Zwycięzca Pucharu Niemiec mógł się spodziewać co najmniej 4,94 miliona euro, a przegrany 3,66 miliona euro. Tak było do czasu wybuchnięcia pandemii koronawirusa. Bayern Monachium i Bayer 04 Leverkusen, bez względu na to, kto okaże się zwycięzcą, zarobią mniej.
Wszystko przez to, że wznowienie ligi nastąpiło bez udziału publiczności. W ten sposób udało się dokończyć rozgrywki Bundesligi. Nie zdecydowano się na wpuszczenie kibiców na trybuny Stadionu Olimpijskiego w Berlinie. Rozegranie meczu "za zamkniętymi drzwiami" nie generuje zysków.
Oczywiście będą one pochodziły z praw telewizyjnych czy reklam w trakcie spotkania. Brak sprzedanych biletów, czyli ponad 75 tysięcy wejściówek, oznacza jednak mniejsze zyski. Gdyby fani byli na trybunach, to drużyny zarobiłyby o 1,1 miliona euro więcej.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: kapitalna sztuczka Lewandowskiego na treningu Bayernu!
Ile dostaną ostatecznie? Tego dokładnie nie wiadomo. Jak dowiedział się Kicker, DFB ciągle rozmawia z partnerami. Kluby zostały poinformowane, że dostaną niższe nagrody za udział w finale Pucharu Niemiec.
Co ciekawe, inaczej sprawa ma się w Polsce. PZPN postanowił pomóc klubom, uruchamiając pakiet pomocowy w wysokości 116 milionów złotych. W związku z tym zostały zwiększone o połowę nagrody na szczeblu centralnym. Natomiast zwycięzca Totolotek Pucharu Polski zgarnie 5 milionów złotych. Na samo zwiększenie nagród w przyszłym sezonie w rozgrywkach zostanie wydanych 10 milionów złotych.
Sobotni finał Pucharu Niemiec będzie transmitowany przez Eurosport 1. Pierwszy gwizdek sędziego w ramach pojedynku Bayer 04 Leverkusen - Bayern Monachium o godzinie 20:00. Mecz skomentują Mateusz Borek i Sławomir Chałaśkiewicz. Tekstową relację live przeprowadzi portal WP SportoweFakty.
Czytaj też:
Atalanta Bergamo - SSC Napoli: Kontuzja Davida Ospiny. Na jego twarzy pojawiła się krew
Pep Guardiola chce łatać dziury w defensywie Manchesteru City. Na celowniku David Alaba