PKO Ekstraklasa. "Kluby Kokosa" przeszły do historii, sprawa Sebastiana Rajalakso pozostanie niewyjaśniona

WP SportoweFakty / Na zdjęciu: Sebastian Rajalakso
WP SportoweFakty / Na zdjęciu: Sebastian Rajalakso

Ze względu na nowe przepisy kluby mają znacznie bardziej ograniczone możliwości wywierania pozaboiskowego wpływu na decyzje piłkarzy. Sprawa Sebastiana Rajalakso skończy się jednak tylko na przepychankach medialnych.

Takich przykładów w polskim futbolu było sporo. Niegdyś Daniel Kokosiński nie chciał odejść z Polonii Warszawa, więc ówczesny właściciel Józef Wojciechowski stworzył tzw. "Klub Kokosa", w którym były zawodnik Znicza Pruszków odbywał treningi polegające np. na bieganiu po schodach stadionu.

Podobne upokorzenia przeżywał Sebino Plaku, gdy nie miał zamiaru rozwiązywać umowy ze Śląskiem Wrocław. W Cracovii "zajęcia" na wzór tych z Warszawy mieli Paweł Drumlak czy Przemysław Kulig, a ostatnio w szwedzkiej prasie na Jagiellonię Białystok i jej metody narzekał Sebastian Rajalakso.

Dziś "Kluby Kokosa" wykluczają przepisy

Adwokat Marcin Kwiecień zajmował się w przeszłości sporem sądowym Plaku ze Śląskiem i doskonale zna realia. - Obecnie istnieje już przepis, który powstał właśnie na kanwie sprawy Plaku. Pierwszy był oczywiście przypadek Kokosińskiego, tyle że on nie wystąpił na drogę sądową. Plaku to zrobił, w efekcie stworzono regulację, że treningi indywidualne mogą być prowadzone tylko w wyraźnie uzasadnionych względami medycznymi lub sportowymi przypadkach. Jeśli chodzi o Plaku, to sam klub nie był w stanie stwierdzić, czemu takie treningi miały służyć.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: piłkarz Legii Warszawa zrezygnował z urlopu. Już trenuje do nowego sezonu

Albańczyk, który grał we Wrocławiu w latach 2013-2015, nie zgadzał się na przedwczesne rozwiązanie umowy. - To najbardziej typowy przypadek, gdy kluby stosowały wobec zawodników represje. Drugi dotyczył braku chęci przedłużenia kontraktu, ale on miał miejsce rzadziej. Kokosiński czy Plaku właśnie nie chcieli szybciej odejść. Jeśli chodzi o tego drugiego, zaproponowano mu obniżkę wynagrodzenia o 50 procent, na którą nie przystał. Dlatego postanowiono mu zatruć życie w inny sposób i klub zarządził treningi trzy razy dziennie. Były one planowane w różnych miejscach miasta i w takich godzinach, by zawodnik miał np. problem ze zjedzeniem posiłku, a gdy się spóźnił, Śląsk zyskiwał pretekst, by nakładać kary - opowiada Kwiecień.

Przepisy nie rozwiązują jednak wszystkich problemów. - W futbolu panuje taka mentalność, że zawodnicy na wiele rzeczy się godzą. Boją się być źle kojarzeni w środowisku. Nawet najlepsze regulacje nic nie pomogą, jeśli sami piłkarze nie będą mieć świadomości prawnej. Oni doskonale wyczuwają, kiedy indywidualny trening ma polepszyć ich osiągnięcia, a kiedy do czegoś zmusić, jednak nie zawsze walczą o swoje. Procedury w Polskim Związku Piłki Nożnej też nie zachęcają, bo ciągną się długo. Plaku ostatecznie uzyskał sprawiedliwość i dostał odszkodowanie, ale PZPN w dwóch instancjach oddalił jego żądania, a pomyślne dla piłkarza postanowienie wydał dopiero Trybunał Arbitrażowy w Lozannie. Do momentu zakończenia sprawy minęły prawie dwa lata i w tym czasie zawodnik znajdował się w próżni.

Sprawa Sebastiana Rajalakso skończy się w mediach

Ostatnie dni przyniosły wiele nowych informacji o pobycie Sebastian Rajalakso w Jagiellonii Białystok. Szwedzki pomocnik spędził na Podlasiu tylko pół roku (rundę wiosenną sezonu 2013/2014) i niedawno opowiedział mediom o swoich wrażeniach. Część z nich brzmi kuriozalnie - choćby te o teoretycznych zajęciach z futbolu, żonglerce z niewidzialną piłką, wielogodzinnym bieganiu w lesie, czy wizytach na stadionie lekkoatletycznym, gdzie podczas biegania musiał uważać, by nie zostać trafionym oszczepem bądź dyskiem.

- Trudno się w tym temacie wypowiadać, bo każdy obstaje przy swoim. Klub nie przyzna racji zawodnikowi, zresztą wydał już oświadczenie, w którym wszystkiemu zaprzeczył. Sam piłkarz natomiast opisuje te wydarzenia po ponad pięciu latach, więc jego wersji nie da się zweryfikować - zaznaczył Kwiecień.

Dlatego na poznanie całej prawdy nie ma w praktyce szans. - W kwestii Rajalakso nie wypowiedział się żaden organ, więc pewnie nigdy się już nie dowiemy, jak to w rzeczywistości wyglądało. Sprawa zakończy się na przepychankach w mediach - stwierdził adwokat.

Czytaj także:
PKO Ekstraklasa. Lech Poznań pobije rekord transferowy? "Tego lata nie ma na to szans"
Miliony dla sportu w nowym budżecie Unii Europejskiej

Źródło artykułu: