Przed rozpoczęciem tego spotkania szanse ŁKS-u na utrzymanie należało podawać w tysięcznych procenta. Sytuacja była prosta. Jeśli w równolegle rozgrywanym spotkaniu w Krakowie Wisła pokona imienniczkę z Płocka, a łodzianie nie zdobędą kompletu punktów, definitywnie pożegnają się z grą w elicie.
- Nasze najlepsze spotkanie będzie wtedy, kiedy zagramy przez pełne 90 minut tak, jak drugą połowę w Lubinie. We Wrocławiu dobrze graliśmy przez 20 minut, ale to za mało. Musimy zagrać cały mecz dobrze, bo inaczej nie da się wygrać. W pierwszych połowach nie robimy tego, czego oczekuje od nas trener, a gdy wychodzimy na drugą część meczu, kiedy nie mamy już nic do stracenia, coś odpuszcza w głowach, zaczynamy stwarzać sytuacje bramkowe - mówił po ostatniej kolejce obrońca Łódzkiego Klubu Sportowego Maciej Dąbrowski.
Trudno napisać dużo konkretów po pierwszych 44 minutach, bo ełkaesiacy zamiast stwarzać sytuacje, stwarzali tylko pozory. Zresztą stać ich było tylko na jedno poważne zagrożenie. W 32. minucie z dystansu przymierzył Antonio Dominguez. Piłkę złapał Martin Chudy, a trener Wojciech Stawowy po tej akcji był tak wściekły, że kopnął w reklamy okalającą jego strefę.
ZOBACZ WIDEO: Piłka nożna. Nieodpowiedzialne zachowanie kibiców Legii. Minister Szumowski zabrał głos
Przed przerwą gospodarze sami zadali sobie cios do szatni, choć podłoże przygotowali im zabrzanie. Ładna, szybka akcja Janzy z Angulo przyniosła podanie do Stavrosa Vasilantonpoulosa, który uderzył mocno z dystansu, ale piłkę trącił jeszcze Carlos Moros Gracia i to on skierował ją do własnej siatki.
Na zamknięcie pierwszego kwadransa drugiej połowy Giorgos Giakoumakis urwał się łódzkim obrońcom, więc Arkadiuszowi Malarzowi pozostało jedynie sfaulować Greka i wywołać rzut karny. Ten potwierdzony został po konsultacji z VAR-em, a jedenastkęna gola zamienił Igor Angulo.
Kolejny cios Górnik zadał po kilkudziesięciu sekundach. Dośrodkowanie Jesusa Jimeneza pewnie zamknął Giakoumakis, który na stadionie w Łodzi strzelił już drugą bramkę. Miesiąc temu dał zwycięskiego gola w rundzie zasadniczej.
Frustracja około 800-osobowej grupy kibiców na Stadionie Miejskim przy al. Unii w Łodzi była tak duża, że zagrania do tyłu biało-czerwono-białych okrzykiwali gromkim "ole!", a następnie zaczęli skandować imię i nazwisko poprzedniego szkoleniowca ŁKS-u, Kazimierza Moskala.
Piłkarze zaś zdobyli się na trafienie honorowe w 85. minucie. Centrę z rzutu rożnego zamykał głową Jan Sobociński, ale trącił ją jeszcze po drodze Vasilantonpoulos. A w doliczonym czasie gry za faul na rywalu czerwoną kartkę obejrzał Maciej Dąbrowski
Odnosząc sytuację do branży, którą zajmuje się prezes klubu Tomasz Salski, trumna z napisem "ŁKS" spoczęła już dole. Pozostanie ją tylko zasypać w kolejnych meczach. A Górnik tym zwycięstwem zapewnił sobie pozostanie w najwyższej klasie rozgrywkowej.
ŁKS Łódź - Górnik Zabrze 1:3 (0:1)
0:1 - Carlos Moros Gracia 44' - sam.
0:2 - Igor Angulo 59' - karny
0:3 - Giorgios Giakoumakis 61'
1:3 - Stavros Vasilantonpoulos 85' - sam.
Składy:
ŁKS: Arkadiusz Malarz - Jan Grzesik, Carlos Moros Gracia, Maciej Dąbrowski, Jan Sobociński - Dragoljub Srnić (63' Michał Trąbka) - Antonio Dominguez (63' Antonio Dominguez), Pirulo, Ricardo Guima, Maciej Wolski - Samu Corral (76' Jakub Wróbel).
Górnik: Martin Chudy - Stavaros Vasilantonopoulos, Przemysław Wiśniewski, Michał Koj, Erik Janza - Erik Jirka (87' Piotr Krawczyk), Daniel Ściślak, Filip Bainović, Jesus Jimenez - Georgios Giakoumakis, Igor Angulo (70' Adam Ryczkowski).
Sędziował: Tomasz Musiał (Kraków).
Żółte kartki: Srnić, Guima, Dąbrowski (ŁKS) - Koj (Górnik).
Czerwona kartka: Dąbrowski (ŁKS) w 90+3 min. - za drugą żółtą.