Podopieczni Dariusza Żurawia mieli los w swoich rękach i wiedzieli, że nawet remis zapewni im 2. miejsce na finiszu. Nie bawili się jednak w półśrodki i od samego początku pokazali, kto tego dnia jest w gazie. Wystarczył niespełna kwadrans i w praktyce było po zawodach.
Bramki padały szybko i po znakomitych akcjach. Pierwszą zdobył Pedro Tiba, trafiając przy dalszym słupku po podaniu Daniego Ramireza. Hiszpan rozgrywał w niedzielę popisową partię i asystował także przy drugim golu. Podał na czystą pozycję do Christiana Gytkjaera, a Duńczyk nie dał szans Xavierowi Dziekońskiemu precyzyjnym wykończeniem wewnętrzną częścią stopy.
Gospodarze prezentowali się znakomicie. Wychodziło im wszystko, pokazali duży luz w grze i Jaga nie znajdowała żadnego sposobu, by ten szturm zatrzymać. Lechici natomiast bawili się dalej. Przy trzecim trafieniu cudownie za plecy obrońców zagrał Tiba i sytuację sam na sam z młodziutkim Dziekońskim wykorzystał Jakub Kamiński.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: kapitalna sztuczka Lewandowskiego na treningu Bayernu!
Gorzkie było to popołudnie dla 16-letniego bramkarza Jagi, bowiem koledzy w ogóle mu nie pomagali - tak jak w 39. minucie, gdy obronił uderzenie Kamińskiego z ostrego kąta, lecz dobijający z bliska Gytkjaer tylko dopełnił formalności.
Duńczyk też miał o co grać. Korona króla strzelców dla niego nie była zagrożona, ale ostatecznie wyśrubował swój wynik aż do 24 goli, co było wymarzonym pożegnaniem z poznańską publicznością. Gytkjaer nie przedłuży wygasającego latem kontraktu (zwłaszcza że w jego miejsce już sprowadzono Mikaela Ishaka), więc w ostatnim występie w barwach "Kolejorza" chciał pozostawić po sobie jak najlepsze wrażenie i to mu się w pełni udało. Gdy w 72. minucie opuszczał boisko, trybuny żegnały go owacją na stojąco, a zanim usiadł na ławkę, wyściskali go wszyscy koledzy. Tak bramkostrzelnego napastnika w stolicy Wielkopolski nie było już dawno.
Druga połowa meczu nie dostarczyła tak wielu emocji jak pierwsza. Ekipa Dariusza Żurawia wrzuciła niższy bieg i choć nadal atakowała, nie robiła już tego z tak wielkim rozmachem. Nie była jednak zmuszana do nadmiernego wysiłku, bo białostoczanie mieli dość tego spotkania i trudno im było walczyć nawet o honorową bramkę. Bardzo rzadko gościła pod polem karnym poznaniaków i Karol Szymański był praktyczne bezrobotny.
Wynik się już zmienił i "Kolejorz" w imponującym stylu przypieczętował wicemistrzostwo Polski. To dla niego największy sukces od sezonu 2014/2015, gdy po raz ostatni świętował tytuł. Później był w ekstraklasie siódmy, dwukrotnie trzeci i raz ósmy.
Na trofeum w Poznaniu czekają już pięć lat, mimo to pierwsze dwanaście miesięcy pracy Dariusza Żurawia można uznać za udane. 2. miejsce na finiszu to wynik nawet powyżej oczekiwań, bo po ogromnych zmianach kadrowych w ubiegłym roku (odeszło wtedy dziesięciu zawodników), trwające rozgrywki określano jako przejściowe.
Zupełnie inne nastroje panują w Białymstoku. Jagiellonia kończy zmagania dopiero na 8. pozycji i jest najgorszym zespołem grupy mistrzowskiej.
Lech Poznań - Jagiellonia Białystok 4:0 (4:0)
1:0 - Pedro Tiba 6'
2:0 - Christian Gytkjaer 13'
3:0 - Jakub Kamiński 31'
4:0 - Christian Gytkjaer 39'
Składy:
Lech Poznań: Karol Szymański - Robert Gumny, Lubomir Satka, Djordje Crnomarković, Tymoteusz Puchacz, Jakub Kamiński (64' Michał Skóraś), Jakub Moder, Pedro Tiba (61' Filip Marchwiński), Kamil Jóźwiak, Dani Ramirez, Christian Gytkjaer (72' Filip Szymczak).
Jagiellonia Białystok: Xavier Dziekoński - Andrej Kadlec, Wojciech Błyszko, Dawid Szymonowicz, Bodvar Bodvarsson, Martin Pospisil, Taras Romanczuk, Maciej Makuszewski (46' Przemysław Mystkowski), Jesus Imaz, Tomas Prikryl (70' Bartosz Bida), Jakov Puljić (46' Ariel Borysiuk).
Sędzia: Paweł Raczkowski (Warszawa).
Widzów: 8483.