Co ciekawe Filip Mladenović po raz pierwszy na testach w Lechii Gdańsk był w lutym 2014 roku, gdy zespół prowadził Michał Probierz. Wówczas, ze względu na zmiany warunków kontraktu przez agenta piłkarza, nie doszło jednak do transferu. Niedługo później przeszedł do BATE Borysów, później grał jeszcze w 1.FC Koeln i w Standardzie Liege.
Ostatecznie do Lechii Gdańsk Mladenović przyszedł cztery lata później. Przez 2,5 roku rozegrał 86 meczów w gdańskich barwach, w których zdobył 3 gole i do tego zaliczył 16 asyst. Klub nie mógł jednak zaoferować odpowiednich warunków aktualnemu reprezentantowi Serbii.
Mladenović pożegnał się z Lechią meczem z Piastem Gliwice. Zaprezentował się z dobrej strony, a jego zespół wygrał 1:0. Po zakończeniu spotkania zgromadzeni na stadionie kibice oklaskiwali go na stojąco i skandowali jego nazwisko. Koledzy z drużyny zrobili dla niego szpaler.
ZOBACZ WIDEO: Piłka nożna. Ekspert ocenia zachowanie kibiców na trybunach. "Nie chcę nikogo bronić, ale ryzyko zarażenia jest minimalne"
Prawdziwe show zrobił jednak Piotr Stokowiec. Podchodząc z Mladenoviciem pod trybuny z kibicami, pokazał Serbowi żółtą, a następnie czerwoną kartkę. Później kopnął go delikatnie w pośladki. - Ja nie boję się trudnych zawodników, bo dodają oni kolorytu. Filip swoje osiągnął i był sprytny na tyle, że wiele razy zasługiwał na czerwone kartki, ale ich nie dostawał, dlatego ja spełniłem niejedną ochotę niejednego sędziego - skomentował Piotr Stokowiec.
- Pożegnanie na boisku nie było planowane, ale było sympatycznie. Nie jest łatwo tracić dobrego zawodnika, ale nic nie pozostało nam poza podziękowaniami. Lechia i Filip dużo sobie zawdzięczają. Jak tu przychodziłem, jego pozycja nie była mocna, a pracą wrócił do reprezentacji Serbii. To dla niego droga do nowego kontraktu, na który zasługuje. My potrafimy się przyzwoicie pożegnać - dodał trener Lechii Gdańsk.
Dużo mówi się o tym, że Mladenoviciem mocno zainteresowana jest Legia Warszawa. W najbliższych tygodniach powinna się wyjaśnić przyszłość reprezentanta Serbii.
Czytaj także:
Stadion Lechii wciąż zaczarowany dla Piasta
Trzej piłkarze Lecha z aneksami