8 tys. przypadków dziennie - tak wygląda rzeczywistość w Kolumbii od początku lipca. Jest bardzo źle. - Oficjalne przypadki zakażeń tak naprawdę nie oddają tego, co się dzieje w kraju - mówi WP SportoweFakty Pamela Wróblewska. Dotychczas potwierdzono 257 tys. zakażeń (stan na 28.07) oraz blisko 9 tys. zgonów.
Kolumbia już w marcu zdecydowała się na całkowitą izolację. Pozamykano granice, stadiony, siłownie, restauracje, odwołano wszystkie loty, zawieszono wszelkie rozgrywki sportowe, nakazano ludziom siedzieć w domu i nie wychodzić bez potrzeby.
Polskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych ostrzega przed agresją na obcokrajowców na tle ksenofobicznym i prosi o "jak najszybsze opuszczenie Kolumbii". Sytuacja wygląda nieciekawie.
ZOBACZ WIDEO: PKO Ekstraklasa. Ośrodek Legia Training Center oficjalnie otwarty. Obiekt robi wrażenie!
Potężny wzrost zakażeń
- Na początku czerwca rząd postanowił odmrozić gospodarkę i niestety wszystko wystrzeliło w górę. Wzrost jest bardzo dramatyczny. Dzisiaj to nawet 8 tysięcy pozytywnych przypadków dziennie - opowiada Wróblewska, która mieszka w stolicy, Bogocie.
- W Bogocie jesteśmy od marca pod ścisłą kwarantanną. Przez pierwsze tygodnie był całkowity zakaz wychodzenia z domu. Jeśli ktoś miał psa, to mógł wyjść z nim na 20 minut. Jedna osoba z rodziny mogła wyjść na zakupy. Niektórzy pracownicy mogli poruszać się za specjalnym pozwoleniem. Trzeba było mieć pisemne pozwolenie od pracodawcy i rządu, że możesz przebywać na ulicy. Tak było przez kilka pierwszych tygodni - dodaje.
Przyznaje, że tak duże restrykcje mocno odbiły się na gospodarce. Wróblewska tłumaczy, że w Bogocie jest bardzo dużo pracowników "nieoficjalnych". - To tacy, którzy sprzedają np. cukierki na ulicy. Mogą to robić, jest to legalne, ale nie opłacają żadnych składek zdrowotnych. Tylko, że oni żyją z dnia na dzień, więc jeśli przez trzy miesiące nie mogą wyjść z domu, to konsekwencje są tragiczne - rozkłada ręce.
Burmistrz Bogoty, Claudia Lopez Hernandez, postanowiła podzielić miasto na specjalne strefy - w zależności od liczby zakażeń. Restrykcje też się różnią. W tej, w której mieszka Wróblewska, można wychodzić z domu. Poćwiczyć na świeżym powietrzu.
- Jedynie pod względem zakupów jest inaczej. Chodzi o ostatni numer w dowodzie osobistym. W dni parzyste osoby, które mają numer nieparzysty, mogą wyjść zrobić zakupy. Przez jakiś czas byliśmy podzieleni, że jednego dnia mogły zrobić zakupy tylko kobiety, a innego tylko mężczyźni. Nie spodobało się to większości mieszkańców, więc wróciliśmy do systemu z numerami w dowodzie osobistym - przyznaje.
Jak wygląda zamknięta strefa? - Wojsko nie pilnuje, teoretycznie policja - zawiesza głos i po chwili dodaje. - Ale policja pilnuje wybiórczo, że tak powiem.
Przełożone kwalifikacje do mistrzostw świata
Ostatnie mecze w Kolumbii odbyły się na początku marca. Wówczas - tak jak praktycznie na całym świecie - zawieszono rozgrywki. Ale w niektórych krajach już w maju wznowiono sezon. W Kolumbii nawet nie widać światełka w tunelu, ponieważ notowane są rekordy dzienne. Stadiony i siłownie są cały czas zamknięte.
Na początku września miały rozpocząć się eliminacje do mistrzostw świata w Katarze. Już wiadomo, że zostały przesunięte o miesiąc. Chociaż sytuacja w Ameryce Południowej jest bardzo trudna i w niemal wszystkich krajach szaleje koronawirus, to nadal nie można powiedzieć, że w październiku na pewno odbędą się mecze.
Ponadto CONMEBOL (południowoamerykańska konfederacja piłki nożnej) zwróciła się do FIFA o możliwość rozegrania meczów eliminacyjnych także w styczniu 2022 roku. W innym przypadku może zabraknąć terminów do rozegrania całych eliminacji. FIFA jeszcze nie podjęła decyzji.
Ludzie szli przez 10 dni
Pamela Wróblewska zwraca uwagę, że w ciągu ostatnich kilku lat do Kolumbii przyszło - i to dosłownie - bardzo wielu Wenezuelczyków. To pokłosie ogromnego kryzysu gospodarczego w tym kraju. Ludzie uciekali do Kolumbii, gdzie imali się każdej pracy, aby tylko zarobić pieniądze.
- Kiedy wybuchła pandemia, to Wenezuelczycy zaczęli wracać na piechotę. Jeżeli jest się zdrowym człowiekiem, to żeby dotrzeć z Bogoty do granicy trzeba poświęcić na to nawet 10 dni. Miasto było zamknięte, więc zostali zatrzymani na rogatkach. Ci, którzy jakimś cudem dotarli pod granicę, to i tak nie zostali wypuszczeni. Miasteczka przygraniczne zapełniły się Wenezuelczykami - relacjonuje.
Przy olbrzymiej autostradzie, na mokradłach, powstało wiele prowizorycznych miasteczek, gdzie koczowali głównie Wenezuelczycy. Inni mieszkają w slumsach Bogoty. Często w jednym pokoju śpi aż 15 osób. Brak dostępu do bieżącej wody, środków czystości tylko pogarsza sytuację.
Ostrzeżenia dla obcokrajowców
Na stronie Ministerstwa Spraw Zagranicznych czytamy ostrzeżenie o "agresji na tle ksenofobicznym na obcokrajowcach" oraz informację o możliwym jak najszybszym opuszczeniu Kolumbii. - Ja osobiście nie odczułam agresji. Słowa o obcokrajowcach nie odnoszą się do Europejczyków czy osób ze Stanów Zjednoczonych. Odnoszą się do Wenezuelczyków. Żeby nie brzmieć rasistowsko, rząd i media postanowiły mówić na nich "obcokrajowcy". To agresja w większości wobec Wenezuelczyków. W Kolumbii jest duża bieda, ale zawsze jest ona lepsza swoja niż wenezuelska - tłumaczy Wróblewska.
Pytamy też o możliwość wyjazdu z Kolumbii w momencie, kiedy granice są pozamykane, loty międzynarodowe i krajowe nie funkcjonują od marca. - Są jeszcze organizowane loty humanitarne. Przez chwilę myślałam o tym czy nie przeczekać pandemii w Polsce, ale jak powiedziano mi, że mogę pracować zdalnie, to zdecydowałam się zostać - mówi. W Kolumbii pracuje jako nauczycielka.
Zwraca uwagę, że służba zdrowia w Kolumbii może mieć za chwilę ogromny problem. W Bogocie zajętych jest już 92 proc. łóżek na intensywnej terapii. Biorąc pod uwagę dzienny przyrost ludzi zakażonych, za chwilę może dojść do sytuacji, w której służba zdrowia może być niewydolna.
- Jeśli rząd nie zwiększy liczebności łóżek, to w ciągu kilku tygodni będziemy w naprawdę złej sytuacji - mówi i kontynuuje. - Służbę zdrowia należałoby podzielić na publiczną i prywatną, a następnie na wiadomości oficjalne i nieoficjalne. Pamiętam jak mieszkałam w Polsce to zawsze wkurzałam się na polską służbę zdrowia. Ale po tym jak zaczęłam mieszkać w Kolumbii i zachorowałam po raz pierwszy, to zaczęłam kochać polską służbę zdrowia.
- W Kolumbii sporo zależy od tego, jakie płaci składki. Jest bardzo dużo osób, które pracują, a mimo to nie mają żadnych składek zdrowotnych. Dla mnie trochę to trochę niezrozumiała sytuacja, ponieważ sama opłacam nie tylko składki publiczne, ale i prywatne. A mimo to za każdym razem, jak idę do lekarza to i tak muszę zapłacić pewną kwotę za badanie. Dlatego wielu ludzi, którzy mają objawy koronawirusa, nie idzie nawet do lekarza. Nie stać ich na to - denerwuje się.
"Inna metodologia szkolenia"
Jeśli nic się nie zmieni, Kolumbia 8 października zagra z Wenezuelą w pierwszym meczu eliminacji do mistrzostw świata. Pięć dni później ma zmierzyć się z Chile. Dla niektórych piłkarzy (tych grających na co dzień w Kolumbii) to może być problem fizyczny, ponieważ od wielu miesięcy nie grali w żadnym meczu.
Carlos Queiroz, selekcjoner Kolumbijczyków, wraz ze swoim sztabem szkoleniowym tworzy specjalny plan przygotowań. "Inna metodologia szkolenia" - czytamy na oficjalnej stronie federacji. Dwumiesięczny plan ma przygotować drużynę narodową do październikowych meczów. Co tydzień ma dochodzić do specjalnych narad, aby omówić sytuację.
O awans na mistrzostwa świata Kolumbia powalczy z: Argentyną, Brazylia, Boliwią, Chile, Ekwadorem, Paragwajem, Peru, Urugwajem i Wenezuelą. Awansują cztery pierwsze drużyny. Piąta zagra w barażach.
Zobacz także: Koronawirus. Wenezuela: brakuje leków, rząd tuszuje liczbę zakażonych. Liga piłkarska stoi od 4 miesięcy
Zobacz także: Kolumbijczycy dowiedzieli się o oprawie Lecha Poznań. Są zdegustowani