szkoleniowiec beniaminka do samego końca chce wierzyć w utrzymanie zespołu w elicie, choć sprzyja temu jedynie matematyka. Do bezpiecznej pozycji ełkaesiacy tracą aż czternaście punktów.
- Myślę, że wszystkim zawodnikom w ŁKS-ie bardzo zależy na tym, by drużyna została w PKO Ekstraklasie. A jeśli miałby się zdarzyć ten najgorszy scenariusz, każdy ma ambicję, by schodzić z boiska honorowo, po walce - dla siebie, kibiców, klubu. Nie ma sytuacji, że komuś nie zależy. Mocno to przeżywamy. Mamy świadomość, że jest bardzo źle. Chcemy to zmieniać - zapowiedział trener Wojciech Stawowy na konferencji prasowej.
Łodzianie po wznowieniu rozgrywek nie szaleją ze skutecznością w ataku. W czterech pierwszych meczach zdobyli zaledwie jedną bramkę. Stracili ich za to aż dziewięć.
ZOBACZ WIDEO: PKO Ekstraklasa. Czy kibice powinni wrócić na stadiony? Profesor Simon stawia warunki, przy których to bezpieczne
- To ciągnie się już od dłuższego czasu. Nie jest łatwo znaleźć na to receptę. Drużyna w tygodniu na treningach wygląda tak, jak bym chciał, żeby wyglądała w meczach. A w spotkaniach wygląda inaczej. Dlatego pracujemy nad wieloma rzeczami, by nie było sytuacji, że strzelamy bramkę tylko po nie do końca perfekcyjnie wykonanym rzucie rożnym. Może czasem szczęściu trzeba pomóc właśnie w ten sposób? - zapytał retorycznie trener ŁKS-u Łódź.
W środowisku pojawiły się głosy, że łódzki zespół powinien skupić się już tylko na tym, by dać jak najwięcej szans na grę młodzieżowcom. Chodzi tu też o punkty w Pro Junior System, które mogą przełożyć się na zastrzyk finansowy dla klubu.
- Chcemy stawiać na zawodników młodych, dawać im możliwość grania. Zresztą jak ktoś popatrzy na nasz skład, pojawia się często Jan Sobociński, Adam Ratajczyk, pojawił się też w meczu ze Śląskiem Przemysław Sajdak. On też jest blisko wyjścia w jedenastce z KGHM Zagłębiem Lubin. To jest młody zespół, bez dużego doświadczenia na poziomie ekstraklasy, ale i szansa dla tych graczy, by pokazać się z jak najlepszej strony. Biorę pod uwagę też innych młodych zawodników - oznajmił Stawowy.
W przegranym 0:4 meczu 30. kolejki ze Śląskiem we Wrocławiu trener Łódzkiego Klubu Sportowego pochwalił swój zespół jedynie za postawę w pierwszych 20 minutach drugiej części gry. Rozpoczęli ją na boisku Samu Corral oraz Jakub Wróbel, którzy mają napędzać zespół w ataku. Stawowy zdradził, że rozpoczną oni najbliższy mecz w wyjściowym składzie.
- Będę chciał doskonalić tę koncepcję. Mogę już to zdradzić, że obu poinformowałem, że za tę zmianę, którą dali w niedzielę, wybiegną w meczu w Lubinie. Może ktoś się dziwić, że to zdradzam, ale akurat to nie jest dla mnie żadna tajemnica. Dla przeciwnika też nie. Jeśli zagrają z taką charyzmą, jak w meczu ze Śląskiem, liczę, że dobra postawa przełoży się na zdobycze bramkowe. - powiedział.
Na początek rundy finałowej Rycerze Wiosny zagrają w Lubinie z KGHM Zagłębiem. Jesienią na Dolnym Śląsku przegrali 1:3, zaś w marcu pokonali Miedziowych 3:2. Sporo się jednak od tego czasu zmieniło.
- Po naszych ostatnich meczach są podstawy, by mówić, że jesteśmy słabi. Trzeba to zmieniać, pokazać, że zespół potrafi grać w piłkę. Wielokrotnie to udowadniał. Jesteśmy w kryzysie, ale każda seria kiedyś się kończy. Z tą nadzieją trzeba wychodzić na spotkanie. Chcielibyśmy zagrać tak, by kibice byli z nas dumni i mogli cieszyć się z naszej postawy. Ta sytuacja nas mocno boli, ale nie jest nam obojętna. Zdaję sobie sprawę, że zawodzimy na całej linii, ale musimy to zmienić. Tak powinna postąpić drużyna profesjonalna, która chce pozostać na tym poziomie rozgrywkowym - dodał Stawowy.
Pierwszy gwizdek w meczu KGHM Zagłębie Lubin - ŁKS Łódź zabrzmi w piątek o godzinie 18:00. Będzie to spotkanie otwierające 31. kolejkę PKO Ekstraklasy.
Czytaj też:
Korona Kielce przed batalią o utrzymanie. Mocna wiara w sukces Macieja Bartoszka
Koniec problemów finansowych Lechii? Podwyższono kapitał klubu o 39 milionów złotych