Timo Werner żegna się z Bundesligą. Robert Lewandowski stracił wielkiego rywala
Dzięki Timo Wernerowi rywalizacja o koronę króla strzelców Bundesligi nie była teatrem jednego aktora. Niemiec nie zdążył wyjść z cienia Roberta Lewandowskiego zanim wybrał transfer do Chelsea FC.
Po odejściu Aubameyanga kolejne wyzwanie Lewandowskiemu rzucił Timo Werner. W 2018 i w 2019 roku napastnik RB Lipsk kończył sezon poniżej granicy 20 goli strzelonych w Bundeslidze, ale już wyrastał na groźnego konkurenta napastnika Bayernu Monachium. W zakończonych w sobotę rozgrywkach Werner strzelał gole jak na zawołanie, bił własne rekordy skuteczności, mimo to Lewandowskiego nie pokonał.
Liczby Timo Wernera w zakończonym sezonie to 28 goli oraz osiem asyst. W klasyfikacji strzelców był drugi ze stratą sześciu bramek do Roberta Lewandowskiego. W klasyfikacji kanadyjskiej zajął z 36 punktami drugie miejsce, dwa "oczka" za kapitanem reprezentacji Polski. Rewelacyjne statystyki dużo dały Wernerowi, jego nazwisko stało się jednym z najgorętszych na europejskim rynku transferowym, ale w Niemczech wszystkie wyróżnienia indywidualne zabrał mu Polak.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: kapitalna sztuczka Lewandowskiego na treningu Bayernu!28 goli byłoby najlepszym wynikiem Bundesligi w 15 sezonach w tym wieku. Lepiej pod względem skuteczności wypadli tylko Lewandowski w rozgrywkach kończących się w 2016, 2018 oraz 2020 roku, Aubameyang w 2017 roku oraz Klaas-Jan Huntelaar w 2012 roku. Timo Werner robił co mógł, ale poprzeczka zawieszona przez Lewandowskiego, była za wysoko.
Od nastolatka w centrum zainteresowania
Timo Werner był rozpoznawalny w ojczyźnie już jako junior, stał się nadzieją kibiców oraz mediów w Niemczech i potrafił dźwignąć te oczekiwania. Był najmłodszym debiutantem w historii VfB Stuttgart. W seniorskim zespole w europejskich pucharach zagrał mając 17 lat i 148 dni. Kilkanaście dni później został wystawiony w Bundeslidze. Minęło 101 dni i "złote dziecko" stało się najmłodszym w historii ligi autorem dubletu, a na koniec sezonu został nagrodzony tytułem najlepszego debiutanta.
- Timo był niesamowity - ekscytował się Joachim Loew, selekcjoner reprezentacji Niemiec, który zobaczył z trybun premierowy dublet nastolatka w Bundeslidze. Na powołanie do zespołu narodowego kazał mu jednak poczekać jeszcze przez kilka lat. Werner przydał się "Nationalelf" w 2017 roku, kiedy poprowadził ją do zwycięstwa w Pucharze Konfederacji i został najskuteczniejszym piłkarzem turnieju.
Napastnik był już wtedy graczem RB Lipsk. Do transferu z VfB Stuttgart doszło w czerwcu 2016 roku. Wydatek 10 milionów euro uznawano za pokaz możliwości finansowych beniaminka ze wschodu Niemiec. Był to jego transferowy rekord. Czas pokazał, że była to zarazem doskonała inwestycja. W czterech sezonach Werner strzelił blisko 100 goli, pomógł RB Lipsk urosnąć od nowicjusza Bundesligi do ćwierćfinalisty Ligi Mistrzów.
Na podbój Wysp Brytyjskich
Wartość Timo Wernera wzrosła w czasie spędzonym w RB Lipsk z 10 do 53 milionów euro. Za tyle kupiła napastnika Chelsea FC. Najgroźniejszy konkurent Roberta Lewandowskiego w klasyfikacji strzelców Bundesligi, przenosi się, tak jak wcześniej Aubameyang, z Niemiec do Londynu.
Transfer Timo Wernera został już oficjalnie potwierdzony. Reprezentant Niemiec podpisał kontrakt na pięć lat i stał się najlepiej zarabiającym zawodnikiem Chelsea FC. - Dołączenie do tak wspaniałego klubu jest dla mnie powodem do dumy. Nie mogę doczekać się nowego sezonu - mówi zawodnik, który spróbuje swoich sił w Premier League.
W sobotę zagrał po raz ostatni w Bundeslidze. W wygranym 2:1 meczu z FC Augsburg strzelił dwa gole i zagwarantował RB Lipsk miejsce na podium. W turnieju finałowym Ligi Mistrzów już nie pomoże drużynie Juliana Nagelsmanna.
Regularnie od 2016 roku Timo Werner był wymieniany w kontekście transferu do Bayernu Monachium. Na taki ruch nie zdecydował się ani piłkarz, ani jego menedżer. W Bawarii byłby prawdopodobnie numerem dwa w ofensywie Bayernu, tak jak w ostatnim sezonie, mimo ogromnych starań, był snajperem numer dwa w Bundeslidze.
Czytaj także: Polak pomaga Polakowi. Miroslav Klose będzie trenował Roberta Lewandowskiego
Czytaj także: Kluby oparte na tradycyjnych wartościach najlepiej przejdą przez pandemię