Paula Duda: Gratuluję pierwszej bramki w barwach Polonii. Długo kazał pan na nią czekać.
Michał Chałbiński: Dziękuję bardzo. Potrzebna była mi ta bramka. Mogłem jednak pokusić się o więcej niż jednego gola w meczu z Juvenes. Po jednym z moich strzałów piłkę wybił obrońca z linii bramkowej. Zawsze mogło być lepiej.
Skromny pan jest, ale faktycznie ma pan rację. Mogło być lepiej zarówno w pana przypadku, jak i całej drużyny, mimo tego okazałego wyniku 4:0.
- Zgadza się, ale już jest jakiś progres. Wygraliśmy 4:0, a nie 1:0 jak w pierwszym spotkaniu i mam nadzieję, że cały czas będziemy iść do przodu. Przed nami o wiele silniejsi rywale, w meczu z którymi nie możemy pozwolić sobie na marnowanie tylu sytuacji bramkowych.
Był pan zaskoczony występem od pierwszych minut, czy może po cichu spodziewał się pan tego?
- Już miałem zagrać od początku w pierwszym spotkaniu. Wtedy przeszkodziło mi jednak moje kolano, które wciąż dochodzi do zdrowia po operacji. W San Marino graliśmy na sztucznej nawierzchni, znacznie twardszej niż normalna, a ja nie mogę przez rok grać na sztucznej murawie.
Uważa pan, że to dla pana najlepszy póki co mecz w barwach Polonii?
- Nie, na pewno nie. Strzeliłem bramkę, ale wiem, że stać mnie na o wiele lepszą grę. Chciałbym wrócić do tej formy, którą prezentowałem grając w Zagłębiu Lubin. Nie będzie to łatwe, bo miałem długą przerwę spowodowaną kontuzją, ale jestem optymistą. Trenuje ciężko i liczę na to, że ta dyspozycja prędzej czy później przyjdzie.
Blisko odejścia z Polonii jest Filip Ivanovski. Czy to jest dla pana szansa na regularną grę w pierwszym składzie?
- Nie patrzę na to w ten sposób. Między mną, a Filipem nie ma żadnej rywalizacji. Bardzo dobrze się rozumiemy, ale rzadko mamy okazję współpracować ze sobą na boisku. Może moglibyśmy nawet grać razem? A bez względu na to, czy Filip odejdzie, czy nie, to będę chciał się odbudować.
A może to najwyższa pora, żeby Polonia grała w ustawieniu z dwoma klasycznymi napastnikami?
- Już w Juvenes zagraliśmy tak naprawdę dwoma napastnikami, bo Daniel Mąka był ustawiony z przodu. Był nawet moment, kiedy graliśmy "trójką" w ataku.
Trzeba jednak zwrócić uwagę na to, jakiego mieliście naprzeciw rywala. Czy ustawienie 4-4-2 już zostanie czy było ono jedynie testowane?
- Nie wiem, ale w meczu z takim rywalem można było sobie pozwolić na więcej, na różne warianty. Bardziej to chyba więc było testowanie.
Buducnost Podgorica oraz AC Juvenes Dogana były drużynami, z którymi nie mieliście prawa przegrać. Przed wami pierwszy poważniejszy rywal, NAC Breda, który faktycznie zweryfikuje waszą dyspozycję.
- Daję nam szansę pół na pół. Wierzę, że jesteśmy w stanie pokonać Holendrów i awansować do fazy grupowej Ligi Europejskiej.
Zadowoleni byliście z tego losowania?
- Oczywiście, że tak. Mogło być znacznie gorzej. Mogliśmy trafić na angielski Fulham. Dlatego losowanie potoczyło się dla nas bardzo dobrze i musimy to wykorzystać.
Co pan na ten moment wie o Bredzie?
- Tak naprawdę to nie wiem za dużo. Wiem, że w pierwszym meczu II rundy wygrali swój mecz 6:0. Muszą więc grać ofensywnie i stwarzać sobie dużo okazji bramkowych. To na pewno o dwie klasy silniejszy przeciwnik niż Juvenes. Piłka holenderska jest piłką siłową, więc czeka nas trudna przeprawa.
Rozmawialiście już w szatni o kolejnym rywalu czy na razie jeszcze o nim nie myśleliście?
- Jeszcze nie. Koncentrowaliśmy się tylko i wyłącznie na tym, żeby rozegrać dobry mecz z Juvenes i żeby się nie skompromitować.
Jak daleko Polonia jest w stanie dojść w Lidze Europejskiej?
- Na razie chcemy okazać się lepsi w dwumeczu z Bredą, a później zobaczymy, na kogo trafimy w IV rundzie.