Wicemistrzostwo - to wynik osiągnięty przez odmłodzony zespół Dariusza Żurawia. W stolicy Wielkopolski przyjęto go ze sporym zadowoleniem. Niedosyt wzbudziła tylko zmarnowana szansa w Totolotek Pucharze Polski, gdzie "Kolejorz" w niebywałych okolicznościach - po przegranym konkursie rzutów karnych - odpadł w półfinale z Lechią Gdańsk.
Tuż po zakończeniu rozgrywek przy Bułgarskiej zaczęły się porządki w sztabie, a także gabinetach. Z pracą pożegnało się dwóch pracowników biura prasowego, odpowiadający za pielęgnację głównego boiska Stadionu Miejskiego Grzegorz Szulczyński oraz asystent Dariusza Żurawia, Dariusz Skrzypczak. Właśnie jego odejście wzbudziło największe poruszenie.
53-latek rozstał się z "Kolejorzem" po jednym sezonie pracy. Zatrudniono go rok temu, miał wnieść doświadczenie, ale przede wszystkim zaopiekować się młodzieżą, którą wprowadzano do pierwszego zespołu. Z tej roli wywiązywał się bez zarzutu.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: piłkarz Legii Warszawa zrezygnował z urlopu. Już trenuje do nowego sezonu
Skrzypczak (w przeszłości 246 rozegranych meczów dla Lecha i trzy mistrzostwa Polski) miał przy Bułgarskiej bardzo dobrą opinię. Uchodził za pogodnego człowieka, który jak mało kto potrafi dotrzeć do wychowanków i pomóc im w wejściu w dorosły futbol. Dlatego decyzja o zakończeniu z nim współpracy wygląda bardzo zaskakująco.
Byli piłkarze zdziwieni
Pożegnanie legendy wzbudziło ogromną złość kibiców, którzy uważają, że tą decyzją władze klubu strzeliły sobie w kolano i mocno nadszarpnęły dobrą atmosferę, którą drużyna wypracowała wynikami w sezonie 2019/2020.
- Tak się nie robi - uważa Czesław Jakołcewicz, który niegdyś rozegrał w barwach "Kolejorza" 200 spotkań i również trzykrotnie świętował z nim tytuł mistrzowski. - Darek grał w Lechu wiele lat i sam był kiedyś w sytuacji młodych zawodników, we wprowadzaniu których pomagał. Dobrze się z nimi dogadywał, a jego podpowiedzi były bezcenne. Dla mnie ten ruch to duże zaskoczenie. Wygląda to tak, że zrobił swoje i może odejść. Nieładnie, tym bardziej, że takich osobowości przy Bułgarskiej brakuje.
Jakołcewicza dziwią też pożegnania w gabinetach. - Tych zwolnień również nie mogę zrozumieć. Ci ludzie nie biorą żadnych kolosalnych pensji. Są potrzebni, bo wykonują całą robotę w kwestii otoczki. Niewykluczone, że w ich miejsce Lech weźmie teraz osoby, które będą musiały się wszystkiego uczyć. Jakie to są oszczędności? Prędzej bym się zastanowił, czy zagraniczni zawodnicy zasługują na duże kontrakty. Niejeden z nich nie pokazał na boisku takiej wartości jak pensja, którą otrzymuje.
Skrzypczak zbyt niezależny
W oficjalnym komunikacie o pożegnaniu asystenta trenera Lecha wysłał dość "miękki" przekaz, z którego wynikało, że decyzja była właściwie obustronna. Jak ustaliły jednak WP SportoweFakty, rozstanie wcale nie odbyło się w sposób harmonijny.
Skrzypczak jest człowiekiem niezwykle ambitnym i ta cecha była w jego pracy bardzo widoczna. Na tym tle miały też miejsce spięcia z Dariuszem Żurawiem. Obaj panowie mieli np. odmienną koncepcję jeśli chodzi o dobór zawodników do wykonywania rzutów karnych w półfinale Totolotek Pucharu Polski z Lechią Gdańsk. Skrzypczak uważał, że młodzież nie jest na to gotowa, Żuraw miał inne zdanie, a potem Filip Marchwiński i Kamil Jóźwiak przegrali wojnę nerwów ze Zlatanem Alomeroviciem i poznaniacy odpadli.
Drugą kością niezgody były sytuacje, w których były już asystent w przerwach meczów pojawiał się w szatni jako pierwszy i jeszcze przed wejściem pierwszego trenera zaczynał udzielać instrukcji zawodnikom. Nie wynikało to ze złej woli, wyłącznie z dużej ambicji Skrzypczaka. Jego zachowanie powodowało jednak tarcia w sztabie i nie odpowiadało Żurawiowi. M. in. stąd decyzja o zakończeniu współpracy.
Były obrońca "Kolejorza" Bartosz Bosacki podchodzi do całej sprawy powściągliwie. - Dojrzałem już do tego, że Lech jest prywatną firmą, zarządzaną tak jak chce właściciel. To, że mamy jakiś wgląd w sytuację, nie oznacza, że możemy dziś komentować personalne decyzje, skoro nie znamy do końca ich przyczyn. Być może cięcia były konieczne. Ktoś zarządza tym klubem i robi tak jak uważa za stosowne. Jeśli chodzi o odejście Dariusza Skrzypczaka, to zaskoczyło mnie ono o tyle, że ten trener miał bardzo dobre relacje z piłkarzami.
Czytaj także:
PKO Ekstraklasa. "Kluby Kokosa" przeszły do historii, sprawa Sebastiana Rajalakso pozostanie niewyjaśniona
Serie A. Wojciech Szczęsny na szczycie, pomógł mu trener dziwak