PKO Ekstraklasa: porządki w Lechu Poznań wzbudziły niesmak kibiców i byłych piłkarzy

Newspix / PRZEMYSLAW SZYSZKA/CYFRASPORT / Na zdjęciu: trener Dariusz Skrzypczak i Michał Skóraś
Newspix / PRZEMYSLAW SZYSZKA/CYFRASPORT / Na zdjęciu: trener Dariusz Skrzypczak i Michał Skóraś

Lech zwieńczył sezon sportowym sukcesem, ale nie bez perturbacji. W klubie zakończono współpracę z kilkoma osobami, a posady nie zachował nawet Dariusz Skrzypczak, który niegdyś trzykrotnie sięgał z poznaniakami po mistrzostwo Polski.

Wicemistrzostwo - to wynik osiągnięty przez odmłodzony zespół Dariusza Żurawia. W stolicy Wielkopolski przyjęto go ze sporym zadowoleniem. Niedosyt wzbudziła tylko zmarnowana szansa w Totolotek Pucharze Polski, gdzie "Kolejorz" w niebywałych okolicznościach - po przegranym konkursie rzutów karnych - odpadł w półfinale z Lechią Gdańsk.

Tuż po zakończeniu rozgrywek przy Bułgarskiej zaczęły się porządki w sztabie, a także gabinetach. Z pracą pożegnało się dwóch pracowników biura prasowego, odpowiadający za pielęgnację głównego boiska Stadionu Miejskiego Grzegorz Szulczyński oraz asystent Dariusza Żurawia, Dariusz Skrzypczak. Właśnie jego odejście wzbudziło największe poruszenie.

53-latek rozstał się z "Kolejorzem" po jednym sezonie pracy. Zatrudniono go rok temu, miał wnieść doświadczenie, ale przede wszystkim zaopiekować się młodzieżą, którą wprowadzano do pierwszego zespołu. Z tej roli wywiązywał się bez zarzutu.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: piłkarz Legii Warszawa zrezygnował z urlopu. Już trenuje do nowego sezonu

Skrzypczak (w przeszłości 246 rozegranych meczów dla Lecha i trzy mistrzostwa Polski) miał przy Bułgarskiej bardzo dobrą opinię. Uchodził za pogodnego człowieka, który jak mało kto potrafi dotrzeć do wychowanków i pomóc im w wejściu w dorosły futbol. Dlatego decyzja o zakończeniu z nim współpracy wygląda bardzo zaskakująco.

Byli piłkarze zdziwieni

Pożegnanie legendy wzbudziło ogromną złość kibiców, którzy uważają, że tą decyzją władze klubu strzeliły sobie w kolano i mocno nadszarpnęły dobrą atmosferę, którą drużyna wypracowała wynikami w sezonie 2019/2020.

- Tak się nie robi - uważa Czesław Jakołcewicz, który niegdyś rozegrał w barwach "Kolejorza" 200 spotkań i również trzykrotnie świętował z nim tytuł mistrzowski. - Darek grał w Lechu wiele lat i sam był kiedyś w sytuacji młodych zawodników, we wprowadzaniu których pomagał. Dobrze się z nimi dogadywał, a jego podpowiedzi były bezcenne. Dla mnie ten ruch to duże zaskoczenie. Wygląda to tak, że zrobił swoje i może odejść. Nieładnie, tym bardziej, że takich osobowości przy Bułgarskiej brakuje.

Jakołcewicza dziwią też pożegnania w gabinetach. - Tych zwolnień również nie mogę zrozumieć. Ci ludzie nie biorą żadnych kolosalnych pensji. Są potrzebni, bo wykonują całą robotę w kwestii otoczki. Niewykluczone, że w ich miejsce Lech weźmie teraz osoby, które będą musiały się wszystkiego uczyć. Jakie to są oszczędności? Prędzej bym się zastanowił, czy zagraniczni zawodnicy zasługują na duże kontrakty. Niejeden z nich nie pokazał na boisku takiej wartości jak pensja, którą otrzymuje.

Skrzypczak zbyt niezależny

W oficjalnym komunikacie o pożegnaniu asystenta trenera Lecha wysłał dość "miękki" przekaz, z którego wynikało, że decyzja była właściwie obustronna. Jak ustaliły jednak WP SportoweFakty, rozstanie wcale nie odbyło się w sposób harmonijny.

Skrzypczak jest człowiekiem niezwykle ambitnym i ta cecha była w jego pracy bardzo widoczna. Na tym tle miały też miejsce spięcia z Dariuszem Żurawiem. Obaj panowie mieli np. odmienną koncepcję jeśli chodzi o dobór zawodników do wykonywania rzutów karnych w półfinale Totolotek Pucharu Polski z Lechią Gdańsk. Skrzypczak uważał, że młodzież nie jest na to gotowa, Żuraw miał inne zdanie, a potem Filip Marchwiński i Kamil Jóźwiak przegrali wojnę nerwów ze Zlatanem Alomeroviciem i poznaniacy odpadli.

Drugą kością niezgody były sytuacje, w których były już asystent w przerwach meczów pojawiał się w szatni jako pierwszy i jeszcze przed wejściem pierwszego trenera zaczynał udzielać instrukcji zawodnikom. Nie wynikało to ze złej woli, wyłącznie z dużej ambicji Skrzypczaka. Jego zachowanie powodowało jednak tarcia w sztabie i nie odpowiadało Żurawiowi. M. in. stąd decyzja o zakończeniu współpracy.

Były obrońca "Kolejorza" Bartosz Bosacki podchodzi do całej sprawy powściągliwie. - Dojrzałem już do tego, że Lech jest prywatną firmą, zarządzaną tak jak chce właściciel. To, że mamy jakiś wgląd w sytuację, nie oznacza, że możemy dziś komentować personalne decyzje, skoro nie znamy do końca ich przyczyn. Być może cięcia były konieczne. Ktoś zarządza tym klubem i robi tak jak uważa za stosowne. Jeśli chodzi o odejście Dariusza Skrzypczaka, to zaskoczyło mnie ono o tyle, że ten trener miał bardzo dobre relacje z piłkarzami.

Czytaj także:
PKO Ekstraklasa. "Kluby Kokosa" przeszły do historii, sprawa Sebastiana Rajalakso pozostanie niewyjaśniona
Serie A. Wojciech Szczęsny na szczycie, pomógł mu trener dziwak

Komentarze (4)
avatar
Stary Poznaniak
29.07.2020
Zgłoś do moderacji
2
1
Odpowiedz
Przypominam że klub jest prywatną firmą. Trenerem jest Żuraw i sukces jest jego bo on odpowiada za wynik. Skrzypczak sympatyczny tyle że wyszedł przed szereg a tego żaden trener pierwszy nie zn Czytaj całość
avatar
Witalis
29.07.2020
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
@ MK > Skrzypczak za Żurawia, Jakołcewicz prezesem, a red. Mierzyński PR-owcem w Lechu... logiczne wnioski wynikające z powyższego "artykułu" ;) 
avatar
MK
29.07.2020
Zgłoś do moderacji
4
1
Odpowiedz
Jeśli artykuł jest rzetelny, a tego nie wiem, to wydaje się, że zwolniony powinien zostać trener Żuraw, a trener Skrzypczak powinien wejść na jego miejsce... To byłoby logiczniejsze 
avatar
NiezależnaAnakonda
29.07.2020
Zgłoś do moderacji
2
0
Odpowiedz
Jak już pisać to polecam rzetelnie i po rozeznaniu się w temacie, zwolniono też osobę z działu sprzedaży, 2 z handlu i analityka.