Łukasz Gikiewicz: Chętnie wróciłbym do Polski, nie mam wygórowanych wymagań

- Od siedmiu miesięcy jestem sam, bez rodziny - mówi nam Łukasz Gikiewicz. Po kilku latach występów w Kazachstanie, Arabii Saudyjskiej, Tajlandii czy Jordanii, 32-latek nie ukrywa, że myśli już o powrocie do Polski.

Szymon Mierzyński
Szymon Mierzyński
Łukasz Gikiewicz Archiwum prywatne / Łukasz Gikiewicz / Na zdjęciu: Łukasz Gikiewicz
Szymon Mierzyński, WP SportoweFakty: Jak wygląda aktualnie sytuacja koronawirusowa w Jordanii? Z pana doniesień można było wywnioskować, że w najtrudniejszym momencie życie tam było męką. Godzina policyjna, reglamentacja wyjść z domu. Europejczycy też mieli ciężko, ale nie aż tak.

Łukasz Gikiewicz, piłkarz Al-Faisaly: Jordańczycy opanowali sytuację. Lotnisko zostało zamknięte w marcu i taki stan trwa do dzisiaj. Nie ma więc turystów, ani żadnych innych ludzi przyjeżdżających z zewnątrz. Nie notuje się już w ogóle przypadków zakażeń w kraju. Nawet studenci jordańscy, którzy musieli wrócić do ojczyzny, są poddawani czternastodniowej kwarantannie na Morzu Martwym, a potem jeszcze siedem dni spędzają w domu. Wszystko jest zorganizowane tak, że życie toczy się normalnie i nie widać na co dzień, że świat ciągle zmaga się z tą epidemią. Jedyna oznaka to zamknięcie lotniska, przez co od siedmiu miesięcy jestem sam, bez rodziny. Nikt nie może tu wjechać.

Od pięciu lat z krótką przerwą zwiedza pan piłkarską egzotykę. W przeszłości dużo pan mówił o plusach takiego życia, jak poznawanie innych krajów, kultur. Jakie są minusy?

Największy to zdecydowanie rozłąka z rodziną. Mam syna i w ogóle się z tym urwisem nie widzę. Myślę jednak, że w tych wszystkich przygodach, jakie mam z wyjazdami za futbolem, więcej jest plusów niż minusów.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Robert Lewandowski show. Co za sztuczka!

Czyli ze spotkania z rodziną na razie nic nie wyjdzie?

Tak jak mówiłem, czekam na to już siedem miesięcy. Ja jestem w Jordanii, oni w Splicie. Do tego Jordania umieściła Chorwację na pomarańczowej liście, a nie na zielonej, więc na tę chwilę nie widać nawet światełka w tunelu, żeby bliscy mogli do mnie przylecieć.

Jak wyglądają procedury powrotu do gry? Ile macie testów? Kiedy w ogóle w Jordanii jest szansa na powrót kibiców na trybuny? W Polsce można już udostępniać 50 procent miejsc na stadionach.

Jeśli chodzi o kibiców, na razie nikt nie bierze pod uwagę takiej opcji. Nie mówi się o tym. W poniedziałek rusza liga, moja drużyna pierwszy mecz rozegra we wtorek. Testy przechodzimy dość często. Odbywać się będą 48 godzin przed każdym spotkaniem, a to daje ponad 20 testów w sezonie.

Poprawiły się pańskie kontakty z bratem? Mówił pan wcześniej, że dziś ten kontakt nie jest wam potrzebny, ale to pewnie mimo wszystko trochę ciąży?

Uważam, że są ważniejsze i ciekawsze tematy niż moje kontakty z bratem. Ja przygotowuję się do inauguracji swojej ligi, on zmienił klub i ogarnia własne sprawy w FC Augsburg. Resztę zostawmy.

Musi pan bardzo kochać Al-Faisaly i to z wzajemnością. Toczyliście spór prawny o zaległe pensje, tymczasem jest nowa umowa i konflikt został zażegnany. W Polsce, np. w Śląsku Wrocław, w którym pan kiedyś występował, taki rozwój wypadków byłby nie do pomyślenia.

Nie wiem, jak byłoby w Śląsku, bo nie było takiej sytuacji. Ja sądziłem się o pieniądze, na które umówiliśmy się na papierze. Zalegali mi określoną sumę, nie spełnili obietnicy, więc musiałem zareagować z prawnikiem i te pieniądze wyegzekwować. W Al-Faisaly czuję się naprawdę dobrze. Mam fajne życie, panuje tu świetna pogoda i nie widzę powodów do narzekania. Sportowo też osiągnąłem z tym klubem wszystko, co było można.

Jak długo jeszcze widzi pan siebie w azjatyckich klubach? Tęskni pan za Polską?

Chciałbym wrócić, zresztą podkreślałem to już wcześniej. Na pewno nie miałbym jakichś wygórowanych żądań finansowych. Myślę, że bez problemu doszedłbym do porozumienia z klubem polskiej ekstraklasy.

To zobaczymy pana jeszcze w naszej lidze?

Jak już mówiłem, chciałbym, żeby tak się stało i czuję się na to gotowy.

Jakie ma pan cele na dalszą część swojej kariery? Nie zazdrości pan trochę bratu, który wskoczył na karuzelę Bundesligi i ma teraz wysokie notowania w Niemczech?

Nigdy w życiu nikomu niczego nie zazdrościłem. Każdy idzie swoją drogą. Ja, mój brat, inni piłkarze w Polsce i na świecie. Jesteśmy kowalami swojego losu i postępujemy tak, jak uważamy za słuszne.

Jak wyglądają pańskie plany na okres po czynnym graniu w piłkę? Widzę w panu materiał na niezłego eksperta telewizyjnego. Anegdoty sypałyby się pewnie jak z rękawa. A może coś jeszcze bliżej futbolu? Trenerka?

Nie wiem, co będę robił za trzy czy pięć lat. Na pewno będę kontynuował zdobywanie uprawnień trenerskich. Widziałbym też siebie w roli dyrektora w klubie, czy np. eksperta piłkarskiego. Wiele zależy też od tego, jakie bym miał propozycje i możliwości, kto poczuje potrzebę zatrudnienia "Gikinews". Na razie to dla mnie odległy temat i chyba jeszcze nie warto o tym mówić. Kocham to co teraz robię, czuję się bardzo dobrze. Od kilku lat nie mam żadnych problemów z kontuzjami, więc oby tak dalej.

Czytaj także:
Baraż o PKO Ekstraklasę. Warta Poznań po 25 latach w ligowej elicie!
Kamil Grosicki i Mateusz Klich wkraczają do Premier League. Jednemu pomoże doświadczenie, drugiemu mocna drużyna

Czy w PKO Ekstraklasie Łukasz Gikiewicz byłby czołowym napastnikiem?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×