Od lat mówi się o nich jako o kandydatach na selekcjonera. Michał Probierz i Piotr Stokowiec stali się częścią ligowego krajobrazu, najlepszymi przedstawicielami polskiej myśli trenerskiej.
Obaj są z rocznika 1972. Probierz od lat uchodzi za jednego z ulubieńców Zbigniewa Bońka, aktualnego prezesa PZPN. Z kolei Piotr Stokowiec był - podobno - najpoważniejszym rywalem Jerzego Brzęczka do stanowiska selekcjonera. Żaden z nich nie dostąpił zaszczytu, by zasiąść na tronie polskiego futbolu, ale trzeba liczyć się z tym, że kiedyś to nastąpi.
- Wielu trenerów wchodzi na chwilę do Ekstraklasy, osiąga sukces po czym nie jest w stanie go powtórzyć i znika. Stokowiec i Probierz od lat utrzymują się na topie, bez dwóch zdań to czołówka polskich trenerów - zauważa Marcin Papierz z fachowego magazynu "Asystent Trenera".
ZOBACZ WIDEO: PKO Ekstraklasa. Ośrodek Legia Training Center oficjalnie otwarty. Obiekt robi wrażenie!
Obrońcy polskiej myśli szkoleniowej
Dziś trudno wyobrazić sobie ligę bez tych dwóch. Przez lata potrafili zwrócić na siebie uwagę nie tylko wynikami, ale też kontrowersyjnymi zachowaniami (Probierz) czy ubiorami (Stokowiec). Ich konferencje prasowe zawsze dostarczały dziennikarzom dobrych cytatów.
Wystąpienia Probierza często zamieniają się w prawdzie show. Najsłynniejsze to te z doniczką, gdzie porównał budowanie drużyny do hodowli roślin, lub gdy zaczął mówić po niemiecku, żeby pokazać dziennikarzom, że szanują trenerów, jeśli ci posługują się innym językiem. Zresztą jest znany jako obrońca polskiej myśli szkoleniowej.
- Obaj przekonują, że polski trener jest w stanie poradzić sobie w zagranicznym klubie. Zresztą Marek Saganowski na naszych łamach przyznał, że pracował z wieloma zagranicznymi trenerami i Michał Probierz nie ustępuje im wiedzą, a wręcz odwrotnie, wyróżnia się. Obu stać na pracę poza Polską - zauważa Marcin Papierz.
Trzeba jednak zauważyć, że gra ich drużyn, mówiąc dyplomatycznie, nie zawsze podoba się kibicom. Przy czym nie można odmówić obu skuteczności. Zresztą zarówno Cracovia jak i Lechia Gdańsk są w ligowej czołówce jeśli chodzi o zdobyte bramki. Tu poza konkurencją są Legia i Lech, których siła ofensywna jest nieporównywalna z konkurencją.
Można założyć, że styl gry, który prezentują ich drużyny, wynika to z tego, jakimi byli piłkarzami. A byli dość podobnymi. Słowo "finezja" nie istniało w ich słowniku. Michał Probierz był agresywnym pomocnikiem, który nadrabiał walką braki, a zdarzało się, że za spodenkami nosił pinezkę, którą potrafił ukłuć rywala. Z kolei Stokowiec sam o sobie mówił "byłem zawodnikiem typu Agresja 10". Sztuczki techniczne to nie oni. Oczywiście Stokowiec nie brzydzi się zawodnikami, którzy wiedzą co zrobić z piłką, ale nawet techniczny Flavio Paixao musi harować w defensywie.
Futbol to prosta gra
Oglądając ich drużyny od razu można zauważyć wiele schematów. Prosta piłka, oddanie na skrzydło i dośrodkowanie w pole karne to cechuje ich od lat. Michał Probierz jest przy tym bardziej powtarzalny, jego akcje są bardziej wypracowane, a zawodnicy dobrani do tego stylu gry. Stokowiec mniej ingeruje w drużynę, ale też ma lepszych piłkarzy, zespół Probierza jest od początku do końca poukładany przez trenera jak puzzle. Zawodnicy Cracovii stosują agresywny pressing na rywala, nie dają mu rozegrać. To ich odróżnia, bo Stokowiec ma metodę podobną, tyle, że daje przeciwnikowi wyjść i dopiero atakuje. Probierz mocno koncentruje się na stałych fragmentach gry, zresztą połowa jego składu w alternatywnej rzeczywistości mogłaby grać w koszykówkę. Cracovia traci najmniej bramek w lidze ze stałych fragmentów gry. Stokowiec nie przywiązuje do tego aż takiej wagi.
To bardzo pragmatyczna postawa, może niezbyt widowiskowa, ale w naszej PKO Ekstraklasie taka bezpośrednia gra przynosi efekty. Z drugiej strony nie pozwala im się wybić wyżej. Największe kluby, jak Legia czy Lech, szukają szkoleniowców, których drużyny operują piłką, grają bardziej technicznie. A to nie jest styl Probierza czy Stokowca. Coś za coś.
Ten drugi zresztą był zawsze zafascynowany niższymi ligami angielskimi. Choć sam w dawnych wywiadach jako swojego idola wymieniał Marcelo Bielsę, to jednak na staże jeździł do Anglii, do takich klubów jak Yeovil Town, Derby czy Reading. Dzięki temu pokochał walkę o każdy metr boiska na treningu.
To cechuje obie drużyny. Jeśli mówimy, że mecze w naszej lidze to "typowe mecze walki" to oczywiście jest to nieco prześmiewcze i kryje się za tym tęsknota za piękną grą. Ale trudno znaleźć lepsze przykłady na drużyny walczące niż ekipy Probierza i Stokowca. Obaj traktują boisko jako pole walki.
Nie ma miejsca na semtymenty
O obu można też powiedzieć, że są bezkompromisowi. Pokazały to sytuacje z tego sezonu, gdy bez mrugnięcia okiem pozbyli się ze składu czołowych zawodników, którzy nie byli w stanie pogodzić się z polityką klubową. Sytuacja z Januszem Golem budzi spory niesmak. Probierz wystąpił tu bardziej w roli wiceprezesa niż trenera i pozbył się zawodnika, który nie chciał zgodzić się na odgórne cięcie pensji. Z kolei spore zastrzeżenia mieli do Stokowca piłkarze, których odsunął od składu. Nie jako do fachowca, bo jego wiedzy i inteligencji nikt nie neguje.
- Nie mam zastrzeżeń do jego wiedzy trenerskiej, ale jako do człowieka bardzo duże. W rozmowie ze mną i moją żoną zarzucił mi, że to przeze mnie Lechia odpadła w Lidze Europy z Broendby, bo niby ja byłem zajęty i nalegałem na transfer do Uerdingen. Przecież to nonsens - opowiadał "Super Expressowi" Artur Sobiech, który został odsunięty od składu. Podobny los spotkał Sławomira Peszkę czy Rafała Wolskiego. Stokowiec, tak jak Probierz, nie waha się użyć topora we własnej armii, żeby wymusić posłuszeństwo na pozostałych jej członkach.
Marcin Papierz przypomina jednocześnie, że obaj są bardzo otwarci i chcą dzielić się wiedzą. Probierz przyjmował na stażach spore grupy trenerów z całego kraju, podczas których był bardzo otwarty i odkrywał tajemnice przed zupełnie anonimowymi, początkującymi trenerami. Z kolei Stokowiec nie miał problemu ze szczegółowym opowiadaniem o swoim stylu w fachowej prasie.
To co jest dla obu obciążeniem to niemal pusta gablota. Probierz jedyne swoje trofeum zdobył 10 lat temu, był to Puchar Polski. Z kolei Stokowiec ma puchar zdobyty w poprzednim sezonie. Mało. Dlatego dla obu mecz o kolejny Puchar Polski jest tak ważny.
Na ich usprawiedliwienie można napisać, że po tytuł w Polsce niezwykle trudno sięgnąć, jeśli nie jest się trenerem Legii Warszawa. Od czasu, gdy klub z Warszawy zaczął dominować, udało się to ledwie kilku szkoleniowcom. Maciejowi Skorży, ale z równie mocnym wówczas Lechem i Waldemarowi Fornalikowi z Piastem, co jest już historyczną sensacją.
- Trzeba jednak patrzeć na to trochę inaczej. Trener w Polsce wykonuje ciągle syzyfową pracę. Wydaje ci się, że budujesz zespół i za chwilę ktoś sprzedaje dwóch, trzech czołowych zawodników, żeby łatać dziury w budżecie. Trofea nie zawsze oddają klasę trenerów, bo nie oddają do końca rzeczywistości, w jakiej muszą się oni porusza – zauważa redaktor naczelny "Asystenta Trenera".